Podatek od deszczu naprawdę istnieje. Wiadomo, kto musi go opłacać

Są takie elementy debat prezydenckich, które wybrzmiewają wyjątkowo w głowach Polaków — szczególnie jeśli dane sprawy dotyczą ich bezpośrednio. Tak było między innymi w przypadku podatku od deszczu wspominanego przez Rafała Trzaskowskiego. Okazuje się, że istnieje on naprawdę. Te osoby muszą go zapłacić.
Rafał Trzaskowski wspomniał o podatku od deszczu
Piątkowa debata prezydencka pomiędzy Rafałem Trzaskowskim i Karolem Nawrockim miała przekonać wyborców do podjęcia decyzji, na kogo oddadzą głos 1 czerwca 2025 roku. Spotkanie zostało podzielone na kilka bloków tematycznych: zdrowie, polityka międzynarodowa, gospodarka, polityka społeczna, bezpieczeństwo i światopogląd.
Debata miała charakter pytań wzajemnych, stąd sami kandydaci na urząd prezydenta decydowali o tym, co konkretnie zostanie poruszone. W pewnym momencie, kiedy rozmowy zeszły na kwestie gospodarcze, przyszedł czas na pytanie ze strony Karola Nawrockiego. Spytał on Rafała Trzaskowskiego o to, jakie podatki zamierza podnieść, jeśli zostanie głową państwa. Odpowiedź zwróciła uwagę wielu widzów.
Ale przecież chyba pan żartuje, panie Karolu. Naprawdę wchodzi pan w podatki, jak się wczoraj pan na tym poślizgnął w rozmowie z Mentzenem? Przecież Mentzen panu przypomniał, ja też mogę przypomnieć, że PiS wprowadził 22 nowe podatki, nawet podatek od deszczu. To są pana koledzy i ludzie, którzy dzisiaj chcą wrócić do władzy - odparł.

To, co przykuło uwagę wielu osób, to wspomniany przez Trzaskowskiego podatek od deszczu, który wydaje się czymś wyjątkowo abstrakcyjnym. Okazuje się jednak, że jest prawdziwy.
Wyższe zasiłki z MOPS-u w 2025. Ci Polacy dostaną dodatkowe pieniądze Waloryzacja emerytury w czerwcu. Można dostać nawet 500 zł więcejPodatek od deszczu naprawdę istnieje
Podatek od deszczu wprowadzono na mocy nowelizacji Prawa wodnego, która weszła w życie 1 stycznia 2018 roku. Za przygotowanie przepisów odpowiadało Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, a wykonawcą jest Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie — organ zarządzający gospodarką wodną w Polsce.
Podatek ten ma kilka celów. Przede wszystkim ma chronić zasoby wodne, zapobiegać nadmiernemu uszczelnianiu powierzchni gruntów, co prowadzi do szybszego odpływu wody do kanalizacji i rzek, zamiast wsiąkania w ziemię. Ma również zwalczać suszę poprzez wspieranie tzw. małej retencji, a także ograniczać ryzyko powodziowe.

Wprowadzenie tej opłaty wynikało z potrzeby dostosowania polskiego prawa do unijnych dyrektyw wodnych, a także z rosnących problemów z gospodarką wodną — takich jak:
- betonowanie miast — coraz mniej terenów zielonych,
- częstsze susze i gwałtowne opady,
- złe zarządzanie wodami opadowymi — brak retencji, przeciążone kanalizacje,
- niedofinansowanie Wód Polskich — opłata miała być też źródłem ich finansowania.
Co istotne, takie rozwiązanie na różnych zasadach funkcjonuje również w innych państwach. Wprowadziły je między innymi Niemcy, Stany Zjednoczone czy Włochy. Dla przykładu w ostatnim z wymienionych państw wprowadzono dodatkową opłatę w wysokości 3 proc. na rachunkach za wodę, przeznaczoną na utrzymanie i poprawę systemów odprowadzania wód opadowych, co ma na celu finansowanie infrastruktury przeciwpowodziowej.
Wiadomo, w jaki sposób na to prawo spojrzała Polska. Te grupy muszą opłacać podatek od deszczu, stawki wywołują emocje.
Zobacz: Skandal wokół Rejestru Cen Nieruchomości. Dane transakcyjne zniknęły, mamy odpowiedź GUGiK
Te osoby muszą płacić podatek od deszczu
Podatek od deszczu nie dotyczy wszystkich właścicieli nieruchomości. Jego naliczenie zależy przede wszystkim od wielkości działki oraz stopnia jej zabudowy lub utwardzenia. Obowiązek uiszczania tej opłaty pojawia się w przypadku terenów o powierzchni przekraczającej 3500 m2, jeśli ponad 70 proc. ich powierzchni zostało pokryte nawierzchnią nieprzepuszczającą wody (np. betonem, asfaltem, kostką brukową) i nie są one podłączone do kanalizacji deszczowej.
W praktyce oznacza to, że opłatę najczęściej ponoszą właściciele dużych obiektów komercyjnych, takich jak sklepy wielkopowierzchniowe, hale magazynowe, biurowce czy zakłady przemysłowe. Są jednak wyjątki. Z obowiązku opłaty zwolnione są m.in. grunty, przez które przebiegają jezdnie dróg publicznych oraz powierzchnie z odpowiednimi instalacjami do odprowadzania wody opadowej do ziemi lub wód. Co istotne, kościoły i inne związki wyznaniowe również nie muszą uiszczać tej opłaty.
Istnieje też sposób, by uniknąć podatku — lub przynajmniej go obniżyć. Można to osiągnąć, instalując systemy retencyjne, czyli zbiorniki gromadzące wodę opadową, zmniejszając powierzchnię utwardzoną (np. usuwając zbędny beton czy kostkę brukową) albo sadząc więcej roślin i drzew, które poprawiają chłonność gruntu.
Wysokość opłaty zależy od kilku czynników, w tym od wielkości nieruchomości oraz zastosowanych rozwiązań do retencjonowania wody. Podatek naliczany jest za każdy metr kwadratowy powierzchni i za każdy rok. Aby obliczyć jego wysokość, należy pomnożyć stawkę przez odpowiednią powierzchnię i liczbę lat.
Podstawą naliczenia opłaty jest oświadczenie, które muszą złożyć właściciele zobowiązani do jej uiszczenia. W przypadku braku takiego dokumentu urząd może wszcząć postępowanie administracyjne.
Wysokość opłaty uzależniona jest od tego, jak duża część wody opadowej jest zatrzymywana na działce. W skali rocznej stawki przedstawiają się następująco:
- 1,00 zł/m2 — jeśli nie zastosowano żadnych urządzeń retencyjnych,
- 0,60 zł/m2 — jeśli retencjonowana jest do 10 proc. rocznego odpływu,
- 0,30 zł/m2 — jeśli zatrzymywane jest od 10% do 30% odpływu,
- 0,10 zł/m2 — jeśli urządzenia pozwalają na zatrzymanie ponad 30% odpływu rocznego.




































