Rząd wraca do kontrowersyjnego pomysłu. Ten zakaz na stacjach benzynowych uderzy w Polaków

Rząd znów sięga po temat, który budzi emocje

Wraca dyskusja o tym, jak państwo powinno reagować na nadużywanie alkoholu i czy jego dostępność nie jest zbyt duża. Ministerstwo Zdrowia ponownie podjęło temat, który jeszcze kilka miesięcy temu wydawał się zamknięty. W centrum uwagi znalazły się miejsca, w których sprzedaż napojów procentowych od lat wywołuje gorące spory.

To nie pierwszy raz, kiedy pomysł ograniczenia sprzedaży alkoholu pojawia się w przestrzeni publicznej. Jednak tym razem – jak wynika z dokumentów rządowych – propozycja trafiła do projektu ustawy, co oznacza, że temat może mieć realne skutki prawne. Choć szczegóły jeszcze nie zostały ostatecznie przyjęte, samo pojawienie się pomysłu w oficjalnym projekcie jest sygnałem, że władze poważnie rozważają jego wdrożenie.

Wiceminister zdrowia Katarzyna Kęcka przyznała, że w trakcie konsultacji „do projektu wpłynęło dużo uwag, wiele o charakterze rozszerzającym”. Dodała, że dotyczyły one m.in. zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach paliw, co wcześniej nie było brane pod uwagę.
Takie słowa to wyraźny sygnał, że rząd nie odpuszcza tematu i przygotowuje się na powrót projektu w nowej formie.

Plany Ministerstwa Zdrowia. Zakaz może objąć kolejne miejsca

Choć wcześniej wydawało się, że pomysł trafił do kosza, w ostatnich tygodniach sytuacja się zmieniła. Zgodnie z uzasadnieniem projektu, Ministerstwo Zdrowia planuje uzupełnić katalog miejsc, w których zabrania się sprzedaży alkoholu, o dodatkowe lokalizacje – w tym te, które mają bezpośredni kontakt z kierowcami i ruchem drogowym.

W uzasadnieniu czytamy, że „uniemożliwienie nabywania napojów alkoholowych w miejscach koncentrujących się na obsłudze kierowców stanowi kolejny krok w stronę redukcji powszechności alkoholu i łatwego do niego dostępu”.

Resort argumentuje, że nawet jeśli udział sprzedaży alkoholu na stacjach paliw to zaledwie kilka procent ogółu, to właśnie tam jego dostępność bywa kluczowa – szczególnie w godzinach nocnych lub w czasie świąt, gdy inne sklepy są zamknięte.

Z punktu widzenia rządu to właśnie wtedy „stacje paliw zwiększają dostępność alkoholu”, a to – jak podkreślają urzędnicy – może prowadzić do większej liczby sytuacji ryzykownych na drogach.

Nie brakuje jednak przeciwników takiego rozwiązania. Część posłów i ekspertów przekonuje, że zakazy nie są najlepszym sposobem walki z problemem. Ich zdaniem, odpowiedzialność dorosłych obywateli powinna być wystarczającą barierą przed nadużywaniem alkoholu.

W Sejmie już doszło do burzliwej wymiany argumentów – jedni mówią o „ochronie zdrowia publicznego”, inni o „ograniczaniu wolności obywatelskich”.

Zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw coraz bliżej. Argumenty, które przeważyły

Najwięcej emocji wzbudza fakt, że w najnowszej wersji projektu ustawy znalazł się już konkretny zapis zakazujący sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. To właśnie ten element ma być ponownie przedmiotem konsultacji publicznych, które – jak zapowiedziała wiceminister Katarzyna Kęcka – mogą rozpocząć się w najbliższych dniach.

Według danych Ministerstwa Zdrowia, choć stacje paliw odpowiadają jedynie za około 2 proc. sprzedaży napojów alkoholowych, to ich rola jest nieproporcjonalnie duża, jeśli chodzi o dostępność alkoholu w nocy i w dni wolne od pracy.

Resort tłumaczy, że „stacje paliw stają się ważnym miejscem dystrybucji alkoholu, zwiększając jego dostępność w okresach, gdy inne punkty są zamknięte” – zapisano w uzasadnieniu projektu ustawy.

Sprawa ma jednak także wymiar społeczny. Jak przypomniała posłanka Lewicy Joanna Wicha w rozmowie sejmowej,

Alkohol w Polsce przyczynia się do ponad 56 tys. zgonów rocznie. Masowe nadużywanie odbija się nie tylko na zdrowiu publicznym, ale też na poziomie bezpieczeństwa na ulicach i w naszych domach.

Z kolei dr Urszula Kłosiewicz-Górecka z Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) podkreśliła, że ograniczenie dostępności alkoholu w nocy może realnie pomóc w walce z uzależnieniami.

Ograniczenie ich dostępności w nocy może pomóc w zatrzymaniu problemów związanych z uzależnieniami czy chorobami alkoholowymi.

Co ciekawe, najnowsze badania Grupy Blix pokazują, że Polacy w wieku 18–35 lat popierają takie ograniczenia. Aż 48,7 proc. respondentów z tej grupy uważa, że bezwzględny zakaz sprzedaży alkoholu nocą na stacjach paliw jest słusznym rozwiązaniem. To właśnie młodsze pokolenie – wbrew stereotypom – okazuje się najbardziej otwarte na wprowadzenie restrykcji.

Tymczasem przeciwnicy projektu, jak poseł Witold Tumanowicz z Konfederacji, argumentują, że „dorośli mają prawo decydować o tym, co i kiedy chcą wypić”. Dla nich zakaz to forma nadmiernej ingerencji państwa w życie obywateli.

Debata więc trwa – a decyzja, którą podejmie rząd, może mieć realny wpływ nie tylko na rynek stacji paliw, ale też na codzienne przyzwyczajenia milionów Polaków.

Choć temat powraca cyklicznie, tym razem wydaje się, że Ministerstwo Zdrowia jest bliżej niż kiedykolwiek wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. Projekt trafi ponownie do konsultacji, a jego los rozstrzygnie się w najbliższych tygodniach. Niezależnie od ostatecznej decyzji, jedno jest pewne – debatę o granicach wolności i odpowiedzialności społecznej w Polsce dopiero czas rozpoczynać.