Kolejne państwa jej zakazują, a Polacy wciąż zjadają kilogramami. Uwielbiana ryba powoduje dotkliwe objawy

Historia pokazała, że wiele produktów, których używaliśmy na co dzień, ostatecznie wykazało szereg niepożądanych skutków. Tak jest również z uwielbianą przez Polaków rybą, która często ląduje na stołach i w żołądkach. Inne kraje zdecydowały o jej zakazaniu, a to przez szereg niepokojących objawów. Wiadomo, dlaczego warto jej unikać.
Szkodliwość popularnych produktów
Nie raz już historia pokazała, że to, co przez lata uważano za bezpieczne i powszechnie stosowano, po czasie okazywało się szkodliwe, zarówno dla zdrowia ludzi, jak i dla środowiska. Przykłady te stanowią przestrogę, że popularność danego produktu nie zawsze idzie w parze z jego bezpieczeństwem. W wielu przypadkach skutki uboczne wychodziły na jaw dopiero po latach, często gdy było już za późno, by zapobiec poważnym konsekwencjom zdrowotnym.
Przykładem jest azbest, niegdyś popularny materiał izolacyjny. Dziś wiadomo, że jego pył prowadzi do raka płuc i innych groźnych chorób. Ołów w benzynie, który przez dekady zwiększał wydajność silników, zanieczyścił środowisko i miał toksyczny wpływ na układ nerwowy, szczególnie u dzieci.

Z kolei w świecie farmacji szczególnie głośnym przypadkiem był talidomid, czyli lek reklamowany w latach 50. i 60. jako bezpieczny środek dla kobiet w ciąży. W rzeczywistości powodował ciężkie wady rozwojowe płodu, a tysiące dzieci przyszło na świat z deformacjami kończyn.
W przemyśle kosmetycznym i medycznym także stosowano związki, które z czasem uznano za niebezpieczne, np. rtęć, dawniej obecna w maściach, szczepionkach czy wybielających kremach, dziś znana ze swojej toksyczności.
Wszystkie te przypadki pokazują, że skutki stosowania danego produktu nie zawsze są od razu widoczne. Podobnie jest z uwielbianą przez Polaków rybą, która w wielu krajach już została zakazana. Jej spożycie może spowodować poważne objawy, których nie powinno się lekceważyć.


To ulubione ryby Polaków
Choć kuchnia polska przez wieki była mocno mięsna, ryby również zajmują w niej ważne miejsce, zwłaszcza w określonych porach roku. Polacy chętnie sięgają po nie zarówno ze względów smakowych, jak i zdrowotnych. Coraz większa świadomość żywieniowa sprawia, że ryby częściej trafiają na nasze stoły, choć wciąż daleko nam do poziomu konsumpcji notowanego w krajach śródziemnomorskich czy skandynawskich.
Na szczycie listy najchętniej spożywanych ryb w Polsce od lat króluje łosoś. To ryba ceniona za delikatne, tłuste mięso i dużą zawartość kwasów omega-3. W sklepach dostępna jest przez cały rok i często gości na stołach w formie pieczonej, wędzonej czy w sushi.

Drugie miejsce zajmuje mintaj, szczególnie popularny w mrożonej wersji jako filet panierowany. To tania i dostępna ryba, wykorzystywana głównie w codziennej kuchni. Nie sposób pominąć karpia, który w Polsce ma niemal kultowy status, choć głównie w okresie świąt Bożego Narodzenia. W grudniu jego spożycie rośnie lawinowo, by po świętach znów gwałtownie spaść.
Wśród innych popularnych ryb warto wymienić śledzia, pstrąga oraz dorsza, które regularnie lądują na naszych talerzach.
Coraz więcej Polaków wybiera ryby ze względu na ich korzyści zdrowotne. Tłuste ryby morskie są doskonałym źródłem kwasów omega-3, wspierających pracę serca i mózgu. Zawierają też witaminy D i B12 oraz łatwo przyswajalne białko. Dietetycy zalecają, by ryby pojawiały się na talerzu przynajmniej 2 razy w tygodniu, choć dane pokazują, że Polacy spożywają je średnio raz w tygodniu lub rzadziej.
Nie każda ryba to jednak bomba zdrowotna. Ten konkretny rodzaj jest uwielbiany przez Polaków, jednak spożycie może prowadzić do nieprzyjemnych konsekwencji. W wielu krajach jest zakazana.
Zobacz: Tak Polacy oszczędzają na wakacjach. Kluczowy jest jeden szczegół
Tej ryby zakazali w kolejnych krajach
Ryba maślana, znana z miękkiego, tłustego i łagodnego w smaku mięsa, coraz częściej gości na stołach w Polsce, szczególnie w restauracjach serwujących sushi oraz w formie wędzonej w sklepach rybnych. Choć jej walory kulinarne docenia wielu smakoszy, wokół tego gatunku narosło sporo nieporozumień i kontrowersji.
Warto pamiętać, że "ryba maślana” to nie nazwa jednego, konkretnego gatunku. To potoczne określenie używane wobec kilku ryb o podobnych cechach. Mowa o miękkim, kremowym mięsie i wysokiej zawartości tłuszczu. Najczęściej na talerze trafiają escolar lub kostropak, które bywają mylone z innymi rybami, np. halibutem.
Problem pojawia się wtedy, gdy brakuje jasnych oznaczeń gatunku na opakowaniu lub w menu. Nieświadomy konsument może zjeść rybę, która w niektórych krajach została uznana za potencjalnie szkodliwą dla zdrowia i to nie bez powodu.
Mięso niektórych ryb maślanych zawiera duże ilości tzw. estrów woskowych, czyli tłuszczów, które nie są w pełni trawione przez ludzki organizm. U osób wrażliwych mogą one wywoływać objawy ze strony układu pokarmowego, takie jak biegunka, wzdęcia, nudności czy tzw. keriorrhea, czyli oleista wydzielina wydalana wraz ze stolcem. Objawy te pojawiają się zwykle kilka godzin po spożyciu i mogą utrzymywać się przez dobę. W rzadkich przypadkach konieczna bywa konsultacja z lekarzem.
Dodatkowo niektóre gatunki określane mianem ryby maślanej mogą gromadzić metale ciężkie, takie jak rtęć, co jest kolejnym argumentem za ostrożnością przy ich spożywaniu, zwłaszcza w przypadku kobiet w ciąży, dzieci i osób z problemami zdrowotnymi.
W krajach takich jak Japonia, Włochy czy Indie, sprzedaż określonych gatunków ryby maślanej została zakazana. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie wymagane są specjalne oznaczenia na opakowaniach, informujące o możliwych skutkach ubocznych.
W Polsce i innych krajach Unii Europejskiej produkty te są legalne, jednak zgodnie z przepisami powinny być prawidłowo oznaczone, co w praktyce nie zawsze ma miejsce. Niejednokrotnie konsumenci kupują "rybę maślaną”, nie wiedząc, z jakim gatunkiem naprawdę mają do czynienia.





































