Fit batony celebrytek ze szkodliwymi substancjami. Również w produktach dla dzieci
Nie jest zaskoczeniem fakt, że żywność “fit” zyskała w ostatnich latach na popularności. Wielu Polaków chcących dbać o swoje zdrowie i samopoczucie włącza do swojej diety musli, ciasteczka zbożowe i specjalne batony sygnowane nazwiskami ulubionych celebrytek. Jednak badania wykazały nieprawidłowości. W produktach wykryto szkodliwe substancje.
Fit żywność weszła do mody
Polacy pokochali bycie "fit". To już nie tylko moda, ale głęboko zakorzeniona zmiana społeczna i aspiracyjny styl życia, intensywnie wzmacniany przez media społecznościowe. Trend ten, napędzany rosnącą świadomością zdrowotną i kultem zadbanego ciała, stworzył potężny i niezwykle dynamiczny rynek dla produktów funkcjonalnych.
Liderkami tej transformacji stały się influencerki, a na polskim rynku absolutny prym wiodą Anna Lewandowska i Ewa Chodakowska. Obie zdołały przekuć swój osobisty sukces wizerunkowy w prężnie działające imperia biznesowe, oferujące nie tylko plany treningowe czy cateringi dietetyczne, ale całe linie "zdrowej żywności". Ten model biznesowy opiera się na fundamencie niemal absolutnego zaufania. Konsumenci, sięgając po batony, musli czy kremy orzechowe sygnowane ich nazwiskami, nie kupują jedynie produktu. Płacą premium za gwarancję jakości, za osobiste poręczenie idolki, że produkt jest "czysty", zdrowy i zgodny z promowaną filozofią.

W tym ujęciu, influencer-CEO staje się żywym certyfikatem jakości, kimś, kto wykonał pracę selekcji i weryfikacji za konsumenta. To potężna przewaga konkurencyjna. Fit żywność w tym wydaniu to nie to samo co certyfikowana żywność "bio" czy "eko", gdzie gwarantem jest system i audyty. Tutaj gwarantem jest osoba, a walutą jest jej wiarygodność. Wygodny baton "fit" stał się symbolem "mądrej" przekąski w biegu, wolnej od poczucia winy, co doskonale trafia w potrzeby zabieganych profesjonalistów. Ale czy ten model, oparty na osobistym autorytecie, jest w stanie wytrzymać zderzenie z realiami globalnej produkcji żywności?
Konsumenci mają oczekiwania względem fit żywności
Obietnica "czystej etykiety" (z ang. clean label) jest absolutnym fundamentem marketingu w segmencie fit żywności. Dla konsumenta oznacza to skład prosty, zrozumiały, bez sztucznych konserwantów, barwników czy wzmacniaczy smaku, najlepiej tylko daktyle, orzechy, kakao, liofilizowane owoce. Utrzymanie takiej laboratoryjnej czystości w masowej, przemysłowej produkcji jest jednak gigantycznym wyzwaniem operacyjnym i logistycznym.
Współczesne łańcuchy dostaw są globalne, długie i niezwykle skomplikowane. Surowce do produkcji batonów, takie jak daktyle, migdały, orzechy nerkowca czy kakao, sprowadzane są z różnych zakątków świata, między innymi Bliskiego Wschodu, Afryki, Ameryki Południowej czy Kalifornii. Tam, w rolnictwie konwencjonalnym, stosowanie środków ochrony roślin (pestycydów) jest standardem. Rolnik w Wietnamie czy Turcji dba o maksymalizację plonu i ochronę przed szkodnikami, a nie o marketingową narrację marki w odległej Polsce. Środki te, w tym wszechobecny glifosat, są tanie i skuteczne.

Marka w Warszawie, nawet przy najlepszych intencjach, ma bardzo ograniczone możliwości realnej kontroli plantacji oddalonej o tysiące kilometrów. Opiera się na certyfikatach dostawców i importerów. Każdy kolejny pośrednik w łańcuchu dostaw, od plantatora, przez skup, przetwórcę, eksportera, importera, to potencjalne ryzyko i punkt, w którym zawodzą procedury weryfikacji.
Warto też podkreślić kluczowe rozróżnienie: "fit" nie oznacza automatycznie "ekologiczny". Produkty z certyfikatem "bio" muszą spełniać rygorystyczne unijne normy dotyczące niestosowania syntetycznych pestycydów. Produkty pozycjonowane jako "fit" lub "zdrowe" często takich certyfikatów nie posiadają, bazując jedynie na ogólnym wizerunku i deklaracjach, co stwarza lukę między oczekiwaniami konsumenta a stanem faktycznym. Jasno wskazują na to wyniki testów batonów znanych celebrytek.
Zobacz: Wielka promocja w Biedronce, 10+10 i 8+8 gratis. Polacy wychodzą z pełnymi wózkami
To wykryto w produktach fit influencerek
Tę właśnie lukę postanowiła zbadać Fundacja Pro-Test. Najnowsze badanie laboratoryjne, którego wyniki wstrząsnęły rynkiem, przyniosło niepokojące odpowiedzi dla całego segmentu. Analiza dwunastu popularnych batonów "fit" dostępnych na polskim rynku wykazała, że aż w dziesięciu z nich znajdowały się pozostałości pestycydów. Co najbardziej uderzające, wśród zidentyfikowanych produktów znalazły się flagowe marki obu najpopularniejszych trenerek w Polsce.
W batonie Energy Simple Bar Truskawkowy marki Foods by Ann (Anna Lewandowska) wykryto siedem rodzajów pestycydów, z kolei w produkcie BeRaw! Kids o smaku gumy balonowej (marka Ewy Chodakowskiej) analitycy zidentyfikowali aż jedenaście różnych substancji tego typu, w tym acetamipryd w ilości 0,089 mg/kg. Substancja ta może mieć również neurotoksyczny wpływ na ludzi, a szczególnie dzieci, do których produkt jest skierowany. Co jednak podkreśla Fundacja Pro-Test, batonik ten nie należy od do kategorii żywności specjalnego przeznaczenia, stąd też nie musi przestrzegać rygorystycznych wymogów odnośnie pozostałości pestycydów.
Test wykazał również, że w bezglutenowych ciasteczkach owsianych marki Foods by Ann laboratorium wykryło obecność malationu, czyli pestycydu należącego do grupy związków fosforoorganicznych. Ze względu na jego wysoką szkodliwość dla środowiska substancja ta została wycofana z użycia i usunięta z krajowego rejestru środków ochrony roślin. Jej wykrycie w produkcie może sugerować, że wykorzystane surowce pochodzą z importu, z państw, w których malation wciąż jest dopuszczony do stosowania.
Pestycydy znalazły się również między innymi w musli, owsiance czy liofilizowanych owocach. Co istotne, prawo Unii Europejskiej określa dopuszczalne poziomy pozostałości pestycydów jedynie dla pojedynczych surowców, takich jak jabłka, pszenica czy orzechy. W przypadku produktów złożonych, na przykład batonów czy mieszanek musli, takie limity nie zostały ustalone.
Ta luka prawna sprawia, że producenci nie mają obowiązku badania gotowego produktu pod kątem zawartości pestycydów. Wystarczy, że poszczególne składniki spełniają wymagane normy. W praktyce jednak często nawet ten etap kontroli nie jest rzetelnie przeprowadzany.