Ta zabawka wygryzie Labubu. Rodzice powinni szykować portfele, konkurencja już atakuje
Od pewnego czasu stworzona przez hongkońsko-holenderskiego projektanta Kasinga Lunga postać podbija świat. Labubu, czyli maskotki tak brzydkie, że aż urocze, zdobyły popularność wśród dzieci i kolekcjonerów. Pluszowe stworki inspirowane nordyckimi baśniami osiągały zawrotne ceny, a teraz szykuje się dla nich mocny rywal. Czy ma szansę stać się świątecznym bestsellerem? Znana jest już data wprowadzenia do sklepów lalek na licencji Netfliksa.
Labubu nie tylko dla najmłodszych. Hit Pop Martu łapie za serca i portfele
Kto by pomyślał, że mała, zębata postać z wielkimi uszami stanie się globalnym fenomenem? W 2025 roku media społecznościowe zalały zdjęcia rozpakowywanych figurek, a ceny niektórych egzemplarzy na rynku wtórnym osiągały zawrotne wartości. Labubu to definicja sukcesu w branży zabawek kolekcjonerskich – idealne połączenie uroku, marketingu i dreszczyku emocji związanego z poszukiwaniem tego jednego, sekretnego wzoru.
Labubu to postać wymyślona w 2015 roku przez hongkońskiego artystę Kasinga Lunga. Początkowo bohater pojawiał się w jego ilustracjach z serii „The Monsters”, inspirowanych nordyckim folklorem i mitologią. W 2019 roku, we współpracy z chińską firmą Pop Mart, Labubu przekształcono w serię kolekcjonerskich figurek sprzedawanych w tzw. „blind boxach” – pudełkach, których zawartość pozostaje tajemnicą do chwili otwarcia.

Dziś Labubu to już nie tylko zwyczajna maskotka, ale wręcz ikona rynku "art toys" oraz modny dodatek do torebek czy plecaków. Cały mechanizm "blind box", czyli kupowania w ciemno, tylko podkręcił atmosferę. Polowanie na rzadkie egzemplarze, zwłaszcza te z kolaboracji z Zimomo, stało się niemal sportem.
Labubu podbiło serca konsumentów, głównie z generacji Z, celebrytów i inwestorów, którzy liczyli na szybki wzrost wartości maskotek. Największym beneficjentem tego szaleństwa okazał się Pop Mart – w pierwszej połowie 2025 roku seria „The Monsters”, do której należy Labubu, osiągnęła przychody rzędu 677 milionów dolarów, czyli wzrost o ponad 600 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego.
Czytaj więcej: Nie tylko Labubu. Nowa sensacja na straganach nad Bałtykiem. Polacy płacą setki złotych za maskotkę
Labubu schodzi ze sceny. Zabawkowa nowość na horyzoncie
Ale w biznesie, który opiera się na ciągłym "efekcie świeżości", nie można wiecznie odcinać kuponów od jednego sukcesu. Pop Mart doskonale o tym wie. Model biznesowy oparty na "ślepych pudełkach" wymaga nieustannego podsycania ognia – nowych artystów, nowych koncepcji i nowych emocji.
Utrzymanie pozycji lidera w segmencie "designer toys" to ciągła walka o uwagę klienta. Fani Labubu są lojalni, ale jednocześnie głodni nowości. Konkurencja musiała więc znaleźć coś, co nie tylko dorówna poprzednikowi, ale wniesie na rynek zupełnie nową jakość i inną narrację. Na idealnego kandydata nie trzeba było długo czekać.
Przed Bożym Narodzeniem chiński gigant planuje premierę animacji z postaciami z „The Monsters” i nową edycję Labubu, a tymczasem na scenie pojawił się konkurent, który, choć spóźniony, stara się wykorzystać triumf Netfliksa.
Czytaj więcej: Labubu to już przeszłość. Do Polski wkracza nowy hit, rodzice powinni szykować portfele
Następca Labubu podbije rynek? Szczyt dopiero po świętach
Ogromnym sukcesem ostatnich miesięcy okazała się produkcja „K-popowe łowczynie demonów” (KPop Demon Hunters) - od premiery 20 czerwca 2025 roku do końca sierpnia br. zanotował niemal 236 milionów odtworzeń, stając się jedną z najpopularniejszych animacji platformy Netfliks. Wyprodukowany przez Sony Pictures Animation musical fantasy przedstawia grupę k-popową Huntr/x – Rumi, Mirę i Zoey – które w ciągu dnia występują na scenie, a nocą stają do walki z demonami.
Produkcja pobiła rekordy zarówno streamingowe, jak i muzyczne, a jej fenomen wyprzedził nawet BTS na listach przebojów. Ścieżka dźwiękowa z filmu trafiła do pierwszej dziesiątki listy Billboard 200, a utwory „Golden” i „Your Idol” stały się jednymi z najczęściej odtwarzanych na Spotify.
Nie trzeba było długo czekać, aby w głowach producentów zrodził się pomysł, by stworzyć serię zabawek inspirowaną właśnie animowanymi postaciami łowczyń demonów. Wielu liczyło, że nowa kolekcja będzie hitem wśród prezentów jeszcze na tegoroczne święta, lecz niestety plany zarówno najmłodszych, jak i kolekcjonerów muszą jeszcze zostać odłożone w czasie. Jak podaje Reuters, giganci z branży zabawkarskiej nie przewidzieli, że po premierze w czerwcu produkcja łącząca K-pop i anime osiągnie tak spektakularny sukces.
Już natomiast oficjalnie wiadomo, że Mattel - firma produkująca m.in. lalki Barbie - przygotowuje kolekcję trzech lalek na licencji KPop Demon Hunters. Jak informuje Reuters, przedsprzedaż ruszy już niebawem, jednak fizycznie w wielu punktach będzie je można odebrać dopiero po 1 stycznia 2026 roku. Z kolei Hasbro wypuści specjalną wersję gry Monopoly inspirowaną filmem, która trafi do sprzedaży w tym samym terminie, co lalki.
Mattel i Hasbro zbyt długo odwlekały podpisanie umowy licencyjnej, nie przewidując sukcesu filmu, co oznacza, że z pewnością będą żałować straty korzyści płynących z przedświątecznego szaleństwa zakupowego. Równocześnie Funko, znane z szerokiego asortymentu figurek dla miłośników popkultury, w porę wyczuło okazję. Firma zaprezentowała kompletną serię figurek przedstawiających głównych bohaterów, a figurka Jinu pojawia się także w limitowanej, kolekcjonerskiej wersji z demonicznymi wzorami.