biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Szok na granicy polsko-niemieckiej. Turyści nie mogli uwierzyć własnym oczom
Julia Bogucka
Julia Bogucka 30.06.2025 18:48

Szok na granicy polsko-niemieckiej. Turyści nie mogli uwierzyć własnym oczom

Przejście graniczne
Fot. Claudia Schmidt/Getty Images/CanvaPro

Od kilku dni na granicy polsko-niemieckiej odbywają się protesty przeciwko nielegalnej migracji. To wszystko efekt publikacji medialnych obrazujących rzekome “przerzucanie” uchodźców przez niemieckie służby. Straż graniczna zapewnia, że nie ma mowy o zagrożeniu. Mimo to setki osób zwiedzionych nieprawdziwymi informacjami znalezionymi w sieci przybywają na przejścia graniczne. Turyści zrelacjonowali, jak zostali potraktowani. Tego się nie spodziewali.

Migranci na niemieckiej granicy - dezinformacja wciąż trwa

Media społecznościowe od tygodni zalewają zdjęcia i nagrania z zachodniej Polski przedstawiające rzekomych migrantów, którzy rzekomo mają być “przerzucani” na teren kraju zza niemieckiej granicy. Publikacje przedstawiają przede wszystkim młodych mężczyzn o ciemnym kolorze skóry, którzy mają w sposób nielegalny przedostawać się do Polski i zakłócać spokój mieszkańców.

Okazuje się, że wrzucane do sieci obrazki prezentowane jako relacja z polskiej granicy nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Te doniesienia już kilkukrotnie dementował portal Demagog, powołując się między innymi na wypowiedzi polskiej Straży Granicznej.

Powielane w sieci opisy nagrania, które ma przedstawiać migrantów przywiezionych do Placówki SG w Zielonej Górze, wprowadzają w błąd. W rzeczywistości są to funkcjonariusze SG w ubraniach cywilnych po zakończonej służbie w Porcie Lotniczym Zielona Góra – Babimost - pisała SG na portalu X w odniesieniu do jednego z przypadków.

Demagog potwierdza jednak, że incydentalne przypadki przekazywania migrantów z Niemiec do Polski rzeczywiście mają miejsce. Dzieje się tak jednak w przypadku tzw. readmisji, a więc odesłaniu osoby, która nielegalnie przekroczyła granicę, do państwa, z którego przybyła.

W 2023 roku do naszego kraju z Niemiec przekazano w ten sposób 968 osób. W 2024 roku liczba ta spadła do 688 imigrantów. Jak poinformowała wówczas Straż Graniczna, był to wynik bardzo dokładnego sprawdzania, czy wniosek władz niemieckich jest zasadny i czy Polska powinna zgodzić się na przyjęcie danego cudzoziemca - pisze Demagog.

Tymczasem pojawiło się grono osób, które pod wpływem sensacyjnych doniesień medialnych podjęły się protestów na granicy polsko-niemieckiej przeciwko nielegalnej migracji. To zjawisko dostrzegli już turyści.

Jajecznica grozy na Krupówkach. Trudno uwierzyć, ile zapłaciła turystka Ambasada ostrzega polskich turystów. Czerwony alarm. Nadciąga zjawisko "nie tylko męczące, ale i niebezpieczne"

Protesty na polsko-niemieckiej granicy

Na przejściach granicznych na zachodzie Polski gromadzili się w ostatnich dniach między innymi członkowie Ruchu Obrony Granic, nie zabrakło również dziennikarzy TV Republika, którzy relacjonowali zorganizowane protesty. Doszło do nich między innymi w takich przygranicznych miejscowościach jak Słubice i Lubieszyn, w drugiej z nich medialne relacje mówią o nawet 200 protestujących

Jestem Polakiem, ale mieszkam po drugiej stronie granicy i codziennie widzę, jak niemieckie służby dowożą do granicy migrantów, którzy nie wiadomo skąd są, nie wiadomo, jak przybyli do Niemiec, ani nawet, kiedy się urodzili i gdzie. Nie mają przy tym nawet dowodów na to, że do Niemiec trafili wcześniej z Polski - mówił Kurierowi Szczecińskiemu mieszkaniec przygranicznego powiatu niemieckiego.

Silne emocje wywołała między innymi sytuacja zaistniała na przejściu granicznym w Słubicach. To tam w niedzielę około 16 pojawiło się kilku Afgańczyków, których niemieckie służby cofały na teren Polski. Jak deklarowały, mężczyźni przybyli do Niemiec nielegalnie. Ta próba spotkała się z silną emocjonalną reakcją członków protestu.

Jeżeli są nielegalni, mają wrócić z powrotem do Niemiec. Nie mają prawa wejść do Polski. Nie bierzemy ich tutaj, będzie zatrzymanie obywatelskie w razie czego - mówił przedstawiciel Ruchu Obrony Granic cytowany przez Onet.

Cała sytuacja szybko zaczęła eskalować, czego efekty relacjonowała obecna na miejscu Telewizja Republika.

W późniejszych godzinach, po tym, jak nagranie obiegło media społecznościowe i wywołało skrajne emocje wśród internautów, Straż Graniczna odniosła się do całej sytuacji na platformie X

W związku z nieprawdziwymi wpisami informujemy, że funkcjonariuszka SG realizowała swoje obowiązki zgodnie z przepisami prawa. Osoby, które dzisiaj nielegalnie przekroczyły granicę z Polski do Niemiec, otrzymały od służb niemieckich decyzje o odmowie wjazdu i zostały skierowane z powrotem do Polski - czytamy.

Z granicy polsko-niemieckiej napływają kolejne relacje osób, które przekraczały granicę w celach turystycznych. Widok protestujących prawicowych aktywistów wywołuje różne emocje, te działania na długo zostaną zapamiętane.

Zobacz: Zbrodnia koło Limanowej. Wiadomo, co Tadeusz Duda robił dzień wcześniej. Służby podały możliwy motyw

Turyści zszokowani sytuacją na polsko-niemieckiej granicy

W związku z wydarzeniami na polsko-niemieckiej granicy, do redakcji Gazety Wyborczej trafił poruszający list od czytelnika, który doświadczył blokady przejścia granicznego w Blankensee. Mężczyzna opisuje w nim sytuację, która jego zdaniem pokazuje bezradność państwa wobec działań samozwańczych grup kontrolujących granicę. 

Zwykły obywatel może się tylko bać, bo państwo abdykowało ze swoich obowiązków – pisze z rozgoryczeniem.

Do opisywanej sytuacji doszło w sobotę, podczas powrotu z zakupów w Niemczech. Jak relacjonuje autor, po polskiej stronie przejścia granicznego w Blankensee natknął się na grupę kilkudziesięciu osób, które zablokowały drogę i kontrolowały wzrokowo każdy przejeżdżający pojazd. Samozwańczy "patrol” pozwalał niektórym autom przejeżdżać, inne — jak w przypadku samochodu autora listu — były zatrzymywane.

Napotkaliśmy na fizyczny opór i agresję tych ludzi. Wszelkie próby poruszenia się o centymetr spotkały się z agresją połączoną z próbami dewastacji naszego pojazdu – relacjonuje mężczyzna. Podkreśla, że poziom stresu i zagrożenia był tak wysoki, iż musiał wycofać się na stronę niemiecką.

Tam czekała już niemiecka policja. Sprawdzono dokumenty kierowcy i udzielono mu wskazówek, aby granicę przekroczyć w innym miejscu. Na alternatywnym przejściu w Lubieszynie sytuacja wyglądała spokojniej, choć również pojawiła się grupa z flagami. Po drodze jednak doszło do kolejnego zaskoczenia — mężczyzna został zatrzymany przez polską policję.

Okazało się, że część osób z agresywnej grupy złożyła na niego zawiadomienie, zarzucając mu wjechanie w tłum ludzi

Zarzucono nam wjechanie w tłum na przejściu dla pieszych. Słuchaliśmy tylko tej relacji, zdając sobie sprawę, że każde nasze słowo może być wykorzystane przeciwko nam – opisuje. Jak dodaje, tylko jedna policjantka wykazała zrozumienie i empatię.

Autor listu zadał funkcjonariuszom pytanie, czy blokowanie drogi było legalne i czy zgromadzenie zostało gdziekolwiek zgłoszone. Nie otrzymał jednoznacznej odpowiedzi. Zacytował za to słowa policjantów: "Takie sytuacje będą się zdarzać, a Schengen niedługo upadnie”.

Najbardziej porusza go fakt, że państwo — w jego opinii — oddaje pole samozwańczym grupom. 

Wystarczy zebrać kilkadziesiąt osób i zaprowadzać własne zasady na dowolnym terenie, na przykład przejąć kontrolę ruchu granicznego – pisze. 

Zwraca również uwagę na niepokojące konsekwencje takiej anarchizacji życia publicznego: "Już nie w sferze fantazji są sytuacje, w których ktoś spisuje nasze numery rejestracyjne, dociera do naszego adresu zamieszkania i próbuje nas zastraszyć”.

BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: