To oni uratowali sezon nad Bałtykiem. Bez nich Polacy rwaliby włosy z głowy

Koniec wakacji to czas podsumowań. Dla wielu hotelarzy i restauratorów znad Bałtyku tegoroczny sezon pachniał jednak rozczarowaniem i pustymi pokojami. Kiedy polscy turyści zaciskali pasa, niespodziewanie pojawił się ratunek ze strony zagranicznych turystów. Która nacja, zamiast wakacji nad Adriatykiem, coraz chętniej spędza urlop nad Morzem Bałtyckim?
Paragony grozy i puste plaże nad Bałtykiem
Tegoroczne lato nad Bałtykiem dla wielu przedsiębiorców z sektora turystyki krajowej zaczęło się nerwowo. Polscy wczasowicze, choć wciąż obecni w nadmorskich miejscowościach, zachowywali się zgoła inaczej w porównaniu do minionych sezonów.
Pensjonaty, hotele i lokale gastronomiczne odnotowały mniejszą frekwencję turystów niż w ubiegłych latach. Sytuację tę tłumaczy się nieprzewidywalną pogodą, skutecznie zachęcającą do poszukiwania gwarantowanego słońca za granicą, rosnącą konkurencją zagranicznych kierunków oraz rosnącymi kosztami życia. Zamiast dwutygodniowych pobytów, dominowały krótkie, weekendowe wypady, a nawet jednodniowe wycieczki pociągiem, byle tylko zaoszczędzić na noclegu.

Właściciele pensjonatów narzekali na mniejszy ruch i turystów, którzy staranniej niż kiedykolwiek liczyli każdą złotówkę. Brakowało spontanicznych wyjazdów pod wpływem słonecznej pogody. W powietrzu unosiło się widmo finansowej katastrofy, a obrazki zatłoczonych plaż z poprzednich lat stawały się jedynie wspomnieniem. Odpowiedź na bolączki polskich przedsiębiorców przyszła z kierunku, którego niewielu się spodziewało.
Szturm zagranicznych turystów na Bałtyk
Choć turyści z Niemiec od lat stanowią solidną bazę zagranicznych gości nad Bałtykiem, to także nasi południowi sąsiedzi dokonali prawdziwej "inwazji". Polskie morze stało się dla nich niezwykle atrakcyjną alternatywą dla droższej i bardziej zatłoczonej Chorwacji czy Grecji. Kusiły ich nie tylko niższe ceny, ale także piaszczyste, szerokie plaże – miła odmiana po kamienistych wybrzeżach Adriatyku. Co ciekawe, chłodniejsza aura, na którą narzekali Polacy, dla Czechów często okazywała się zaletą, idealną do aktywnego wypoczynku, na przykład wycieczek rowerowych. Media za naszą południową granicą szeroko rozpisywały się o urokach polskiego wybrzeża, co tylko napędzało turystyczną machinę.
Czytaj więcej: Nie tylko Czesi nam zazdroszczą. Kolejny kraj pokochał polski Bałtyk. “To nie chwilowa moda”
Niemcy kierują się luksusem i wybierają pięciogwiazdkowe resorty, a Czesi cenią sobie wygodę oraz samodzielne zarządzanie swoim czasem. Ten nagły napływ gości z południa okazał się dla wielu firm prawdziwym ratunkiem. Przedsiębiorcy, z którymi rozmawiały media, zgodnie przyznawali, że Czesi nie oszczędzali – chętnie stołowali się w restauracjach, kupowali pamiątki i korzystali z lokalnych atrakcji.
"Czeska inwazja", czyli menu w nadbałtyckich restauracjach nie tylko po polsku
Zjawisko stało się tak powszechne, że w wielu kurortach standardem stały się karty dań tłumaczone na język czeski – coś, co jeszcze kilka lat temu byłoby nie do pomyślenia. Oprócz tego państwowe czeskie koleje dostosowały się do zmieniających się preferencji podróżnych. Pociągi do Splitu zostały zawieszone, a Baltic Express kursuje cztery razy dziennie z Pragi nad Bałtyk – do Gdyni, Sopotu i Gdańska. W lecie miejsca w pociągu są często całkowicie zarezerwowane. Jeszcze inni nad polskie morze docierają własnym autem, korzystając z nowo otwartych, darmowych tras szybkiego ruchu między Czechami a Świnoujściem, Szczecinem i Sopotem.
Z danych Krajowej Izby Gospodarczej wynika, że w 2024 roku ponad pół miliona Czechów przyjechało na wakacje nad polskie morze. Natomiast w bieżącym roku szacuje się, że liczba urlopowiczów zza południowej granicy wzrośnie do 800 tys. PIT informuje, że turystyka zagraniczna w Polsce jest stabilna, a większa liczba przybyszów odnotowywana jest głównie w dużych miastach i miejscowościach uzdrowiskowych.
Najwięcej gości przyjeżdża tradycyjnie z Niemiec, Czech, Słowacji i Skandynawii, ale rośnie także liczba turystów z Wielkiej Brytanii, USA i krajów bałtyckich. W tym roku odnotowujemy większe zainteresowanie Polską wśród turystów z Ukrainy i krajów azjatyckich, szczególnie z Korei Południowej i Japonii – tłumaczy Katarzyna Turosieńska w rozmowie z Bankier.pl.
Ten trend pokazuje, że polska turystyka wchodzi w nową erę. Nie jesteśmy już tylko celem dla sentymentalnych podróży rodaków; stajemy się konkurencyjnym i atrakcyjnym kierunkiem dla całej Europy, a tegoroczny sezon tylko to udowodnił.



































