Lewica chciała darmowej wody w restauracjach. Poprawka została rozgromiona na komisji

Choć w wielu krajach europejskich jest to już standard, w Polsce trudno uświadczyć szklanki bezpłatnej wody w restauracji. Zmienić to chciała Lewica, składając poprawkę do nowelizacji jednej z ustaw. Ten pomysł spotkał się jednak z krytyką, zaprotestowali przedsiębiorcy i politycy. Temat może jeszcze wrócić, znana jest argumentacja.
Lewica chciała darmowej wody w restauracjach
Kwestia darmowej wody w lokalach gastronomicznych, choć wydaje się błaha, w Polsce od lat pozostaje polem cichej walki między oczekiwaniami klientów a rachunkiem ekonomicznym restauratorów. W krajach takich jak Francja, Hiszpania czy Włochy podanie karafki z wodą jest standardem, gestem gościnności wliczanym w koszty.
W Polsce to wciąż rzadkość, uzależniona od polityki konkretnego lokalu. Tę sytuację chciała zmienić Lewica, zgłaszając poprawkę do nowelizacji ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę. Pomysł zakładał, że każdy lokal gastronomiczny miałby obowiązek nieodpłatnego podania klientowi pół litra wody z kranu. Jednak sposób wprowadzenia tej zmiany był co najmniej kontrowersyjny. Zamiast przygotować odrębny, szeroko konsultowany projekt, posłowie zdecydowali się na tzw. "wrzutkę legislacyjną”.

Oznacza to dodanie poprawki do projektu ustawy, który dotyczył zupełnie innej materii, w tym przypadku technicznych i finansowych aspektów funkcjonowania przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych. Taka taktyka, choć formalnie dopuszczalna, jest często krytykowana jako próba ominięcia rzetelnej debaty publicznej i przemycenia zapisów, które mogłyby nie przejść standardowej ścieżki legislacyjnej.
Z kolei restauratorzy obawiali się dodatkowych kosztów i komplikacji organizacyjnych, podczas gdy część klientów wskazywała na brak podstawowej gościnności w lokalach. Spór ten pokazuje, że nawet pozornie drobne zmiany w prawie mogą stać się areną szerszej debaty o roli państwa, standardach usług i równowadze między interesem publicznym a ekonomiczną racjonalnością przedsiębiorców.
Opór wobec darmowej wody w restauracjach
Zwolennicy poprawki szafowali argumentami, które trafiają do wyobraźni. Mówili o promocji zdrowych nawyków, ekologii i ograniczaniu zużycia plastiku. Podkreślali przy tym, że jakość wody z kranu w Polsce należy do najwyższych w Europie. Rzeczywiście, według raportu Głównego Inspektoratu Sanitarnego za lata 2020-2022, aż 99,9 proc. ludności zaopatrywanej przez duże wodociągi otrzymuje wodę o odpowiedniej jakości. Jest ona w pełni bezpieczna do spożycia bez przegotowania. W ustawie miałby znaleźć się następujący zapis:
"Podmiot prowadzący działalność gospodarczą obejmującą przygotowywanie i podawanie posiłków klientom w restauracjach, stołówkach oraz zakładach zbiorowego żywienia, którego produkty podawane są konsumentom w lokalach stałych w salach przeznaczonych do konsumpcji z miejscami siedzącymi, obowiązany jest zapewnić konsumentom dostęp do wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi". I dalej: “Woda, o której mowa (...) udostępniana jest na życzenie klienta do stolika nieodpłatnie w ilości 0,5 litra wody na osobę.”

Jednak argumenty te zderzyły się z twardą rzeczywistością biznesową, w jakiej funkcjonuje polska gastronomia. Branża, która wciąż odczuwa skutki pandemii, obecnie zmaga się z galopującymi kosztami energii, wzrostem cen produktów i presją płacową. Jak wynika z analiz rynkowych, miesięczne koszty operacyjne średniej wielkości restauracji w 2024 roku mogą sięgać nawet 60-70 tys. zł. W tym kontekście argument, że "darmowa woda” nic nie kosztuje, jest dla restauratorów policzkiem.
Koszt to nie tylko kilka groszy za litr wody z sieci. To także praca kelnera, amortyzacja i mycie szklanki czy karafki (co generuje zużycie prądu, wody i detergentów), koszt dodatków takich jak lód czy cytryna, a przede wszystkim utracony przychód ze sprzedaży wody butelkowanej lub innych napojów. Wiadomo, z jakim odbiorem spotkała się poprawka na komisji sejmowej.
Zobacz: Kultowy portal społecznościowy powraca. To poważna konkurencja dla Facebooka
Darmowa woda w restauracjach może jeszcze wrócić na tapet
Podczas posiedzenia sejmowej komisji poprawka Lewicy wzbudziła żywą debatę, ujawniając wyraźne podziały między posłami. Marek Wesoły z Prawa i Sprawiedliwości skrytykował propozycję, wskazując, że obowiązek podawania darmowej wody uderza w swobodę prowadzenia działalności gospodarczej.
Jest wolność działalności gospodarczej, restauracje, które podają wodę, już są, ale powinna to być kwestia ich woli – podkreślał.
W jego opinii wprowadzenie takiego obowiązku to ingerencja w autonomię przedsiębiorców, którzy powinni sami decydować, jakie usługi oferują klientom.
Z kolei poseł Piotr Kowal z Lewicy bronił poprawki, argumentując, że pół litra wody nie jest dużym obciążeniem finansowym dla lokali gastronomicznych, a równocześnie stanowi gest podstawowej gościnności. Kowal podkreślał też, że podobne rozwiązania funkcjonują od lat w wielu krajach Unii Europejskiej, m.in. we Francji, Hiszpanii czy we Włoszech, gdzie podanie wody jest standardem i oczekiwaniem klientów.
Dyskusję uzupełnił Przemysław Koperski, wiceminister infrastruktury z Lewicy, który wskazał na istniejące zastrzeżenia prawne wobec proponowanego przepisu i przedstawił negatywną rekomendację rządu. Jego opinia podkreślała, że choć inicjatywa ma charakter społecznie korzystny, sposób wprowadzenia przepisu w formie "wrzutki legislacyjnej” może budzić wątpliwości prawne i proceduralne.
Ostatecznie członkowie komisji zdecydowali się odrzucić poprawkę Lewicy. Mimo to, według nieoficjalnych źródeł przywoływanych przez Portal Samorządowy, temat nie został definitywnie zamknięty. Pojawiają się sygnały, że pomysł wprowadzenia darmowego pół litra wody dla klientów może powrócić podczas prac w Senacie, tym razem z dłuższym vacatio legis, co pozwoliłoby branży gastronomicznej lepiej przygotować się do potencjalnych nowych regulacji.





































