biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Nie jeden, ani dwa, a sześć dodatkowych dni wolnych od pracy. Decyzja w rękach Karola Nawrockiego
Sebastian Mikiel
Sebastian Mikiel 17.06.2025 14:02

Nie jeden, ani dwa, a sześć dodatkowych dni wolnych od pracy. Decyzja w rękach Karola Nawrockiego

dzień wolny od pracy
fot. Towfiqu barbhuiya/canva

Zapowiadana od lat rewolucja w kalendarzu dni ustawowo wolnych od pracy nabrała tempa – i zaraz potem ugrzęzła w proceduralnym korku. Do Kancelarii Prezydenta trafiła nowa petycja, a decyzję w tej sprawie podejmie już zapewne nowy prezydent - Karol Nawrocki. Jakie daty uwzględniono w piśmie? Niewykluczone, że Polacy wreszcie zbliżają się do chwili, w której odpoczynek podczas długich weekendów w maju i czerwcu przestaną wymagać od pracowników urlopowych akrobacji.

Czy Polacy umieją w "work-life balance"? Weekendowe „mostki” pod lupą rządzących

Polscy pracownicy od dekad perfekcyjnie wykorzystują kalendarz do tworzenia sobie mini‑wakacji. Kiedy święto przypada w czwartek, jak Boże Ciało, czarny pas w „mostkowaniu” każe łyknąć urlop w piątek, by cieszyć się czterodniowym wypoczynkiem. Statystyki urlopowe z systemu ZUS co roku potwierdzają tę samą, rosnącą tendencję – a pracodawcy narzekają, że wydajność produkcji w piątek po dużym święcie spada nawet o kilkadziesiąt procent.

Rządowi stratedzy widzą w tym obrazku coś więcej niż tylko wakacyjne kombinacje. W kancelariach coraz głośniej mówi się o potrzebie „ujednolicania rytmu pracy i odpoczynku”, co w praktyce może oznaczać albo wprowadzenie dodatkowego wolnego, albo – przeciwnie – „uszczelnienie” systemu zwolnień i urlopów. Drugi wariant kłóci się jednak z narastającą presją społeczną na work‑life balance.

Choć pomysł administracyjnego poszerzenia kalendarza brzmi śmiało, pierwsze szkice ustawy nie zdradzały szczegółów: ograniczano się do sygnałów, że „analizowane są rozwiązania funkcjonujące w krajach zachodnich”. To wystarczyło, by temat natychmiast podbił media ekonomiczne i wywołał falę spekulacji, który dzień miałby zostać wpisany na listę wolnych.

Boże Ciało.jpg
Fot. Adam Burakowski/East News
Dorota Sierakowska, Adam Glapiński, Krzysztof Paszyk
Rządowy program do kosza? Dorota Sierakowska dla BiznesInfo: „Pojawiają się głosy krytyki”
Tylu Ukraińców pobiera emerytury z KRUS. Polscy rolnicy nie mogą uwierzyć w skalą zjawiska Groźna choroba zwierząt rozprzestrzenia się w Polsce. Potwierdzono kilkadziesiąt nowych ognisk

Kalendarz świąt kontra ekonomia i demografia

Kiedy projekt ustawy trafił do kancelaryjnych konsultacji, zderzyły się dwie szkoły myślenia. Zwolennicy rozszerzenia kalendarza przekonywali, że „praca nie jest już liniowym procesem od poniedziałku do piątku” – a rozproszone dni wolne zwiększają popyt w sektorze turystycznym i usługowym. Z kolei przeciwnicy przypominali głośne wyliczenia sprzed dekady, według których dodatkowy dzień wolny miałby kosztować PKB nawet kilkanaście miliardów złotych.

Argument gospodarczy szybko ustąpił miejsca demografii. Urzędnicy wskazywali, że Polska notuje najniższy wskaźnik dzietności w UE (1,16), a rozwiązania ułatwiające „zamykanie firm na dłużej” mogą uderzyć w dochody rodzin i w ostatniej kolejności – w liczbę urodzeń. W takim klimacie petycja obywatelska postulująca poszerzenie listy świąt aż o sześć nowych dat wydała się politycznym granatem.

Mimo to dokument – niepodpisany nazwiskiem, ale poparty tysiącami wirtualnych głosów – w maju oficjalnie wpłynął do Kancelarii Prezydenta. I to tu zaczęła się gra, która może zmienić majówkowe i czerwcowe zwyczaje na lata. 

Zwolennicy dłuższego wypoczynku widzą w petycji szansę na przejrzysty kalendarz i impuls dla sektora usług. Krytycy ostrzegają przed rosnącym rachunkiem dla budżetu i firmy produkcyjnej. Ostateczne słowo należy do Pałacu Prezydenckiego – a czas ucieka, bo planowanie urlopów na 2025 już ruszyło

Nowy projekt: sześć dodatkowych dni wolnych i kosztowny rachunek dla biznesu

Kulisy patowej sytuacji ujrzały światło dzienne 17 czerwca, gdy do opinii publicznej trafiła treść obywatelskiej petycji wraz ze wstępną analizą legislacyjną. Kluczowa propozycja jest konkretna: 

  • Wielki Czwartek, 
  • Wielki Piątek, 
  • 2 maja, 
  • piątek po Bożym Ciele, 
  • 2 listopada
  • 31 grudnia 

Wyżej wymienione daty miałyby stać się nowymi dniami ustawowo wolnymi od pracy. W praktyce oznacza to, że piątek po Bożym Ciele 2025 roku mógłby być ostatnim, w którym trzeba sięgać po urlop.

Nie brak jednak ostrzeżeń ze strony ekonomistów, którzy studzą społeczny entuzjazm

Pojawiają się wyliczenia, że każdy dodatkowy dzień wolny kosztuje gospodarkę kilkanaście miliardów złotych, ale one są zawyżone. Nie wszystkie branże stają, służby pracują normalnie, a wiele zakładów i tak nie działa na sto procent przez siedem dni w tygodniu – zauważa Marek Zuber, cytowany przez money.pl.

Według Zubera największym realnym kosztem jest chaos kadrowy w firmach produkcyjnych, które "potrzebują stałego rytmu, by nie ponosić strat z powodu przestojów linii i dodatkowych rozruchów”. Jednak nawet on przyznaje, że piątek po Bożym Ciele to dla wielu przedsiębiorstw martwy dzień: część załogi bierze urlop, inni próbują zdobyć „jednodniowe L4”. Ustawowe przesunięcie wolnego mogłoby – paradoksalnie – uporządkować sytuację i zmniejszyć skalę fikcyjnych zwolnień.

Nowe dni wolne do pracy. Decyzja w tej sprawie może należeć do Karola Nawrockiego

Kancelaria Prezydenta ma trzy ścieżki działania: przedłożyć własny projekt ustawy w Sejmie, przekazać sprawę odpowiedniemu ministerstwu lub odstąpić od inicjatywy. Decyzja prawdopodobnie przypadnie nowo zaprzysiężonemu prezydentowi Karolowi Nawrockiemu, który obejmie urząd 6 sierpnia, o ile wcześniej Sąd Najwyższy nie zadecyduje o ponownym przeprowadzeniu wyborów prezydenckich. 

Czytaj więcej: "Cuda przy urnach" w II turze. Nowy ruch PKW ws. wyborów prezydenckich, padła kluczowa data

Chociaż otoczenie głowy państwa nie komentuje prywatnie losów petycji, prawnicy przypominają, że wpisanie nowych świąt do kalendarza wymaga zwykłej większości w Sejmie – a to, przy napiętej arytmetyce parlamentarnej, może okazać się kluczową przeszkodą. Czy piątek stanie się nowym świętem, czy pozostanie polską szkołą „mostkowania”? Odpowiedź padnie jeszcze tego lata.

nawrocki.jpg
Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Tymczasem pracownicy już planują przyszłoroczne urlopy. Jeżeli inicjatywa ugrzęźnie w sejmowych korytarzach, maj i czerwiec 2025 pozostaną przy starym schemacie „bierz jeden dzień, zyskujesz cztery”. Jeśli jednak projekt przejdzie – Boże Ciało stanie się początkiem najdłuższego weekendu w roku bez konieczności ruszania puli urlopowej. Dla części firm to ułatwienie w planowaniu produkcji; dla innych – kolejny impuls do przesuwania terminów dostaw.

Eksperci HR już ostrzegają: wolny 31 grudnia mógłby oznaczać, że trzy miliony Polaków technicznie nie „dobiłyby” do wymaganych godzin rocznego etatu, co pociąga za sobą lawinę kadrowych poprawek. Związkowcy odpowiadają, że „kalendarza pracy nie powinno się tworzyć wyłącznie pod arkusze w Excelu", a badania OECD dowodzą, iż kraje z większą liczbą świąt nie cierpią na spadek produktywności, jeśli równolegle rośnie automatyzacja procesów.

W tle pozostaje wątek finansów publicznych: każde wolne powoduje mniejszy wpływ składek do ZUS, ale zarazem pobudza wydatki konsumenckie. W 2024 r. długie weekendy wygenerowały – według Polskiej Organizacji Turystycznej – dodatkowe 1,8 mld zł obrotu w branży hotelarskiej i gastronomicznej. Czy państwo będzie gotowe oddać część podatków z dnia roboczego, by zyskać na turystyce? Rachunek wciąż trwa.

BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: