Atak Izraela na Iran. Ceny wystrzeliły w górę, na rynku widać niepokojący trend

Nad ranem w piątek 13 czerwca Izrael zbombardował dziesiątki celów w Iranie. Premier Benjamin Netanjahu ostrzegł, że będzie to długotrwała operacja mająca na celu uniemożliwienie Teheranowi zbudowania broni atomowej. Zaognienie konfliktu na Bliskim Wschodzie odbiło się bezpośrednio na kondycji światowej gospodarki, a skutki tego odczuwamy również w naszych codziennych wydatkach. Zdaniem analityków różnicę w rachunkach będziemy mogli najpewniej zauważyć już w ten weekend.
Zmasowane uderzenie Izraela na Iran
W nocy z 12 na 13 czerwca 2025 roku Izrael rozpoczął ofensywę militarną przeciwko Iranowi w ramach operacji pod kryptonimem „Powstający Lew”. Siły powietrzne zaatakowały kluczowe cele, w tym ośrodek wzbogacania uranu w Natanz, fabryki pocisków balistycznych oraz strategiczną infrastrukturę w rejonie Teheranu.
Czytaj więcej: Izrael uderza w Iran, jest groźba odwetu. Wiadomo, co z ewakuacją Polaków z Bliskiego Wschodu
Według informacji opublikowanych przez „Jerusalem Post”, uderzenie poprzedziła przemyślana kampania dezinformacyjna. Otoczenie premiera Benjamina Netanjahu celowo wprowadzało media w błąd, sugerując, że szef rządu wybiera się na rodzinne wakacje oraz zamierza uczestniczyć w ślubie syna – wszystko po to, by zmylić irański wywiad i obniżyć poziom gotowości obronnej przeciwnika.
Decyzja o przeprowadzeniu ataku została jednogłośnie zatwierdzona przez członków izraelskiego gabinetu, którzy jednocześnie zobowiązali się do zachowania tajemnicy. Władze izraelskie nie komentowały doniesień o rzekomym konflikcie z administracją Stanów Zjednoczonych, która do ostatniej chwili starała się rozwiązać napięcia dyplomatycznie, ostrzegając Izrael przed eskalacją – także ustami Donalda Trumpa. Premier Netanjahu określił działania Izraela jako „prewencyjny atak wyprzedzający”, który, jak się okazuje, był przygotowywany od wielu miesięcy. Jednocześnie wzrost napięcia między Izraelem a Iranem wywołał falę niepewności na globalnych rynkach, co przełożyło się na znaczące wzrosty cen surowców.

Świat reaguje na eskalację na Bliskim Wschodzie. Ropa naftowa w "ogniu krzyżowym"
“Operacja Powstającego Lwa” miała na celu powstrzymanie postępów Iranu w zakresie rozwoju broni nuklearnej. Jak donoszą media, w wyniku nalotów zginęło całe najwyższe dowództwo irańskich sił zbrojnych, w tym sam szef Sztabu Generalnego, co może znacząco osłabić zdolności obronne i organizacyjne Islamskiej Republiki Iranu. W odpowiedzi na zmasowany atak Najwyższy Przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei zapowiedział, że Izrael zostanie ”surowo ukarany”. W oczekiwaniu na atak rakietowy i dronowy w odwecie Izrael ogłosił specjalny stan wyjątkowy.
Rynki błyskawicznie zareagowały na informacje o zakrojonym na szeroką skalę ataku powietrznym Izraela i możliwych przygotowaniach Iranu do kontrataku, co jest dość klasyczną reakcją na geopolityczne napięcia. Znaczące wzrosty cen surowców można zaobserwować w szczególności na przykładzie ropy naftowej.
Cena ropy Brent – będącej globalnym punktem odniesienia – wzrosła aż o ponad 10 proc. w odpowiedzi na eskalację działań militarnych, osiągając pułap nienotowany od stycznia. O 06:12 czasu polskiego kontrakty terminowe na Brent podrożały o 4,60 USD, co stanowiło wzrost o 6,63 proc., osiągając poziom 73,96 USD za baryłkę. W ciągu dnia surowiec osiągnął maksimum na poziomie 78,50 USD – najwyższym od 27 stycznia. Podobną dynamikę odnotowano w przypadku amerykańskiej ropy West Texas Intermediate, której cena skoczyła o 4,99 USD (czyli 7,33 proc.) do 73,03 USD, a w szczytowym momencie sięgnęła 77,62 USD – najwyżej od 21 stycznia. Eksperci ING zauważają, że tak dynamicznych skoków cen surowców energetycznych nie notowano nawet po ataku Rosji na Ukrainę w 2022 roku.
Ewentualna wojna w regionie Zatoki Perskiej uderzy po kieszeni również Polaków. Jeżeli bieżąca sytuacja nie uspokoi się, spodziewany wzrost cen hurtowych paliw odbija się zarówno na kosztach tankowania samochodu, jak i na cenach podstawowych produktów w sklepach.

Strategie inwestorów w czasie niepewności. Konflikt podbija ceny złota
Jak podkreśliła Vandana Hari, analityczka z Vanda Insights, w rozmowie z BBC, inwestorzy i handlowcy obawiają się, że konflikt może wymknąć się spod kontroli i doprowadzić do poważnych zakłóceń w dostawach ropy z regionu. W najbardziej pesymistycznym scenariuszu Iran mógłby zablokować Cieśninę Ormuz – jeden z kluczowych morskich szlaków transportu ropy, przez który przepływa około 20 proc. światowego wydobycia tego surowca. Przez Cieśninę przypływają ładunki z Arabii Saudyjskiej, Iraku, Iranu, Kuwejtu, Kataru, Bahrajnu i ZEA, zaś głównymi odbiorcami są Chiny, Indie, Japonia, Stany Zjednoczone i Europa Zachodnia. Taka sytuacja mogłaby poważnie zdestabilizować globalne rynki energetyczne i jeszcze bardziej podbić ceny.
Część traderów operujących na rynku ropy w Singapurze zaznaczyła jednak, że na tym etapie trudno jeszcze ocenić, czy sytuacja realnie zagrozi dostawom surowca z regionu. Kluczowe znaczenie będzie miała odpowiedź Iranu oraz ewentualne działania podejmowane przez Stany Zjednoczone, w tym szósta już runda amerykańsko-irańskich rozmów o porozumieniu nuklearnym, do której ma dojść w niedzielę.
W obliczu rosnącego ryzyka inwestorzy przenieśli się również w kierunku tzw. „bezpiecznych przystani” – aktywów, które tradycyjnie zyskują na wartości w czasach kryzysu. Wzrosty odnotowały między innymi złoto i frank szwajcarski, które ponownie potwierdziły swoją rolę jako stabilne instrumenty w okresach globalnej niepewności i napięć geopolitycznych. Cena złota wzrosła o 1,5 proc., osiągając około 3434 USD za uncję, zbliżając się tym samym do historycznego maksimum wynoszącego 3500,05 USD, ustanowionego w kwietniu.






































