biznes finanse video praca handel Eko Energetyka polska i świat
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Finanse > Uważaj na to na parkingu pod dyskontami. Jedna decyzja grozi surową karą
Julia Bogucka
Julia Bogucka 29.06.2025 18:05

Uważaj na to na parkingu pod dyskontami. Jedna decyzja grozi surową karą

Biedronka parking
Fot. Maksym Kozlenko/Wikimedia Commons

Klienci dyskontów, szczególnie ci zmotoryzowani, mają kolejny powód do obaw. Do tej pory to biletomaty wywoływały skrajne emocje, szczególnie kiedy zapomniało się o ich obecności. Teraz pojawiło się kolejne zagrożenie, z którym muszą się zmagać. Ta jedna decyzja grozi surową karą, a zakupy mogą się okazać droższe niż zazwyczaj.

Odwiedziny w tych miejscach to codzienność Polaków

Dyskonty stały się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i codziennych elementów krajobrazu handlowego w Polsce. Dla wielu rodzin zakupy w Biedronce, Lidlu czy Netto to nie tylko kwestia wyboru — to codzienna rutyna, osadzona głęboko w stylu życia. Sklepy te wyrastają na rogu niemal każdej ulicy, oferując szeroki asortyment produktów spożywczych i przemysłowych, często w bardzo przystępnych cenach.

Największym i najpopularniejszym dyskontem w Polsce jest bez wątpienia Biedronka. Sieć należąca do portugalskiej Grupy Jeronimo Martins posiada już ponad 3 700 sklepów w całym kraju. To gigant, który zdominował zarówno duże miasta, jak i mniejsze miejscowości.

biedronka sklep logo.jpg
Fot. Nickispeaki/Wikimedia Commons

Drugim graczem, który regularnie walczy o serca (i portfele) Polaków, jest Lidl. Z liczbą ok. 900 placówek, niemiecka sieć stawia na jakość, produkty premium i zdrową żywność. Jednocześnie ceny wciąż pozostają konkurencyjne, co sprawia, że Lidl przyciąga klientów z klasy średniej i młodszych pokoleń.

Dziś trudno wyobrazić sobie życie przeciętnej polskiej rodziny bez dyskontów. Według badań, aż ponad 40 proc. wartości rynku FMCG (żywność, chemia domowa, napoje) przypada właśnie na nie. Lidl i Biedronka regularnie pojawiają się na listach zakupowych większości konsumentów, a ich udziały w rynku stale rosną.

Odwiedzając popularne dyskonty, należy jednak o czymś pamiętać. Chwila nieuwagi może kosztować rodzinę tyle, co zakupy.

Już nie tylko tym ryzykujemy na parkingach

Do tej pory największym dramatem klientów dyskontów były biletomaty, które są umieszczane na parkingach. Nie chodzi o sam obowiązek, a o pamiętanie o nim. Urządzenia te wymuszają pobranie bezpłatnego biletu umożliwiającego darmowy postój przez 60-90 minut. W praktyce należy wjechać, pobrać paragon i włożyć go za szybę, aby móc korzystać z parkingu bez opłat.

Sieci handlowe starają się zapobiegać sytuacjom, gdy parkingi są zajmowane przez osoby niezwiązane z zakupami, np. mieszkańców okolicy lub kierowców korzystających z transportu publicznego. Wprowadzenie parkomatów ma zabezpieczyć miejsca dla klientów sklepów.

parkomat.jpg
Fot. deteetarkan/Getty Images/CanvaPro

Brak biletu (lub nieumieszczenie go za szybą) skutkuje wezwaniem do zapłaty – najczęściej w wysokości 100-150 złotych. Liczba takich wezwań do UOKiK rośnie — między 2020 a 2023 rokiem zanotowano prawie trzykrotny wzrost skarg od kierowców. Takie wezwania od operatorów to umowne opłaty (czyli "rachunki”), a nie mandaty. Jednak jeśli operator ma regulamin, zarejestrował wjazd (poprzez bilet) i zebrał dane właściciela pojazdu (CEPiK), może próbować dochodzić opłaty sądownie.

Od kilku dobrych lat jest to bolączka kierowców, którzy wybierają się na zakupy. Pamiętanie o pobraniu biletu nie jest takie oczywiste, szczególnie że biletomaty nie są jeszcze standardem, szczególnie w mniejszych miejscowościach.

Okazuje się jednak, że pojawił się nowy problem związany z parkingami pod popularnymi dyskontami. W ten sposób również można się nabawić kary, tym razem takiej, którą trzeba koniecznie opłacić. Kierowcy powinni o tym wiedzieć już teraz.

Zobacz: Od 1 lipca nowe zasady na plażach i w parkach w turystycznym raju. Jeśli to zrobisz, czeka Cię mandat

Ten czyn pod Lidlem lub Biedronką grozi surową karą

Na parkingach przed popularnymi dyskontami, jak Lidl czy Biedronka, coraz częściej można spotkać stanowiska do ładowania samochodów elektrycznych. To element ekologicznej transformacji i krok w stronę użytkowników nowoczesnych aut. Jednak coraz więcej kierowców zastanawia się: co grozi za zaparkowanie na takim miejscu — zwłaszcza jeśli auto nie jest ładowane?

W mediach regularnie pojawiają się informacje o możliwych karach sięgających nawet 5000 zł. To kwota, która działa na wyobraźnię. Rzeczywistość jednak wygląda nieco inaczej — jak pokazuje analiza serwisu auto-swiat.pl, wysokość mandatów za nieuprawnione zajmowanie miejsc do ładowania jest znacznie niższa, choć wciąż może uderzyć po kieszeni.

Miejsca przeznaczone do ładowania aut elektrycznych są zwykle wyraźnie oznakowane — zarówno znakami pionowymi, jak i poziomymi. Często pojawia się symbol “EV” lub ”EE”, a także specjalna „koperta”. Co ważne, nie wystarczy, że auto jest elektryczne. Aby móc tam parkować, pojazd musi być w trakcie ładowania. Jeśli nie jest — nawet jeśli to elektryk — parkowanie w tym miejscu może zostać uznane za wykroczenie.

Choć w Kodeksie wykroczeń istnieje przepis mówiący o możliwości nałożenia grzywny do 5000 zł, w praktyce takie sytuacje niemal się nie zdarzają. Zwykle policja lub straż miejska nakładają mandat w wysokości około 100 zł. Zdarza się też, że kierowca otrzymuje 1 punkt karny.

Na wysokość mandatu wpływa też zachowanie kierowcy — agresja lub próby tłumaczenia się "brakiem miejsc” mogą skończyć się surowszą reakcją funkcjonariuszy.

BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: