Przypomnijmy, że ustawa ws. głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich została uchwalona przez Sejm 6 kwietnia. Następnie ustawa trafiła do Senatu, który wykorzystał przysługujący mu miesięczny okres na zajęcie stanowiska w sprawie dokumentu. Ostatecznie izba wyższa parlamentu 5 maja zagłosowała przeciw wyborom kopertowym. Dwa dni później Sejm odrzucił sprzeciw Senatu.Praktycznie do ostatnich chwil ważyły się w Sejmie losy ustawy ws. wyborów korespondencyjnych z uwagi na spór wokół tej kwestii w szeregach koalicjanta Prawa i Sprawiedliwości – Porozumienia Jarosława Gowina. Ostatecznie partia byłego wicepremier poparła ustawę. Stało się to po tym, jak w środę wieczorem doszło do porozumienia w tej sprawie miedzy Gowinem a prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. We wspólnie wydanym stanowisko poinformowano, że „"po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie".Porozumienie to jasno wskazywało, że do wyborów nie dojdzie w pierwotnie planowanym terminie czyli w niedziele 10 maja (data ta do niemal ostatniego momentu forsowana była przez PiS). Nie wskazano jednak żadnej innej możliwej daty przeprowadzenia wyborów. Medialne spekulacje wskazywały datę 12 lipca (pisała o tym 300polityka.pl), zaś niektórzy członkowie rządu sugerowali, że do głosowania może dojść jeszcze w czerwcu.Część komentatorów wskazuje jednak, że szybki podpis prezydenta daje marszałek Sejmu Elżbiecie Witek możliwość wyznaczenia terminu wyborów na sobotę 23 maja. Przypomnijmy, że za sprawą tej ustawy marszałek Sejmu ma prawo do zmiany terminu wyborów, a 23 maja to ostatni konstytucyjny termin w jakim mogą odbyć się wybory głowy państwa.
O imprezie zorganizowanej przez posła PiS pisze „Super Express”. Przyjęcie odbyło się w piątek, zaledwie dwa dni po konferencji premiera Mateusza Morawieckiego w trakcie której ogłosił zamknięcie placówek oświatowych, a także kin i teatrów. Podczas konferencji szef rządu apelował do Polaków, by unikali dużych skupisk, by nie zwiększać ryzyka zarażeniem koronawirusem.
Andrzej Duda zapowiedział wprowadzenie emerytur stażowych jeszcze jako kandydat na prezydenta w kampanii wyborczej w 2015 roku. Obietnica ta zapewniła ówczesnemu kandydatowi poparcie NSZZ "Solidarność" w wyborach.Pierwotna propozycja zakładała wprowadzenie emerytur stażowych dla kobiet po 35 latach pracy i dla mężczyzn po 40 latach pracy. Z uwagi na znaczące koszty tej propozycji (ok 13 mld zł rocznie), w kolejnych latach była ona modyfikowana (zakładano prawo do emerytury dla kobiet i mężczyzn po 40 latach pracy). Finalnie w trakcie kończącej się kadencji pomysłu nie wprowadzono i - jak informuje "Wyborcza" ostatecznie z niego zrezygnowano.
Płaca minimalna w ostatnim czasie jest jednym z najbardziej gorących tematów gospodarczych, jeśli chodzi o politykę. Po zapowiedziach z września tego roku, jakoby w najbliższych latach ta miała zwiększyć swoją wartość najpierw w 2020 roku do poziomu 2600 złotych brutto, a w 2024 już 4 tys. złotych, pomysł został złajany krytyką. Nie tylko przez polityków opozycji, ale także przez ekonomistów którzy wskazywali, że płaca minimalna na tym poziomie uderzy w wielu przedsiębiorców, ale też Polaków zarabiających ustawowe minimum.Wczoraj informowaliśmy o analizie rynku przeprowadzonej przez analityków Credit Agricole, wynika z niej, że nagły, niewspółmierny do wzrostu gospodarki wzrost płacy minimalnej zagraża 200 tys. Polaków, którzy stracą pracę. Program krytykowała także minister przedsiębiorczości i technologii, Jadwiga Emilewicz, która oświadczyła, że jest przeciwniczką prostego podnoszenia płacy minimalnej. Teraz głos w sprawie zabrał także prezydent, Andrzej Duda. Mocne słowa głowy państwa rozbrzmiały podczas spotkania w Biłograju.
Ustawa sprawia, że stawka PIT zostanie obniżona z 18 proc. do 17 proc. i podwyższy koszty uzyskania przychodów. Aktualizacja przepisów będzie dotyczyć ok. 25 mln Polaków.