Abonament RTV zostanie zlikwidowany. Właśnie ogłoszono, co go zastąpi
W Polsce przez lata funkcjonował abonament RTV, którego ściągalność była jednak znikoma. Eksperci alarmowali, że system ten nie działa, jednak żadna koncepcja zmiany nie była wystarczająca. Resort w końcu doszedł jednak do konsensusu. Światło dzienne ujrzała nowelizacja ustawy, wiadomo, co się w niej znajduje.
Abonament RTV funkcjonował przez lata
Abonament radiowo-telewizyjny to technicznie opłata, którą powinno uiszczać każde gospodarstwo domowe posiadające sprawny odbiornik radiowy lub telewizyjny. Obowiązek ten wynika bezpośrednio z ustawy, a jego rejestracji należy dokonać w placówce Poczty Polskiej. W 2025 roku Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ustaliła stawki na poziomie 8,70 zł miesięcznie za radioodbiornik oraz 27,30 zł miesięcznie za telewizor lub oba urządzenia. Środki te mają w teorii zasilać media publiczne.
W Polsce status ten posiadają Telewizja Polska (TVP), Polskie Radio (wraz z 15 regionalnymi rozgłośniami) oraz Polska Agencja Prasowa (PAP). Misja tych instytucji, określona w Ustawie o radiofonii i telewizji, jest szeroka. Mają one obowiązek dostarczania społeczeństwu zróżnicowanych informacji, bogatej oferty kulturalnej, edukacyjnej i rozrywkowej. Kluczowe jest jednak to, że misja ta ma być realizowana w sposób obiektywny, pluralistyczny i wyważony, służąc dobru ogółu, a nie interesom partykularnym. Problem polega na tym, że cały ten system opiera się na fundamencie, który nie istnieje.

Ściągalność abonamentu RTV jest na dramatycznie niskim poziomie. Według danych KRRiT z opłat zwolnionych jest ok. 3,7 mln gospodarstw domowych, głównie ze względu na wiek (ukończone 75 lat), niepełnosprawności (I grupa inwalidzka) czy status kombatanta. Jednak szacuje się, że realnie opłatę wnosi jedynie około 30 proc. zobowiązanych. Poczta Polska, choć wyposażona w narzędzia egzekucyjne, od lat nie jest w stanie uszczelnić systemu. To doprowadziło do patologii, w której media publiczne, nie mogąc utrzymać się z abonamentu, są uzależnione od corocznych decyzji politycznych. Rządzący, zamiast zreformować system, od lat przyznają TVP i Polskiemu Radiu tzw. rekompensaty z budżetu państwa za utracone wpływy. W ostatnich latach kwoty te regularnie oscylowały wokół 2 do 3 miliardów złotych rocznie.
Systemy finansowania mediów publicznych
Polska nie jest jedynym krajem, który mierzy się z wyzwaniem stabilnego i niezależnego finansowania mediów publicznych w erze cyfrowej. W Europie dominują trzy główne modele, choć każdy ma swoje lokalne warianty. Najbardziej znany jest brytyjski, oparty na opłacie licencyjnej (BBC License Fee). Jest ona powiązana nie tylko z posiadaniem telewizora, ale także z oglądaniem treści na żywo lub w serwisie VOD nadawcy (BBC iPlayer). System ten, choć historycznie skuteczny, również boryka się z rosnącą liczbą osób rezygnujących z tradycyjnej telewizji.
Znacznie wyższą skuteczność, ale i koszty społeczne, ma model niemiecki. Tamtejszy Rundfunkbeitrag to opłata pobierana per gospodarstwo domowe, niezależnie od faktu posiadania odbiornika. Egzekucją zajmuje się dedykowana agencja, a skuteczność jest bliska stu procentom. Trzecim popularnym rozwiązaniem, stosowanym m.in. w krajach skandynawskich, jest finansowanie budżetowe powiązane z podatkami. W Finlandii funkcjonuje tzw. podatek Yle, pobierany procentowo od dochodów razem z podatkiem PIT, co czyni go systemem progresywnym.

Przez lata w Polsce pojawiały się różne koncepcje reformy. Najgłośniejszą była propozycja wprowadzenia powszechnej opłaty audiowizualnej, która miałaby być doliczana automatycznie do rachunku za energię elektryczną. Pomysł ten budził jednak ogromny opór społeczny i wątpliwości prawne, m.in. Rzecznika Praw Obywatelskich, dotyczące łączenia dwóch różnych zobowiązań. Inne koncepcje, jak powiązanie opłaty z deklaracją PIT lub CIT, również upadały na etapie politycznych uzgodnień, głównie z obawy przed oskarżeniami o wprowadzanie nowych podatków. W efekcie Polska utknęła w systemie dualnym: fikcyjnego abonamentu i realnych, lecz uznaniowych, rekompensat budżetowych. Teraz wszystko stało się jasne.
Abonament RTV zniknie, wiadomo, co go zastąpi
Wygląda na to, że era abonamentu RTV w Polsce definitywnie dobiega końca. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, trwają zaawansowane prace nad projektem ustawy, który całkowicie likwiduje dotychczasową opłatę. W zamian media publiczne mają otrzymywać stałą, coroczną dotację celową bezpośrednio z budżetu państwa. Kwota, która pojawia się w kontekście projektu, to około 2,5 miliarda złotych rocznie. To mniej niż ostatnia rekordowa rekompensata, która sięgnęła blisko 3 miliardów, ale wciąż wielokrotnie więcej, niż udawało się zebrać z abonamentu RTV.
Zwolennicy tego rozwiązania wskazują na oczywiste zalety. Przede wszystkim kończy ono prawną fikcję, jaką jest obecnie abonament. System staje się transparentny: państwo finansuje media publiczne. Znika też kosztowny i nieefektywny system poboru opłat przez Pocztę Polską. Teoretycznie zapewnia to mediom stabilne, przewidywalne finansowanie, zamiast corocznej niepewności związanej z polityczną batalią o przyznanie rekompensaty. Krytycy podnoszą jednak fundamentalne obawy, które stanowią sedno problemu. Kluczowe ryzyko to jeszcze większe, niemal całkowite, uzależnienie mediów publicznych od pieniędzy kontrolowanych bezpośrednio przez rządzącą większość.
Taki model, choć formalnie czystszy niż dotychczasowe "rekompensaty", może prowadzić do silniejszej presji politycznej i cenzury ekonomicznej. Jeśli minister finansów lub większość sejmowa decyduje co roku o wysokości dotacji, media stają się zakładnikiem bieżącej polityki. Europejskie standardy dążą do tworzenia buforów (jak niemiecka komisja KEF czy brytyjski Royal Charter), które izolują finansowanie od bezpośrednich decyzji rządu. Projekt Ministerstwa Kultury na razie o takich bezpiecznikach nie wspomina. Reforma, która rozwiązuje problem ściągalności, może więc jednocześnie pogłębić kryzys niezależności mediów, zamieniając je formalnie z publicznych w państwowe.