Debata Trzaskowski-Nawrocki. Nieoczywista kwestia powracała jak mantra

W dzisiejszej telewizyjnej konfrontacji Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z formatem, który rzeczywiście można porównać klasyczną debatą, jaką w latach 60. wprowadzili do kultury politycznej Zachodu Kennedy i Nixon. Ze wszystkimi mankamentami, przeniesieniem dyskursu na płaszczyznę emocji i naciskiem na bon moty, a nie przygotowanie merytoryczne. Spostrzeżeń można poczynić wiele, jednak jedno przebija się szczególnie.
Decydująca debata pomiędzy Rafałem Trzaskowskim i Karolem Nawrockim. Dominowała jedna kwestia, choć można było to przeoczyć
W 1984 r. Ronald Reagan ubiegał się o reelekcję na urząd prezydenta USA i w tym celu skonfrontował się w telewizyjnej bezpośredniej debacie z Walterem Mondalem. Mondale miał wówczas 56 lat, Reagan 73. Reagan został zapytany, czy w swoim wieku jest przygotowany na sprawowanie urzędu prezydenta USA, który – jak to było podczas kryzysu kubańskiego – wymagał od Johna F. Kennedy'ego przez kilka krytycznych dni niemal całkowitej rezygnacji ze snu. Reagan odpowiedział:
Nie chcę, aby wiek stał się przedmiotem tej kampanii i zapewniam, że nie będę wykorzystywał wieku mojego oponenta i jego braku doświadczenia w celach politycznych.
Błyskotliwa odpowiedź "staruszka" Reagana, po której roześmiał się nawet sam Mondale przeszła do historii. Dziś w debacie humoru i lekkości zdecydowanie zabrakło, a kwestia braku doświadczenia okazała się dominantą.

Taryfa ulgowa dla politycznego debiutanta
Jeszcze przed wczorajszą rozmową Karola Nawrockiego ze Sławomirem Mentzenem pojawiały się głosy, że na korzyść kandydata popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość gra jego polityczne nieopierzenie. Kandydatowi, który dotąd nie piastował stanowisk stricte politycznych, rzekomo wolno więcej. Przede wszystkim dopuszcza się to, że wielu zakulisowych niuansów, ale też konkretnych danych Nawrocki ma prawo nie znać.
Już wczoraj takie przekonanie nie zdawało to egzaminu, gdy Mentzen rozpoczął wykładać wcale nieskomplikowane opinie dot. przyczyn inflacji, zaś Karol Nawrocki nawet nie krył, że nic z tego nie rozumie. Sztab Rafała Trzaskowskiego uważnie obejrzał wczorajszy wywiad. I poczuł krew.
Brak politycznego doświadczenia nie grał dziś na korzyść Karola Nawrockiego
Zarówno w kwestii opieki zdrowotnej, jak i polityki międzynarodowej czy w końcu relacji Polski z Unią Europejską Rafał Trzaskowski konsekwentnie punktował brak doświadczenia i zwykłą niewiedzę Karola Nawrockiego. Już w kwestii zdrowia publicznego można było się spodziewać, że rząd Donalda Tuska będzie ciążyć Trzaskowskiemu, jednak ten skrupulatnie przenosił dyskusję na sytuację w Warszawie.
W debacie niestety nie poruszamy się w płaszczyźnie faktów, lecz impresji i kandydat KO był w stanie przekonywać, że opieka zdrowotna w Warszawie stoi na względnie wysokim poziomie. Trudno zresztą, żeby na tle reszty kraju w największym i najbogatszym mieście było inaczej. Rzecz w tym, że Trzaskowskiemu można było cokolwiek zarzucić, bo ma on jakiekolwiek doświadczenie. W debacie przeciw Nawrockiemu udało się wykorzystać, że kandydat popierany przez PiS jest odporny na podobne argumenty, bo zwyczajnie żadnego doświadczenia nie ma.

Podobnie było w kwestiach relacji Polski z Unią Europejską. Nie można odmówić Trzaskowskiemu, że był on eurodeputowanym i siłą rzeczy więcej wie o tym, jak działają je niekiedy bardzo złożone tryby europejskiej biurokracji. Wystarczyło pytanie o to, jak wiele państw jest potrzebnych do tego, by stworzyć w UE koalicję przeciwko umowie z krajami Mercosur, by znów rzeczone nieopierzenie Karola Nawrockiego zagrało na jego niekorzyść.
Jak na ironię pytanie Trzaskowskiego jest bezzasadne, bo w aktualnym kształcie umowy Mercosur formalnie nie da się jednostronnie wypowiedzieć. Choć tak powinien odpowiedzieć kandydat popierany przez PiS, podobne słowa nie padły – zamiast tego na ekranach milionów telewizorów widniał Karol Nawrocki, który znów niezbyt wie, o czym mowa.
Przykłady można mnożyć. Karol Nawrocki cytował Saryusza-Wolskiego, który miał udział w ukształtowaniu doświadczeń Rafała Trzaskowskiego, a dziś wypowiada się o nim jednoznacznie niepochlebnie. Kandydat KO znów był w stanie przekuć to na swoją korzyść – nie dość, że uniknął zniżenia się do odpowiadania krytyką Saryusza-Wolskiego, to jeszcze docenił doświadczenie pracy z nim. Doświadczenie, które ma, czego nie można powiedzieć o Nawrockim.
Dalej Karol Nawrocki wysunął słuszny argument o zaniedbania w kwestii zbrojeń, zwłaszcza produkcji amunicji, który ciągnie się zresztą także za PiS-em. Trzaskowski odpowiedział wskazaniem najnowszych europejskich umów z marca br., które są największą w historii UE mobilizacją na rzecz zbrojeń. I znów wytknął Karolowi Nawrockiemu niewiedzę dotyczącą szczegółów tych ustaleń, na co ten nie był w stanie szybko sprawnie zareagować.
Rzecz jasna nie może być mowy o tym, że przytoczone tu kwestie będą decydujące przy urnach 1 czerwca czy w ogóle wywrą wpływ na decyzje wyborców. Nie decydują także o tym, czy ten lub inny kandydat jest lepszy, czy gorszy od konkurenta. Już od wczorajszej rozmowy ze Sławomirem Mentzenem trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Karol Nawrocki po prostu poza swoją specjalizacją niewiele wie i brak politycznego doświadczenia chroni ten słaby punkt w sposób niewystarczający.




































