Bank go oszukał. 75-latek uciekł się do ostateczności
Tak miał wyglądać spokojny finał życia: odłożone przez ponad dekadę pieniądze miały przynieść odsetki i dać emerytowi oddech w trudnych czasach. Tymczasem 75-latek, zamiast bezpieczeństwa, dostał szoku, niedowierzania i poczucia, że ktoś bezlitośnie go wykorzystał. Kiedy po 11 latach zerwał lokatę, zamiast oszczędności, które miały odmienić jego życie, zobaczył… grosze. I to właśnie wtedy podjął decyzję, że nie odpuści.
11 lat wyrzeczeń z myślą o lepszej emeryturze
Senior zacisnął pasa już w 2014 roku. Złożył w banku 6,5 tysiąca złotych, rezygnując z wielu codziennych przyjemności i wygód. Chciał jednego: by po latach oszczędzania jego emerytura, choć odrobinę wzrosła dzięki odsetkom. Lokata miała się automatycznie odnawiać co pół roku, a on wierzył, że to bezpieczny sposób na powolne pomnażanie pieniędzy.
Przez jedenaście lat nie ruszał depozytu. Codzienność nie była dla niego łaskawa — samotność, choroba i niska emerytura dawały mu się we znaki. To właśnie ta lokata była jego „planem B”, nadzieją na trochę spokojniejsze jutro i zabezpieczeniem, dzięki któremu chciał uniknąć finansowych dramatów.
Szok po latach. „Czuję się okradziony!”
Gdy po ponad dekadzie w końcu zamknął lokatę, przeżył wstrząs, którego się nie spodziewał. Za 11 lat bank naliczył mu… nieco ponad 260 zł odsetek. To mniej niż średni miesięczny rachunek za prąd. W przeliczeniu: około 23 zł rocznie.
To właśnie wtedy — jak mówi — poczuł się „oszukany i pozostawiony sam sobie”. Okazało się, że oprocentowanie lokaty z roku na rok spadało, aż w końcu osiągnęło 0,01%, czyli praktycznie zero. Senior twierdzi, że nikt go o tym nie informował, a cała lokata zmieniła się w zamkniętą pułapkę, z której nie miał świadomości, że powinien wyjść wcześniej.
Po 11 latach oszczędzania bank naliczył od mojej lokaty 260,17 zł. To daje przeciętne roczne oprocentowanie na poziomie 3,6 promila. Jak to się ma do inflacji? Czuję się oszukany i okradziony przez bank — skarży się “Głosowi Wielkopolskiemu” emeryt.
Bank odrzucił jego reklamację, tłumacząc, że odnowienia lokaty odbywały się zgodnie z regulaminem, a zmieniające się oprocentowanie nie wymagało każdorazowego powiadamiania klienta. Dla 75-latka brzmiało to, jak policzek.
Emeryt wyciąga ciężkie działa. Sprawę bada KNF
Senior postanowił, że nie pozwoli, by jego sprawa została zamieciona pod dywan. Z determinacją, która mogłaby zawstydzić o wiele młodszych, rozpoczął prawdziwą batalię z instytucją finansową. Najpierw napisał do banku. Potem do Rzecznika Praw Obywatelskich. Następnie do kancelarii prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu, parlamentarzystów oraz Związku Banków Polskich.
Wystąpimy z zapytaniem do Komisji Nadzoru Finansowego w tej sprawie — zapowiedział na zapytanie "Głosu Wielkopolskiego" Kamil Górski z Biura Poselskiego Krzysztofa Paszyka.
W końcu sięgnął po najcięższy kaliber i zwrócił się do KNF – Komisji Nadzoru Finansowego, żądając wyjaśnienia, czy praktyki stosowane przez bank były uczciwe wobec klientów takich jak on: starszych, samotnych, słabszych.
Dziś 75-latek wciąż walczy. Choć jego historia zaczęła się jak zwykła, niepozorna lokata, przerodziła się w opowieść o godności, determinacji i o tym, jak łatwo człowiek może zostać pozostawiony sam w starciu z potężną finansową machiną.
Gdzie tu jest sprawiedliwość, uczciwe praktyki rynkowe? Przekazana mi odpowiedź i opinia Rzecznika Praw Obywatelskich również wskazuje że potraktowano mnie nieuczciwie. To brak zasad równego traktowania. Tak nie zachowuje się "bank przyjazny klientowi" — pisze w liście do "Głosu Wielkopolskiego" mężczyzna.