Jednoznaczny sygnał z Moskwy. Rosjanie reagują na decyzję Sikorskiego
Ostry spór dyplomatyczny między Polską, a Rosją osiągnął punkt krytyczny. W reakcji na kolejne akty dywersji i sabotażu, szef MSZ Radosław Sikorski podjął decyzję o zamknięciu ostatniego rosyjskiego konsulatu w Gdańsku. Kreml natychmiast odpowiedział, mówiąc o "całkowitej degradacji stosunków" i zapowiadając odwet. W tle słychać doniesienia o wykolejanych pociągach i podpaleniach.
Stanowcza decyzja Sikorskiego.
Decyzja ministra Sikorskiego nie była spontanicznym ruchem, a kolejnym krokiem w odpowiedzi na serię wrogich działań.
Jak podkreślił szef dyplomacji, to konsekwencja eskalacji ataków, które przestały być już tylko "dywersją", a stały się “terrorem państwowym”.
Decyzja dotyczyła zamknięcia ostatniego rosyjskiego konsulatu w Polsce, znajdującego się w Gdańsku. Wcześniej, w odpowiedzi na konkretne incydenty, zamknięte zostały już placówki w Poznaniu i w Krakowie. Bezpośrednim powodem były niedawne akty dywersji na linii kolejowej Warszawa-Dorohusk. W miejscowości Mika na Mazowszu doszło do eksplozji, która zniszczyła tor, a niedaleko stacji Gołąb pociąg z 475 pasażerami musiał gwałtownie hamować z powodu uszkodzonego torowiska. Premier Donald Tusk poinformował, że za te działania odpowiadają dwaj obywatele Ukrainy, współpracujący z rosyjskimi służbami.
Sikorski wyraźnie zaznaczył, że Polska nie planuje zerwania stosunków dyplomatycznych z Rosją. Zabieg ten ma na celu ograniczenie możliwości operacyjnych rosyjskich służb, które – jak szacuje minister – wykorzystują nawet 40% swoich dyplomatów do zadań niezgodnych z ich statusem.

Reakcja Kremla: "Ubolewanie" i zapowiedź odwetu.
Odpowiedź Moskwy była natychmiastowa i pozbawiona zaskoczenia. Rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow, w swoim komentarzu sięgnął po dobrze znany repertuar, określając decyzję Polski jako "brak rozsądku" i “przejaw rusofobii”. Stwierdził, że stosunki dwustronne "uległy całkowitej degradacji" i oskarżył Polskę o dążenie do zerwania wszelkich kontaktów dyplomatycznych.
Konkretne działania zapowiedziała rzeczniczka rosyjskiego MSZ, Maria Zacharowa. Oświadczyła, że Rosja w ramach symetrycznej odpowiedzi "ograniczy obecność dyplomatyczną i konsularną Polski w Rosji", co w praktyce oznacza redukcję liczby polskiego personelu. Jest to odwet w stylu "oko za oko" – wcześniej, po zamknięciu przez Polskę konsulatów w Poznaniu i Krakowie, Rosja zamknęła polskie placówki w Petersburgu i Królewcu.
Dywersja i słowa, które dzielą.
Cała sytuacja rozgrywa się wokół kilku kluczowych incydentów i precyzyjnego nazywania rzeczy po imieniu.
Minister Sikorski w swoim wystąpieniu wprowadził istotne rozróżnienie. Podkreślił, że gdy działania szpiegowsko-dywersyjne mają na celu spowodowanie ofiar w ludziach – tak jak w przypadku sabotażu torów, po których jeżdżą pociągi z setkami pasażerów – przekraczają one granicę dywersji i stają się “terrorem państwowym".
Na zarzuty o "rusofobię" Sikorski odpowiedział w TVP Info z charakterystyczną ripostą. Wytłumaczył, że "fobia" to irracjonalny strach, podczas gdy Polska ma "powody, żeby się bać rosyjskiego sabotażu". Dodał, że reakcja na terror państwowego sąsiada to nie fobia, a zdrowy rozsądek.
Zamknięcie konsulatu w Gdańsku to symboliczne zamknięcie pewnego etapu, ale nie konfrontacji. Polska zapowiada dalsze kroki w sojuszach. Minister Sikorski poinformował, że będzie apelował do państw Unii Europejskiej o wprowadzenie restrykcji w poruszaniu się rosyjskich dyplomatów po terytorium UE, uniemożliwiając im swobodne korzystanie ze strefy Schengen. Ta batalia dyplomatyczna, będąca pochodną wojny hybrydowej, zdecydowanie nie ma jeszcze końca.