Od 1 stycznia 2026 chcą powoływać do wojska. Te osoby już mogą się szykować
Resort obrony narodowej przedstawił projekt istotnego rozporządzenia. Dokument pojawia się w momencie szczególnym, gdy dyskusja o bezpieczeństwie kraju wykracza poza gabinety polityków i dotyka bezpośrednio obywateli oraz przedsiębiorców. W tle rekordowych wydatków na zbrojenia, są sygnały zapotrzebowanie na tysiące rekrutów i rezerwistów.
Polska inwestuje w obronność
Od momentu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku, polska doktryna obronna przeszła rewolucję, której fundamentem stały się bezprecedensowe nakłady finansowe. W 2025 roku wydatki na obronność oscylują wokół 4,7 proc. PKB, co stawia Polskę w absolutnej czołówce państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Te astronomiczne kwoty, przeznaczane na zakup nowoczesnych czołgów K2, wyrzutni HIMARS czy systemów obrony przeciwlotniczej, są niezbędne, jednak eksperci wojskowi od dawna podkreślają jedną, kluczową prawdę: nawet najbardziej zaawansowany sprzęt jest bezużyteczny bez wykwalifikowanej obsługi.

To właśnie czynnik ludzki staje się obecnie wąskim gardłem, które Ministerstwo Obrony Narodowej stara się udrożnić. Sytuację komplikuje fakt, że konwencjonalne zagrożenie militarne to tylko jedna strona medalu. Polska od miesięcy zmaga się z intensyfikacją działań o charakterze wojny hybrydowej. Jest to specyficzny rodzaj konfliktu, w którym agresor unika otwartego wypowiedzenia wojny, stosując zamiast tego dezinformację, cyberataki oraz akty sabotażu. Celem takich działań jest destabilizacja państwa, wywołanie paniki w społeczeństwie oraz osłabienie potencjału gospodarczego przeciwnika bez angażowania regularnych sił zbrojnych.
Mechanizm ten jest wyjątkowo groźny, ponieważ zaciera granicę między czasem pokoju a czasem wojny, utrudniając jednoznaczną odpowiedź militarną i wymuszając na państwie utrzymywanie stanu podwyższonej gotowości nie tylko na granicy, ale w głębi terytorium. Eskalacja tych działań stała się faktem, którego nie sposób ignorować. Służby specjalne wielokrotnie ostrzegały przed rosnącą aktywnością obcych wywiadów, a wydarzenia z ostatnich tygodni dobitnie potwierdziły te obawy. To właśnie w atmosferze realnego zagrożenia infrastruktury krytycznej MON przygotowało specjalny projekt rozporządzenia.
Akty dywersji w Polsce
Zagrożenie hybrydowe przestało być jedynie teoretycznym pojęciem z podręczników wojskowości, a przybrało formę realnych, fizycznych ataków na polską infrastrukturę. Do najbardziej niepokojącego incydentu doszło w listopadzie 2025 roku, kiedy to celem stała się infrastruktura kolejowa. Atak na kluczowe węzły logistyczne, służące nie tylko transportowi cywilnemu, ale będące również krwiobiegiem dla dostaw sprzętu i zaopatrzenia, to podręcznikowy przykład rosyjskiej dywersji.
Uszkodzenie systemów sterowania ruchem czy próby wykolejenia składów towarowych to działania obliczone na paraliż komunikacyjny i zasianie niepewności co do bezpieczeństwa podróżowania. Skutki takich aktów wykraczają daleko poza doraźne straty materialne czy opóźnienia pociągów. Każdy udany sabotaż podważa zaufanie obywateli do państwa i jego zdolności zapewnienia bezpieczeństwa. Wymusza to na służbach i wojsku przekierowanie znacznych sił do ochrony tysięcy kilometrów torów, mostów i wiaduktów. Właśnie w tym kontekście należy odczytywać najnowsze plany MON. Zwiększenie liczebności armii i przeszkolenie rezerwistów nie służy wyłącznie przygotowaniu do walki na froncie, ale przede wszystkim zapewnieniu tzw. ochrony tylnej strefy działań.

To rezerwiści i Wojska Obrony Terytorialnej mają stanowić tarczę chroniącą infrastrukturę krytyczną przed grupami dywersyjnymi, które mogą operować w każdym województwie. Mechanizm rosyjskich działań w Polsce opiera się na werbowaniu amatorów za pośrednictwem mediów społecznościowych, jak i wykorzystywaniu profesjonalnych grup GRU. Odpowiedzią państwa nie może być jedynie monitoring wizyjny czy patrole policji. Niezbędne jest nasycenie terenu przeszkolonym personelem wojskowym, zdolnym do szybkiej reakcji. Dlatego też procedowane przepisy o powołaniach to bezpośrednia odpowiedź na nową rzeczywistość, w której linia frontu nie przebiega już tylko wzdłuż Bugu, ale może pojawić się na bocznicy kolejowej pod Wrocławiem czy w serwerowni w Warszawie.
Zobacz też: Duże zmiany w Sejmie. Czarzasty się nie zatrzymuje, dotyczą posłów wszystkich partii
Jest rozporządzenie MON w sprawie powołań do wojska
Ministerstwo Obrony Narodowej przedstawiło projekt rozporządzenia określającego limity powołań do służby wojskowej w 2026 roku. Zgodnie z dokumentem, do zawodowej służby wojskowej miałoby zostać powołanych maksymalnie 13,5 tys. osób, co według szacunków może kosztować nie więcej niż 1,76 mld zł. Na ćwiczenia wojskowe przewidziano do 200 tys. uczestników, z maksymalnym kosztem 520 mln zł, natomiast do aktywnej rezerwy mogłoby trafić do 8,7 tys. osób, przy wydatkach do 290 mln zł.
Projekt określa również limity w ramach dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej, powołanych miałoby zostać do 39 tys. osób, w tym do 4 tys. na potrzeby kształcenia, co łącznie może kosztować do 2,53 mld zł. Natomiast terytorialna służba wojskowa przewiduje powołania do 40 tys. osób, przy szacunkowym koszcie 1,35 mld zł. Łączne nakłady finansowe związane z wejściem w życie rozporządzenia mogą wynieść do 6,45 mld zł.
W ocenie skutków regulacji podkreślono, że podane liczby stanowią górny, nieprzekraczalny próg możliwych powołań i nie oznaczają obowiązku ich pełnej realizacji. Ponadto, ze względu na ograniczony zakres regulacji, obejmujący wyłącznie określenie limitu powołań, projekt nie wymaga konsultacji publicznych ani zasięgnięcia opinii innych podmiotów. Obecnie zasady odbywania służby wojskowej regulowane są ustawą o obronie ojczyzny. Czynna służba wojskowa obejmuje m.in. zasadniczą służbę wojskową, terytorialną służbę wojskową, służbę w aktywnej rezerwie, a także ćwiczenia wojskowe w ramach pasywnej rezerwy, zawodową służbę wojskową oraz służbę w razie ogłoszenia mobilizacji lub w czasie wojny.