Rosja za to zapłaci. Sikorski zerwał ważną umowę. Prawo wejdzie w życie tuż przed Wigilią
Radosław Sikorski zdecydował się na bezprecedensowy krok, który kończy ponadpółwieczną obecność rosyjskiej dyplomacji w Gdańsku. Polska zrywa umowę zawartą jeszcze w realiach zimnej wojny i zamyka rosyjski konsulat, domagając się jednocześnie uregulowania zaległych należności. To symboliczny, ale i bardzo konkretny cios w Moskwę, której działania – jak podkreśla szef polskiego MSZ – od dawna wykraczają poza standardy dyplomacji.
Sikorski stawia sprawę jasno: koniec konsulatu po 70 latach
Decyzja ministra spraw zagranicznych uderzyła w Rosję w momencie, gdy relacje dwustronne i tak były najgorsze od dekad. Radosław Sikorski ogłosił, że Polska cofa zgodę na działalność rosyjskiego konsulatu w Gdańsku, instytucji obecnej tam od 1951 roku. Oznacza to definitywny koniec umowy, która powstała jeszcze w epoce PRL i przetrwała wszystkie polityczne zwroty: upadek ZSRR, transformację ustrojową w Polsce i kolejne fale napięć na linii Warszawa–Moskwa.
Teraz wszystko ma się zakończyć 23 grudnia. Do tej daty rosyjscy dyplomaci muszą opuścić teren placówki, a wraz z nimi ich rodziny. To ostatni rosyjski konsulat w Polsce — wcześniej zamknięto placówki w Poznaniu i Krakowie. Po wypełnieniu decyzji MSZ Rosji pozostanie już wyłącznie ambasada w Warszawie, co dla wielu analityków jest jasnym sygnałem: Polska ogranicza obecność dyplomatyczną państwa, które prowadzi agresywną politykę wobec regionu.
Sam Sikorski podkreśla, że zamknięcie konsulatu nie oznacza zerwania relacji dyplomatycznych, ale ma być mocnym środkiem nacisku, pokazującym, że Moskwa nie może liczyć na dotychczasowe przywileje, jeśli sama nie przestrzega zasad.
Umowa z czasów PRL, zaległości finansowe i wieloletni spór
Choć decyzja ma w dużej mierze polityczny charakter, jej fundamenty są bardzo konkretne. Rosja przez lata nie płaciła za użytkowanie działki, na której stoi konsulat przy ulicy Batorego. Zgodnie z dokumentami budynek nie został Rosji przekazany „na zawsze”, a jedynie oddany do użytkowania na podstawie umowy zawartej jeszcze między Polską a ZSRR. Po upadku komunizmu i zmianach ustrojowych Warszawa próbowała doprowadzić do uregulowania statusu tej nieruchomości, jednak Rosja konsekwentnie ignorowała wezwania i twierdziła, że jako placówka dyplomatyczna korzysta z eksterytorialności. Wynika z niego, że Kreml powinien zapłacić Polsce prawie 360 tys. zł.
Spór trafił ostatecznie do sądu, który przyznał rację polskiej stronie i uznał, że Rosja jest winna zaległy czynsz, sięgający kilkuset tysięcy złotych. Mimo prawomocnego wyroku Moskwa nie zapłaciła ani złotówki. Ten gest, odczytywany w Polsce jako lekceważenie prawa, stał się jednym z filarów decyzji o cofnięciu zgody na działalność placówki.
Problem finansowy jest jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej. W tle narastały także inne napięcia. Według słów ministra Sikorskiego Rosja w ostatnich latach prowadziła na terytorium Polski działania wymierzone w bezpieczeństwo państwa — mowa tu o dywersji, sabotażu i ingerencjach w infrastrukturę. W takim kontekście utrzymywanie rosyjskiej placówki konsularnej przestało być – zdaniem polskiego MSZ – do pogodzenia z interesem państwa.
Geopolityczne konsekwencje i symboliczny finał wieloletniej historii
Zamknięcie konsulatu nie jest jedynie techniczną decyzją administracyjną — to działanie o wadze politycznej i symbolicznej. Polska wysyła wyraźny sygnał, że nie zamierza tolerować ani łamania prawa, ani wrogich operacji prowadzonych przez Rosję. Gdańska placówka, która przez dziesięciolecia była świadkiem kolejnych etapów skomplikowanych relacji Warszawa–Moskwa, po raz pierwszy od ponad 70 lat przestanie istnieć.
Po 23 grudnia budynek konsulatu ma zostać przejęty przez polskie państwo, a Rosja będzie musiała pogodzić się z utratą kolejnego przyczółka w Polsce. To również informacja dla społeczności międzynarodowej: Warszawa nie tylko solidaryzuje się z Ukrainą, ale także chroni własne terytorium przed wpływami kraju prowadzącego agresywną politykę.
Decyzja Sikorskiego kończy pewną epokę, ale jednocześnie otwiera nowy rozdział w relacjach polsko-rosyjskich. Taki, w którym przywileje dyplomatyczne nie są niepodważalne, a naruszanie prawa – zarówno krajowego, jak i międzynarodowego – spotyka się z realną reakcją. Właśnie dlatego wiele osób uważa, że Rosja za ten ruch „zapłaci” nie tylko finansowo, ale przede wszystkim politycznie, tracąc wpływy, które budowała w Polsce przez dziesięciolecia.