Coś niepokojącego dzieje się w Polsce. Wyliczenia GUS źle wróżą na przyszłość

Wskaźnik dzietności w Polsce osiągnął historyczne minimum. Jak wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, sytuacja jest gorsza niż rok wcześniej, a perspektywy nie napawają optymizmem. Problem narasta latami, ale to właśnie teraz zaczynamy dostrzegać jego pełną skalę.
GUS: "Szukanie dna, którego nadal nie widać"
W ostatnich dekadach wiele krajów, zarówno rozwiniętych, jak i rozwijających się, doświadcza systematycznego spadku dzietności. Powody opóźnień zastępowalności pokoleń są złożone - młodzi dorośli coraz częściej stawiają na rozwój zawodowy, podróże i komfort życia. Do tego dochodzą problemy ekonomiczne — wysokie ceny nieruchomości, brak stabilnych form zatrudnienia i ograniczony dostęp do infrastruktury opiekuńczej, jak żłobki i przedszkola. Tradycyjne wzorce rodziny ustępują miejsca indywidualizmowi i konsumpcyjnemu stylowi życia.
Zmieniający się styl życia, niepewność ekonomiczna, rosnące koszty wychowania dzieci oraz przesunięcia wartości kulturowych wpływają na decyzje prokreacyjne współczesnych społeczeństw, co uwidaczniają najnowsze wyniki badań opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny.
Najnowsze dane nie są już nawet alarmujące. Wydaje się, że szukamy dna, którego nadal nie widać - czytamy w publikacji "Polska w liczbach 2025".

Winne opóźnione rodzicielstwo i zmieniające się priorytety
Dzietność w Polsce w 2024 roku spadła do poziomu 1,099 - to najniższy wynik w historii kraju. Dla porównania: jeszcze w 1990 roku współczynnik ten wynosił 1,991, a w 2017 - 1,453.
Aby utrzymać zastępowalność pokoleń, średnia liczba dzieci przypadająca na jedną kobietę powinna wynosić co najmniej 2,1. Tymczasem w Polsce rodzi się niemal dwukrotnie za mało dzieci. W 2024 roku urodziło się ok. 250 tys. dzieci, podczas gdy, jak wskazują eksperci, aby zachować stabilność demograficzną, potrzeba ich co najmniej pół miliona rocznie. Średni wiek kobiet w chwili urodzenia pierwszego dziecka wynosił w ubiegłym roku 29,1 lat.
To właśnie opóźnianie decyzji o posiadaniu potomka jest jedną z głównych przyczyn spadającej dzietności - czytamy w analizie.
Z medycznego punktu widzenia późniejsze macierzyństwo wiąże się z większym ryzykiem problemów z płodnością. To też dodatkowo często uniemożliwia kolejne powiększenie rodziny.

Czy da się odwrócić trend? Nadzieja częściowo pokładana w in vitro
Dane z początku 2025 roku pokazują, że tempo spadku liczby urodzeń nieco wyhamowało - w marcu wyniosło 7,4 proc. rok do roku, podczas gdy jeszcze w 2023 roku spadki przekraczały 10 proc. Widzimy na nim odbicie w kierunku zera. Oczywiście nadal mamy do czynienia ze spadkiem liczby urodzeń, ale osłabł on na sile - oceniają analitycy.
Pewną nadzieję daje rządowy program dofinansowania in vitro. Dzięki niemu w 2025 roku może się urodzić nawet dodatkowe 12 tys. dzieci. Choć to wciąż niewiele w skali kraju, może pozwolić na ograniczenie spadków nawet o połowę. Niemniej, to kropla w morzu potrzeb - liczba potencjalnych matek będzie malała wraz z wchodzeniem w wiek reprodukcyjny osób urodzonych w czasie niżu demograficznego.
Czytaj więcej: In vitro lekiem na katastrofę demograficzną? “Trzynasty miesiąc urodzeń w roku!”
Złożone przyczyny, trudne rozwiązania
Dlaczego dzieci w Polsce rodzi się coraz mniej? "To skomplikowane" - czytamy w raporcie. Obok czynników ekonomicznych i kulturowych, coraz istotniejszą rolę odgrywają problemy biologiczne. WHO od lat obniża normy dotyczące jakości nasienia, a stres, zanieczyszczenia i styl życia mają bezpośredni wpływ na płodność.
Cyfryzacja życia i osłabienie relacji społecznych także nie sprzyjają zakładaniu rodzin.
Media społecznościowe windują dodatkowo wymagania wobec potencjalnego partnera, co utrudnia wchodzenie w związki - zauważają autorzy analizy.
Kryzys demograficzny to problem wieloaspektowy, który wymaga długofalowej, kompleksowej polityki - od urbanistyki i zdrowia publicznego po edukację i stabilność zatrudnienia.





































