W Polsce zaczęło się dzielenie zysków banków. Zabrać gigantom, dać zadłużonym

W drugiej dekadzie XXI wieku w Polsce kwitnie dyskusja wyjątkowo pierwotna gospodarczo: na temat dopuszczalnego poziomu ingerencji administracji państwa w ryzyko finansowe obywateli kraju. Krystalizują się dwa stanowiska, oba płyną z dwóch kluczowych urzędów: Ochrony Konkurencji i Konsumentów i Komisji Nadzoru Finansowego.
Podatek od (nadmiarowych zysków) banków. Polska... podzielona
Kontekst podatku od nadmiarowych zysków banków, podnoszony we współczesnej administracji, sięga rządu Mateusza Morawieckiego i okolic roku 2022. Dyskusja zintensyfikowała się kilka miesięcy temu, w pierwszej połowie 2025 r., do tego stopnia, że w maju głos zabrali eksperci Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu i SGH z Warszawy, a miesiąc później – Związek Banków Polskich.
Kluczowe w koncepcji tzw. opodatkowania nadmiarowych zysków banków jest założenie, że “nadmiarowy” zysk tychże powstaje w sytuacji wysokiej inflacji i poziomów stóp procentowych, kiedy obywatele płacą relatywnie najwięcej za koszty kapitału: kredyty, pożyczki itp. W myśl jednego z dwóch dominujących stanowisk: wówczas dodatkowe opodatkowanie banków byłoby wskazane i ulżyło zadłużonym w regulowaniu należności. W myśl drugiego – dostarczyłoby to rynkowi impulsu inflacyjnego i niebezpiecznie zbliżyło się do zjawiska opisywanego w ekonomii jako moral hazard (pokusa nadużycia).


Zyski z poprzedniego roku miałyby zasilić dofinansowanie kredytów
Po jednej stronie jest pomysł prezesa UOKiK Tomasza Chróstnego, który w rozmowie z PAP ocenił, że taki model dopodatkowania sektora bankowego miałby posłużyć wsparciu inwestycji np. w tanie budownictwo społeczne i dofinansowanie kredytów dla “grup wrażliwych". Chróstny wymienił tu rodziny wielodzietne lub osoby “potrzebujące wsparcia przy wkładzie własnym”.
Jesteśmy w sytuacji, w której konsumenci mierzą się ze skutkami inflacji i konsekwencjami bardzo wysokich stóp procentowych, co przekłada się na absolutnie nadzwyczajne zyski po stronie sektora bankowego. Te zyski, m.in. za zeszły rok, powinny być przede wszystkim wykorzystane do uporządkowania tego sektora.
“To mechanizm, który powinien być rozważany właśnie po to, by ulżyć konsumentom” – doprecyzował, wyróżniając jeszcze grupę tych kredytobiorców, którzy “przepłacają na odsetkach”.

Pokusa nadużycia
Argument dyrektora Komisji Nadzoru Finansowego Jacka Jastrzebskiego zakłada, że taki ruch, dofinansowywania kredytów hipotecznych, wpłynąłby proinflacyjnie, a przy tym ograniczył skuteczność polityki monetarnej. Bliżej mikroskali ekonomicznej Jastrzębski podniósł, że rozwiązanie dopłatowe znalazłoby się niebezpiecznie blisko zjawiska “moral hazard”, czyli pokosy nadużycia – gdy podmiot chroniony (w tym przypadku konsumenci asekurowani podczas kredytowania) zachowuje się inaczej, niż w sytuacji bez ochrony (np. kredytuje większe sumy).

Przy tym Jastrzębski nie wykluczył podobnego podatku całkowicie – choć KNF, jak dotąd, zaopiniowała taki pomysł negatywnie – ocenił, że rozsądniejszą praktyką byłoby przeznaczenie takich zysków na cele strategiczne; obronne czy sektor B&R.
Obronność zyskami pochodzącymi z opodatkowania banków chciała też wprowadzić ministra K. Pełczyńska-Nałęcz (w marcu br.), tyle że niedawno zakomunikowała o prawdopodobnym sukcesie finansowania wydatków obronnych z KPO (Polska przesunęła pieniądze z funduszu odbudowy, na obronny). Więcej o sprawie: Polacy przeniosą się pod ziemię. Ministra zdradza plany rządu: jest data pierwszych “bunkrów”.
ZBP podnosi w tej dyskusji argument z dotychczasowych podatków – dr Tadeusz Białek, prezes stowarzyszenia, wylicza np., że w 2024 r. co czwarta złotówka z tytułu podatku CIT pochodziła od sektora bankowego łącznie 13,5 miliarda. Dodał też, że otoczenie gospodarcze się zmienia: pik drogiego kapitału z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy przemija. “Gospodarka bez banków nie może funkcjonować. Banki są krwioobiegiem gospodarki. Spadają stopy procentowe, kredyty stają się tańsze, mamy coraz większe zapotrzebowanie ze strony osób fizycznych na kredyty hipoteczne i przedsiębiorstw na kredyty inwestycyjne. Dajcie nam państwo finansować gospodarkę […]” – mówi w komentarzu ZBP.
Eksperci. "To nie wina banków"
Głos komentariatu ekonomicznego zdaje się przesilać na stronę sektora bankowego. Dr Iwo Augustyński z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, przywoływany w specjalnej publikacji Uniwersytetu po rozmowie z serwisem money.pl, ocenia, że nadmiarowe zyski banków nie są “ich winą”. Są, jak przywołuje, naturalną konsekwencją polityki pieniążnej.
Innymi słowy: to nie banki same wypracowały nadwyżki, a systemowe działania (podnoszenie stóp procentowych), które miały inne cele – opanowanie inflacji.
Prof. Małgorzata Zaleska ze Szkoły Głównej Handlowej, ekspertka rynku finansowego ostrzega dodatkowo, że "podatek od nadmiarowych zysków banków mógłby podważyć zaufanie do stabilności prawa i systemu bankowego w Polsce.” Ocenia, że zmiana zasad gry w trakcie jej trwania może kosztować system więcej, niż chwilowy polityczny zysk. Oczywiście są zalety – redystrybucja nadmiarowych zysków w czasach kryzysu – ale publikacja UEW punktuje jej przejściowy charakter.



































