Polska jest globalną potęgą w tej branży, a rząd chce ją zlikwidować
Sejm kilka dni temu przyjął zakaz hodowli zwierząt na futra w Polsce i to w dodatku bardzo dużą przewagą głosów - za było aż 339 posłów, 78 było przeciw, a 19 się wstrzymało. Skupię się jednak nie na samym zakazie, ale na krążących w ostatnich dniach danych o rzekomej skali i ogromnym znaczeniu, jakie dla polskiego rolnictwa i gospodarki ma właśnie hodowla zwierząt futerkowych. To jest nowy program na kanale Biznes Info - TY MITU NIE, w którym biorę na warsztat popularne mity dotyczące finansów, gospodarki i pieniędzy, a oprócz tego viralowe farmazony z mediów społecznościowych, które są bezrefleksyjnie podawane dalej i traktowane jako prawda przez tysiące, o ile nie miliony osób. Zaczynamy!
Rząd zabija prężnie działającą gałąź biznesu?
Temat zakazu hodowli zwierząt na futra w Polsce nie jest nowy - ostatnie poważne podejście miało miejsce kilka lat temu, kiedy rząd Prawa i Sprawiedliwości w 2020 r. pokazał projekt tzw. Piątki dla zwierząt, która zakładała m.in. delegalizację hodowli zwierząt futerkowych dla produkcji futer. Ustawa finalnie nie weszła w życie, a były minister rolnictwa Robert Telus nawet przepraszał rolników.
Teraz jednak zakaz hodowli zwierząt na futra został przegłosowany sporą większością sejmową, bez większych problemów powinien też przejść przez Senat i niedługo trafi na biurko prezydenta, który może tę ustawę zawetować, ale raczej jest to mniej prawdopodobny scenariusz.
Skupmy się jednak na głosach, które pojawiły się po przegłosowaniu zakazu w Sejmie - bo oczywiście tego typu ustawy zawsze wzbudzają kontrowersje i głosy sprzeciwu, nie tylko dlatego że uderzają w czyjeś interesy, ale chociażby dlatego, że można pozbierać całkiem niezłe zasięgi na bronieniu polskich rolników i gospodarki przed głupotą polityków i zagranicznymi wpływami.
Przeciwnicy zakazu zwracają uwagę, że jest on nie tylko niesprawiedliwy dla przedsiębiorców, którzy zainwestowali dorobek swojego życia w prowadzenie ferm, ale przede wszystkim zabija prężnie działającą gałąź polskiego rolnictwa, która jest ważna dla naszej gospodarki i przynosi milionowe wpływy do budżetu.
Sprawdźmy po kolei jak jest naprawdę, ale bez grania na emocjach, tylko na ogólnodostępnych danych.
Zacznijmy od tego, że branża hodowli zwierząt futerkowych w Polsce od lat znajduje się w trendzie spadkowym - dekadę temu, w 2015 roku w Polsce działało ok. 600 ferm futrzarskich, w których hodowano ponad 10 mln zwierząt. W 2024 roku w Polsce działało już niecałe 200 farm, które hodowały mniej niż 3 mln zwierząt - przede wszystkim norek.
Tutaj trzeba dodać, że w przeszłości pojawiały się postulaty zakazów hodowli, ale ani razu żadna tego typu ustawa nie weszła w życie - tak więc trudno mówić o tym, że hodowle systematycznie kurczyły się ze względu na niepewność regulacyjną. Ten trend spadkowy wynika przede wszystkim ze zmiany nawyków i potrzeb klientów - rynek zbytu na naturalne futra od lat globalnie po prostu się kurczy.
Oprócz tego fermy futrzarskie są bardzo uciążliwe dla lokalnych społeczności, ze względu na hałas i unoszący się odór. Nie ma bezpośrednich danych dot. tego ile farm w Polsce w ciągu dekady zakończyło działalność z tego powodu, ale myślę że warto o tym wspomnieć.

Czy Polska wciąż jest światową potęgą w hodowli zwierząt futerkowych?
O dziwo tak - chociaż użycie określenia “potęga” jest chyba lekko na wyrost.
Jesteśmy drudzy na świecie pod względem hodowli futrzaków - wg fińskiego stowarzyszenia producentów futer (które udostępnia najbardziej aktualne i kompletne dane) w ubiegłym roku Polska “wyprodukowała” 2,7 mln norek. I pod tym względem wyprzedzają nas tylko Chiny, z liczbą 4,2 mln w ubiegłym roku. Daleko za nami jest Grecja z 1,3 mln wyhodowanych norek, a potem Rosja - 1,1 mln.
Wspomniałem o tym, że branża hodowli futer się zwija? Jeżeli Polska nie jest dla Ciebie wystarczającym przykładem, to tylko wspomnę że dokładnie dekadę temu, w 2015 roku w Chinach hodowano 45 mln norek, czyli ponad 10x tyle niż obecnie.

No dobrze, to skoro jesteśmy drugim na świecie producentem, to ile ta gałąź hodowli przemysłowej przynosi do polskiego budżetu?
Politycy przeciwni zakazowi wspominają o milionowych wpływach z podatków do budżetu, które zostaną utracone. I rzeczywiście przychody z hodowli zwierząt futrzanych w ostatnich latach oscylowały w okolicach 10-11 mln złotych. Mimo, że wydaje się to dużą kwotą dla mnie i dla Ciebie, to z perspektywy budżetu kraju jest ona homeopatyczna - dla przykładu każdego dnia państwo dopłaca ponad 2x tyle na utrzymanie nierentownego sektora górniczo-wydobywczego.
Roczne przychody dla całej branży to mniej niż 500 mln złotych.
Tak więc jej całkowite wygaszenie nie będzie miało jakiegokolwiek wpływu na polską gospodarkę i finanse publiczne.
A jak to jest z tym przeniesieniem hodowli do innych krajów?
Większość krajów w UE od dawna zakazuje hodowli zwierząt futerkowych - a na Litwie i Łotwie zakazy wchodzą w życie kolejno w 2027 i 2028 roku.
Hodowla wciąż jest prowadzona w Grecji i Finlandii, ale tam też widać powolne zwijanie się branży, podobnie jak ma to miejsce w innych krajach.

Nie do końca spina się też narracja o tym, że zabijamy polski przemysł hodowlany - w 2023 roku ponad jedna czwarta ferm futerkowych była kontrolowana przez duński i holenderski kapitał - tamtejsze firmy uciekły z kraju, po tym jak zakazano u nich hodowli norek.
Co ciekawe, nawet spółka o nazwie Poland fur Production, mimo że ma Polskę w nazwie, jest całkowicie kontrolowana przez niderlandzki kapitał.