Skarbówka prowadzi kontrole. W tym przypadku Polacy zapłacą gigantyczną karę
Większość obywateli żyje w przekonaniu, że rzetelne opłacanie comiesięcznych zaliczek i terminowe składanie rocznych deklaracji PIT zamyka temat rozliczeń z państwem. To złudne wrażenie. Fiskus coraz częściej sięga po narzędzia, o których istnieniu przeciętny podatnik dowiaduje się dopiero w momencie otrzymania wezwania do złożenia wyjaśnień.
Polacy muszą opłacać te podatki
Współczesny system podatkowy w Polsce to nie tylko zbiór sztywnych reguł dotyczących stawek PIT czy VAT, ale przede wszystkim potężny mechanizm analityczny. Urząd skarbowy przestał być jedynie biernym odbiorcą deklaracji, stając się aktywnym obserwatorem stylu życia obywateli. Kluczowym pojęciem, które budzi niepokój doradców podatkowych i ich klientów, są tak zwane nieujawnione źródła przychodów. W praktyce oznacza to sytuację, w której podatnik wydaje więcej pieniędzy, niż teoretycznie powinien posiadać, bazując na swoich oficjalnych zeznaniach podatkowych z lat ubiegłych.
Fiskus dysponuje szeregiem instrumentów pozwalających na wyłapanie takich anomalii. Zakup luksusowego samochodu za gotówkę przez osobę bezrobotną, nabycie nieruchomości przez studenta bez zdolności kredytowej czy wpłata pokaźnej sumy na konto bankowe osoby zarabiającej najniższą krajową to klasyczne sygnały ostrzegawcze uruchamiające procedurę kontrolną. Organy podatkowe nie muszą śledzić każdego kroku obywatela z osobna; często wystarczy algorytm zestawiający zgromadzone aktywa z historią dochodową. Jeśli w tym równaniu pojawia się luka, ciężar udowodnienia pochodzenia kapitału spada bezpośrednio na podatnika.

Urzędnicy nie mają obowiązku udowadniać, że pieniądze pochodzą z nielegalnego źródła. To obywatel musi wykazać, że środki te zostały już opodatkowane lub były z podatku zwolnione. Jeśli nie potrafi tego zrobić w sposób wiarygodny, na przykład przedstawiając umowę darowizny zgłoszoną w odpowiednim terminie czy dowód wygranej na loterii, machina państwowa uznaje te środki za dochód ukryty. Konsekwencje takiego stanu rzeczy są zazwyczaj natychmiastowe, a tłumaczenia o oszczędnościach przechowywanych w gotówce bez twardych dowodów na ich gromadzenie rzadko spotykają się ze zrozumieniem inspektorów.
Nowe regulacje wciąż pozostają zagadką
Sytuacja podatników skomplikowała się jeszcze bardziej wraz z wejściem w życie unijnej dyrektywy DAC7, która stała się nowym orężem w walce z szarą strefą. Choć przepisy te były zapowiadane głównie jako narzędzie wymierzone w nieuczciwych handlarzy internetowych, ich skutki mogą odczuć również osoby prywatne nieprowadzące działalności gospodarczej. Platformy takie jak Vinted, OLX czy Allegro zostały zobligowane do raportowania użytkowników, którzy w ciągu roku kalendarzowego dokonają co najmniej 30 transakcji sprzedaży lub łączna wartość ich sprzedaży przekroczy 2 tysiące euro.

Dane te trafiają bezpośrednio do Krajowej Administracji Skarbowej, tworząc rozbudowaną bazę wiedzy o przepływach finansowych Polaków. Dla urzędu skarbowego jest to źródło informacji pozwalające na precyzyjniejsze typowanie osób do kontroli. Jeśli obywatel oficjalnie nie wykazuje żadnych dochodów, a jednocześnie regularnie obraca tysiącami złotych na platformach sprzedażowych, staje się kandydatem do weryfikacji. Dyrektywa DAC7 w praktyce kończy erę anonimowości w handlu internetowym, a zgromadzone dane mogą posłużyć do weryfikacji zeznań podatkowych składanych nawet kilka lat wstecz.
Sam fakt raportowania przez platformę nie oznacza automatycznie konieczności zapłaty podatku. Sprzedaż rzeczy używanych prywatnie dłużej niż pół roku nie podlega opodatkowaniu PIT. Problem pojawia się wtedy, gdy skala sprzedaży sugeruje prowadzenie niezarejestrowanej działalności gospodarczej lub gdy uzyskane w ten sposób środki są jedynym widocznym źródłem utrzymania, niepokrywającym się z deklarowanym stylem życia. Wówczas systemy analityczne fiskusa łączą fakty, a podatnik otrzymuje wezwanie do wyjaśnień.
Zobacz też: Przerażająca spirala długów seniorów. Pękła bańka, to bajońska suma
Polacy mogą łatwo się narazić, skarbówka przeprowadzi kontrolę
Skutki zaniedbań w dokumentowaniu przepływów finansowych obrazuje historia małżeństwa z Warszawy. Fiskus przeprowadza w ostatnich miesiącach setki kontroli, a to była jedna z nich. Sprawa dotyczyła kontroli wydatków nieznajdujących pokrycia w ujawnionych dochodach. Para dysponowała kwotą 27 tysięcy złotych, której pochodzenia nie potrafiła w sposób satysfakcjonujący dla urzędników udokumentować. W skali budżetu domowego nie jest to kwota astronomiczna, to równowartość używanego samochodu średniej klasy. Jednak dla organów podatkowych wysokość kwoty ma znaczenie drugorzędne; kluczowy jest sam fakt istnienia nieudokumentowanych środków pieniężnych.
Finał tej historii okazał się dotkliwy finansowo. Zgodnie z polskim prawem od dochodów z nieujawnionych źródeł przychodów pobiera się zryczałtowany podatek sankcyjny w wysokości 75 procent. To jedna z najwyższych stawek w polskim systemie prawnym, mająca charakter karny. W przypadku warszawskiego małżeństwa, od nieudokumentowanych 27 tysięcy złotych, urzędnicy naliczyli podatek w wysokości ponad 20 tysięcy złotych. Do tej kwoty należy doliczyć stres oraz fakt, że z pierwotnej sumy, którą dysponowała para, pozostało im zaledwie kilka tysięcy złotych.
Opisany przypadek stanowi ostrzeżenie dla wszystkich podatników i pokazuje, że w relacji z fiskusem nie ma miejsca na domysły. Każdy większy przepływ gotówki, darowizna od rodziny czy pożyczka od znajomego musi mieć swoje odzwierciedlenie w dokumentach. Brak zgłoszenia darowizny od najbliższej rodziny w terminie 6 miesięcy może skutkować tym, że przy kontroli środki te zostaną potraktowane jako nieujawniony przychód. Wówczas zamiast całkowitego zwolnienia z podatku, obywatel zmuszony jest zapłacić stawkę sankcyjną. W obliczu zaostrzających się przepisów i cyfrowej inwigilacji finansowej dbałość o dokumentację staje się koniecznością.