Gdynia w centrum "wojny" USA — Chiny. Licytują polski port

Amerykanie ujawnili niedawno naciski rządu w Pekinie na renegocjację umowy zakomunikowanej w marcu br. Jednym ze składowych stawki jest port w Gdyni, który od 2005 r. pozostaje w chińskich rękach, na przestrzeni lat zyskując w folklorze przydomek “Gdyńkongu”. Wkrótce miał zostać przejęty przez największe na świecie przedsiębiorstwo zarządzające aktywami – BlackRock, ale ta perspektywa zdaje się oddalać.
Gdynia w stawce amerykańsko-chińskiej "wojny" handlowej
4 marca br. CK Hutchinson Holding Limited, chiński potentat portowy, należący do najbogatszego człowieka Azji, Li – Ka Shinga – ogłosił historyczną, pod względem wolumenu, a jak się później okazało także i relacji międzynarodowych, transakcję. Spółka miała sprzedać 90 proc. udziałów w swojej działalności w Panamie (Kanał Panamski: Port Balboa i Cristobal), i 80 proc. pakietu kontrolnego w spółkach zależnych, odpowiedzialnych za prowadzenie 43 portów na 199 nabrzeżach 23 krajów, konsorcjum firm BlackRock (USA) i Terminal Investment Limited (Szwajcaria).
Umowa precyzowała nawet, że w tych 80 proc. znajdują się “wszystkie zasoby zarządcze, operacje, systemy operacyjne terminali, informatyczne […]". W praktyce Pekin ogłosił sprzedaż Amerykanom 90 proc. swoich wpływów na Kanale Panamskim i 80 proc. w państwach całego świata – w tym w Polsce.
CK Hutchinson od 2005 r. jest bowiem jedynym zarządcą ok. 20 ha terenów postoczniowych w gdyńskim porcie na Nabrzeżu Bułgarskim, które po latach obecności inwestycyjnej Pekinu zostało przemianowane na Zatokę Chińską (przy Zatoce Puckiej). O tamtej pory Chiny doinwestowały polski port sumą przekraczająca ok. 100 mln euro. Tak powstał terminal kontenerowy GCT.
Cztery miesiące później, 17 lipca br., Wall Street Jorunal zaraportował, że Chińczycy próbują renegocjować wstępne warunki umowy ogłoszone 4 marca. Skala tej proponowanej renegocjacji ma sugerować zupełny odwrót od pierwotnej decyzji, a nawet panikę na szczycie komunistycznej władzy.
Umowa sprzedaży portów zagrożona
WSJ ujawnił, że władze Pekinu chcą wprowadzić do transakcji warunek otrzymania części udziałów przez COSCO. Ma to dotyczyć całości umowy, czyli jednocześnie Kanału Panamskiego (przy Morzu Karaibskim, Ameryce Południowej) – jak 43 portów w 23 innych krajach (w tym Europie). COSCO to państwowy konglomerat z sektora żeglugi, powstały w wyniku fuzji w 2016 r. Oznaczałoby to, że Pekin domaga się, by Black Rock wespół ze swoim szwajcarskim partnerem nie mogli przejąć chińskich dotąd portów, a “wpuścili”, jako udziałowca, państwową spółkę COSCO. Warunek miał zostać postawiony w charakterze ultimatum – o skali zerwania umowy.
Analitycy z Waszyngtonu: “to byłoby zwycięstwo Pekinu”
Po tym, jak WSJ ogłosił żądania Pekinu 17 lutego, kanadyjski Reuters zasięgnął opinii z Waszyngtonu. Anonimizowane źródła zbliżone do Waszyngtonu podnoszą, że taki ruch, wpuszczenie do udziałów państwowej spółki chińskiej kontrolowanej przez rząd, byłoby w gruncie rzeczy zwycięstwem rządu Chin. Taka narracja jest szczególnie niepokojąca przy globalnym namyśle nad możliwością wybuchu wojny w Tajwanie, który chiński rząd uważa za zbuntowaną prowincję. Według sek. gen. NATO Marka Rutte następnym krokiem mogłoby być wówczas “poproszenie” junior partnera Pekinu – Moskwy – o odciągnięcie uwagi poprzez kinetyczne uderzenie w Europę.
Więcej o sprawie: Szef NATO ostrzega przed III wojną światową. Mówi o spisku dwóch mocarstw

To (raczej) potrwa
Wiadomo, że jednym z założeń – już pierwotnej umowy wstępnej – jest zgoda rządu w Panamie. Takiej jeszcze nie zakomunikowano. Administracja Donalda Trumpa nie odpowiedziała na pytania ws. żądań Chin, podobnie władze COSCO, ani Hutchinson. Nie jest jasne czy, i w jakiej skali, amerykański rząd może oponować wobec podobnych warunków. Jeden z analityków, zabierających głos w odpowiedzi na pytanie Reutersa, zasugerował przynajmniej okres 2 lat. Łącza kwota transakcji przejęcia została oszacowana w umowie z marca na ok. 23 mld USD.



































