Supermarket znalazł lukę w zakazie handlu w niedziele. Działa bez obaw przed kontrolą
Po wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele część sieci szukała sposobów na obsługę klientów, korzystając z wyjątków przewidzianych w prawie. Najnowszy przykład pochodzi z centrum Warszawy, gdzie jeden z marketów wykorzystał działalność czytelnianą jako podstawę otwarcia placówki. Sprawa budzi pytania o granice legalnego działania i o skuteczność obecnych przepisów, a związkowcy zapowiadają kontrolę.
Niedzielny handel pod lupą - przypadek z Warszawy
Zakaz handlu w niedziele wciąż generuje spory, zwłaszcza gdy sklepy łączą różne funkcje pod jednym dachem. W centrum Warszawy klienci natrafili na otwarty market, który powoływał się na prowadzenie działalności innego rodzaju, aby obsługiwać ruch w dni objęte ograniczeniami. Sprawie rozgłosu dodała dokumentacja zakupu przesłana redakcji „Faktu” przez mieszkańca stolicy — klient pokazał zdjęcie paragonu z niedzieli, 26 października.
Taki materiał dowodowy potencjalnie może pozwolić ocenić, czy w praktyce doszło do sprzedaży poza wyjątkami dopuszczonymi w ustawie. Związkowcy chcą kontroli w popularnym, warszawskim markecie.
Warszawski market reklamuje się jako czytelnia
Warszawski market oparł swoją ofertę niedzielną na dodatkowej funkcji — punkcie książkowym i czytelni — akcentując dostępność usług niezwiązanych bezpośrednio ze sprzedażą spożywczą. W komunikacji skierowanej do klientów wykorzystano prosty przekaz o dostępności w niedzielę, który miał wyjaśnić, że placówka przyjmuje gości także w dni objęte ograniczeniem handlu.
Zapraszamy do czytelni siedem dni w tygodniu — czytamy w mediach społecznościowych marketu.
Jednocześnie informowano o nieprzerwanej działalności przestrzeni do czytania, co miało stanowić podstawę prawną do funkcjonowania placówki w tym czasie.
Punkt z książkami w Eurospar Hala Koszyki działa od poniedziałku do soboty w godzinach od 8 do 22 oraz w niedziele w godzinach 9 do 20. Taki model łączenia usług czytelnianych i asortymentu sklepowego nie jest nowy, ale każdorazowo wymaga odpowiedniej organizacji stref i obowiązków pracowników.
Decydujące bywa, czy rzeczywiście taka działalność wyłączona spod zakazu stanowi o funkcjonowaniu placówki, czy też pełni rolę formalnego uzasadnienia. Ten niuans często rozstrzygają kontrole i orzecznictwo, które precyzują granice dopuszczalności łączenia profili działalności w jednej lokalizacji.
W tym przypadku stosowany przekaz marketingowy i deklarowane godziny działania punktu książkowego stały się osią sporu o niedzielną sprzedaż. Na informacje o niedzielnym otwarciu zareagowała handlowa “Solidarność”, która chce zaangażować w sprawę ministrę resortu rodziny.
Ostra reakcja związkowców
Na informacje o niedzielnym otwarciu zareagowała handlowa “Solidarność”, która od lat monitoruje przestrzeganie ograniczeń i zgłasza przypadki budzące wątpliwości. Przedstawiciele związku zapowiedzieli formalne działania wobec warszawskiego sklepu, wskazując na potrzebę weryfikacji sposobu organizacji sprzedaży w dni objęte zakazem.
W ocenie związkowców granice między realną usługą kulturalną lub sportową a konstrukcją stworzoną jedynie po to, by uzyskać prawo do otwarcia placówki, niekiedy są nadużywane. W tym kontekście przywoływane są rozstrzygnięcia dotyczące prób obejścia prawa poprzez tworzenie dodatkowych jednostek w ramach sklepów.
Mamy 14 orzeczeń Sądu Najwyższego (w różnym składzie) — wszystkie jednoznacznie mówią, że nie można zrobić w sklepie jednostki sportu, kultury i tak dalej — podkreśla w rozmowie z "Faktem" przewodniczący handlowej Solidarności Alfred Bujara.
Związkowcy podkreślają, że intencją przepisów jest zapewnienie realnego odpoczynku pracownikom, a nie formalne przekształcanie profili działalności.
Będziemy wnioskowali o przeprowadzenie kontroli w tym sklepie, bo to może być rażące złamanie prawa. Mamy analizę prawników Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy wskazują, że za "recydywę", czyli notoryczne łamanie zakazu niedzielnego handlu, sąd może zasądzić karę w wysokości miliona złotych Chcemy rozmawiać o tej sprawie z panią minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszką Dziemianowicz-Bąk — tłumaczy związkowiec.
Z drugiej strony przedsiębiorcy wskazują na potrzebę elastyczności i odpowiadania na realne potrzeby konsumentów w weekendy. W efekcie każda ze stron oczekuje jasnych interpretacji i konsekwentnego egzekwowania reguł. To właśnie od takich działań zależy, czy podobne spory będą narastać, czy też zostaną ograniczone do incydentalnych przypadków.