Chiński koncern szykuje podbój Europy. Na ulice wyjadą robotaksówki, kierowca zbędny
Wiele wskazuje na to, że do Europy wkraczają coraz to poważniejsze zmiany, przed którymi nikt się nie wywinie. Chiński koncern szykuje się na podbój Starego Kontynentu. Już niebawem na ulicach duże zaskoczenie mogą wywołać robotaksówki. Czy to oznacza, że kierowcy będą już całkiem zbędni?
Polska wsiada do taksówki przyszłości
Wyobraź sobie wieczór w centrum miasta: deszcz, korki i ten moment, gdy z ulicznego zgiełku wyłania się cichy samochód bez kierowcy. Drzwi otwierają się same, a ekran na desce rozdzielczej wita cię uprzejmym „dobry wieczór”, jakby to nie metal i krzem, lecz doświadczony szofer zapraszał na pokład.
Polska, z natury pragmatyczna, zaczyna flirtować z futurystyczną wizją transportu, w której kluczem jest nie tyle silnik, co zdolność maszyn do rozsądku. I właśnie to pytanie będzie tu powracać: czy zaufamy decyzjom podejmowanym przez algorytmy, których nie widać, a które widzą nas coraz wyraźniej. Tymczasem Europa coraz wyraźniej rysuje linię, gdzie kończy się ciekawość technologiczna, a zaczyna refleksja o suwerenności cyfrowej.
Dla jednych to będzie przełom i wygoda, dla innych – powód do nerwowego zerknięcia na lampkę kontrolną z napisem „dane”. W tej podróży nie chodzi wyłącznie o prędkość i punktualność, lecz o to, kto i na jakich zasadach steruje ruchem. Właśnie wtedy, gdy oswajamy się z myślą, że komputer prowadzi lepiej od ludzi, pojawia się polityka – bo w Europie technologia rzadko jeździ sama. I jeszcze jedno: na końcu tej trasy zawsze czeka człowiek – pasażer, kierowca, regulator – który wystawia ocenę całemu doświadczeniu.

Pierwsze sygnały: prawo, partnerstwa i azjatyckie doświadczenie
Żeby autonomiczna taksówka mogła w ogóle wyjechać na ulicę, musi mieć zielone światło od państwa, a to światło właśnie się zapaliło: Polski Senat przyjął ustawę umożliwiającą testowanie autonomicznych samochodów na drogach publicznych. W praktyce oznacza to, że Polska dołącza do krajów, które chcą sprawdzić, jak ta technologia radzi sobie w realnym ruchu. Tymczasem na horyzoncie widać też graczy, którzy mają kompetencje, flotę i ambicje, by wjechać szerzej w europejską sieć ulic.
Stellantis nawiązał współpracę z Pony.ai w celu produkcji robotaksówek. Dla porównania, doświadczenie z Azji to nie teoria Pony.ai wcześniej wprowadziło robotaksówki na ulice Pekinu i Kantonu. Właśnie wtedy polski rynek zaczyna rozumieć, że mówimy o technologii sprawdzonej w metropoliach, gdzie tempo i skala są bezlitosne dla niedopracowanych rozwiązań.
Z kolei konsumenci, oswojeni już z aplikacjami do przejazdów, mogą szybciej zaakceptować fakt, że kierownicy nikt nie dotyka. Jednak to dopiero rozgrzewka – prawdziwe pytania pojawiają się, gdy spojrzymy na mapę Europy i zobaczymy, ilu graczy chce poprowadzić naszą trasę. A także, jak europejskie normy bezpieczeństwa i ochrony danych będą wpływać na tempo wdrażania tego typu usług.
Technologia coraz śmielej puka do drzwi Europy
W miarę jak technologia puka do drzwi, rośnie świadomość, że razem z wygodą przyjeżdżają tematy wrażliwe – projekt budzi obawy dotyczące bezpieczeństwa danych i wpływu chińskiej technologii na europejski rynek. Europa spogląda na sąsiadów: w Alpach trwają przygotowania do wspólnych testów – Baidu nawiązało współpracę z PostBusem w Szwajcarii w celu testowania autonomicznych pojazdów. Co więcej, tu wyznaczono konkretną datę startu prób, bo pierwsze testy autonomicznych pojazdów Baidu w Szwajcarii rozpoczną się w grudniu 2025 roku.
To właśnie wtedy europejskie rynki transportowe będą mogły porównać oferty i standardy różnych dostawców, mierząc je nie tylko komfortem, ale i transparentnością. Kierunek ekspansji rysuje się szeroko: Baidu planuje ekspansję na rynki unijne, w tym Niemcy i Wielką Brytanię, we współpracy z Lyft. Jednocześnie na Wyspach pojawi się amerykańska konkurencja – Amerykańska spółka Waymo planuje uruchomić usługi autonomicznych taksówek w Londynie. A w centrum Europy, tuż obok polskich granic, szykuje się poligon doświadczalny – chińska firma Pony.ai planuje testować robotaksówki w Luksemburgu we współpracy ze Stellantis. To nie jest już science fiction, lecz geopolityka mobilności, w której liczy się każdy przejazd i każdy pakiet danych.
Kto tu tak naprawdę rządzi kierownicą? Jeśli pasażer ufa algorytmowi, to dlatego, że ufa standardom i nadzorowi – a te w Europie muszą być krystalicznie jasne.

Jeśli testy wypadną pomyślnie, a normy bezpieczeństwa i ochrony prywatności zostaną dowiedzione w praktyce, polskie miasta mogą zobaczyć rewolucję w codziennym transporcie – projekt może zrewolucjonizować rynek transportu w Polsce. To jednak nie tylko historia o aplikacji i autonomicznym pojeździe pod drzwiami, lecz także o ludziach, których praca wiąże się z prowadzeniem.
Wprowadzenie robotaksówek może wpłynąć na lokalny rynek pracy kierowców taksówek. Dlatego kluczowe będą pilotaże z jasnymi wskaźnikami bezpieczeństwa, otwarta komunikacja z mieszkańcami oraz programy przekwalifikowania dla tych, których może dotknąć zmiana. Z kolei pasażerowie będą oceniać usługę po czasie oczekiwania, cenie i poczuciu kontroli nad podróżą – nawet jeśli kontrolę bierze na siebie algorytm.
Właśnie wtedy okaże się, czy „sztuczna inteligencja made in China” potrafi zdobyć polskie serca i czy europejski nadzór da jej zielone światło bez cienia wątpliwości. Trzeba też pamiętać, że rynek nie znosi próżni: konkurencja między globalnymi graczami może przynieść lepsze standardy, ale i ostrzejszą debatę o suwerenności technologicznej. Polska, jako nowy przystanek na mapie autonomicznej mobilności, ma szansę ustawić poprzeczkę wysoko. Jeśli mądrze połączy innowację z odpowiedzialnością, odpowie na najważniejsze pytanie tej rewolucji: nie „czy”, ale „na jakich zasadach” pozwolimy się wozić botom.