Władysław Kosiniak-Kamysz chce cofnąć kluczową reformę PiS. "Koryto plus"

W tym roku mija 35 lat od wejścia w życie ustawy samorządowej i choć nie jest to temat z pierwszych stron gazet, to w kwestii samorządu terytorialnego mamy do czynienia w Polsce z dwiema znoszącymi się ocenami. Gdy jedni upatrują w samorządach ostoi demokracji, inni widzą w nich siedlisko patologii i kumoterstwa. Spór ten rozgorzeje na nowo za sprawą planów legislacyjnych PSL.
35 lat polskiego samorządu – ostoja demokracji czy siedlisko patologii?
Zarzutem podnoszonym przez przeciwników działającego od 35 lat ustroju samorządu jednostek terytorialnych jest jego niska odporność na obsadzanie tych samych stanowisk dekadami przez te same osoby. Sprzyja to powstawaniu lokalnych układów – zamkniętych i korupcjogennych. Powszechny w całym kraju jest także upadek lokalnych mediów, które mogłyby kontrolować rządzących. Ich miejsce zajęły media redagowane, finansowane i kolportowane przez samą władzę.
Naprawić tę sytuację miała ustawa, która weszła w życie 11 stycznia 2018 r. Prawo i Sprawiedliwość przyjął prawo, według którego burmistrzowie, wójtowie i prezydenci mogą piastować urzędy maksymalnie przez dwie kadencje. Wygląda jednak na to, że skuteczności tego mechanizmu może nie być nam dane przetestować.

Dwukadencyjność burmistrzów, wójtów i prezydentów miała uzdrowić JST
Choć dwukadencyjność w samorządach została przyjęta już 7 lat temu, to trzeba pamiętać, że liczbę kadencji najdłużej rządzącym lokalnym politykom zresetowano. Nawet jeśli rządzą oni od dekad – a w Polsce nie brakuje takich przypadków – to koniec drugiej kadencji będzie przypadał dopiero w 2029 r. Z ratuszami pożegnają się wówczas m.in. prezydent Poznania Jaśkowiak (na stanowisku od 2014 r.) czy Łodzi, Hanna Zdanowska (od 2010 r.).
Tak przynajmniej będzie, jeśli utrzymana zostanie wprowadzona przez Prawo i Sprawiedliwość dwukadencyjność prezydentów, burmistrzów i wójtów. Nie jest to jednak przesądzone. Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że PSL złoży projekt ustawy, który zdejmie nałożone ograniczenia i przywróci stan prawny sprzed 2018 r.

PSL złoży projekt zniesienia dwukadencyjności w samorządach. Posypały się gromy
Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego w sobotni wieczór napisał na swoim koncie X:
Czas przywrócić pełną samorządność wspólnotom lokalnym! Klub parlamentarny PSL złoży projekt ustawy likwidujący dwukadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Niech małe ojczyzny decydują same o sobie!
Na razie nie są znane szczegóły, nie poznaliśmy tekstu ustawy. Nic jednak nie wskazuje na to, aby PSL zaproponował zamiast dwukadencyjności dowolny inny mechanizm ograniczania zamurowywania władzy samorządowej przez lokalne układy. Choć nie znamy jeszcze terminu złożenia projektu w Sejmie, na PSL już teraz posypała się lawina krytyki.
Wśród komentujących wpis Kosiniaka-Kamysza trudno znaleźć choć jeden wyraz aprobaty. Zamiast tego lider PSL, jak cała jego partia, oskarżani są o skok na stołki, betonowanie władzy i próbę zapewnienia sobie miękkiego lądowania po wyborach w 2027 r., które aktualnie malują się dla ludowców bardzo ciemnych barwach. Ogłoszenie Kosiniaka-Kamysza skomentowała m.in. Marcelina Zawisza z Razem:
Nisko oceniane są także szanse na sukces inicjatywy. Mało prawdopodobne jest, aby ustawa została przegłosowana w Sejmie, bo zwolennikami dwukadencyjności jest zarówno Polska 2050, jak i Lewica. Jeśli jednak jakiś sposobem parlament przyjmie projekt, wówczas bardzo prawdopodobne jest weto prezydenta Karola Nawrockiego, który najpewniej nie będzie chciał cofnąć reformy obozu politycznego, z którego się wywodzi.




































