Świadczenie 500 plus dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji na mocy ustawy z 31 lipca 2019 r. należy się osobom otrzymującym najmniejsze świadczenia. Próg uprawniający do otrzymywania świadczenia do tej pory wynosił 1600 zł, jednak w skład kwoty wchodziło już owo świadczenie. Przez pewien czas osoby otrzymujące najmniejsze świadczenie, czyli 1100 zł obawiały się więc, że po waloryzacji emerytur dodatkowe świadczenie będzie obniżone.
500 plus zwykle jest postrzegane przez świadczeniobiorców, jako dodatkowe pieniądze do wydania na potrzeby rodziny. Okazuje się jednak, że zastrzyk gotówki pomóc może w inny sposób. Jak obrazuje ostatni trend na rynku kredytowym, coraz większa liczba beneficjentów przekonuje się o "drugorzędnej mocy" 500 plus.O czym mowa? Chodzi oczywiście o zdolność kredytową, która wzrasta wraz z otrzymywaniem 500 plus. Nie chodzi o jakieś kruczki w ustawie dotyczącej programu, a sam fakt, że rodzice mają więcej pieniędzy dzięki świadczeniu na dzieci. Money.pl podkreśla, że rodzina z dwójką dzieci może w rok zaoszczędzić 12 tys. zł z samego programu. Znacznie zwiększa to możliwości w sprawie kredytu gotówkowego. A można by pomyśleć, że będzie całkiem inaczej skoro ludzie dostają dodatkowe środki do ręki.
500 plus obowiązuje już na całego na wszystkie dzieci w Polsce. Rozszerzenie programu na wszystkich najmłodszych, zwane też przez premiera Morawieckiego "waloryzacją", w tym roku będzie bowiem obowiązywać przez cały jego okres. W roku wprowadzenia nowelizacji programu Rodzina 500 plus jednak dodatkowe pieniądze nie były wypłacane przez 12 miesięcy.Jak podaje jednak Rzeczpospolita, niewiele to jednak zmieni wśród dzieci z prowincji. Polacy z mniejszych miejscowości i wsi już dotąd w większości łapali się na udział w programie. Wynikało to z faktu, że poza wielkimi ośrodkami miejskimi żyje więcej osób z mniejszym dochodem od progu przystąpienia do programu, który obowiązywał przed nowelizacją. Na rozszerzeniu programu skorzystały więc w dużej mierze większe miasta - Wrocław, Poznań, Warszawa czy Kraków.
O decycji monachijskiego urzędu informuje "Gazeta Pomorska". Tamtejszy Trybunał zadecydował, że do polskich rodzin pobierających 500 plus nie powinno wędrować także pełne świadczenie Kindergeld, które jest w Niemczech przyznawane również na każde dziecko.
500 plus to niewątpliwie jeden z podstawowych programów socjalnych dla polskich rodzin. Jednakże nie tylko Polska ma swoje 500 plus. W Niemczech program świadczeń wypłacanych na dzieci funkcjonuje pod nazwą Kindergeld. I to właśnie on koliduje ze swoim polskim odpowiednikiem. Zgodnie z decyzją Trybunału Finansowego w Monachium, rodziny ściągające pieniądze z obu tych świadczeń albo zdecydują się na jedno z nich, albo będą dostawać mniej.Sprawa pomniejszonego świadczenia na dziecko stała się głośna, kiedy Polak, który pobierał na dzieci zarówno Kindergeld, jak i 500 plus, poskarżył się do niemieckiego sądu, że instytucje naszych zachodnich sąsiadów nakazały mu zwrot 2 tys. euro. Jak przekonywały, pieniądze musiał oddać z tytułu pobierania pieniędzy na dzieci w Polsce w ramach 500 plus, ponieważ w Niemczech już inkasował wpływy z Kindergeldu.
Jak podaje portal wp.pl w ubiegłym roku nie było raczej problemów z wypłatami świadczenia 500 plus przed świętami, w tym roku natomiast sytuacja uległa zmianie i świadczenie wypłacane jest także na pierwsze dziecko, co znaczy, że wypłat będzie musiało być znaczenie więcej.
Warszawa jak donosi portal INN:Poland, przez decyzje rządu Prawa i Sprawiedliwości w budżecie zabrakło 1,5 mld złotych. 0,5 mld mniej to efekt zmniejszenia stawki PIT do 17% oraz zerowego podatku dla osó poniżej 26. roku życia. Fakt, że władze miasta muszą opłacać też inne reformy PiS wyciągnął z kasy stolicy kolejny miliard złotych. Już teraz objawia się to zawieszonymi inwestycjami, ale także niedopinającymi się budżetami dzielnic miasta.Włodarze poszczególnych dzielnic nie kryją oburzenia. Szczególnie mocno działania PiS w stolicy krytykuje Robert Kempa, burmistrz Ursynowa. Jak tłumaczy, jedynym programem PiS skierowanym dla Warszawy jest 700 minus. - Jedyny program, jaki rząd PiS wprowadził dla Warszawy, to 700 minus. Bo w przyszłym roku dochody naszego miasta spadną o 700 zł w przeliczeniu na mieszkańca - mówi Kempa.