Świeża ryba nad Bałtykiem bije rekordy cenowe. Turyści przecierają oczy, portfele płoną

Letni wypoczynek nad morzem to nie tylko plaża i słońce. Dla wielu to także smak lokalnej ryby, która... potrafi mocno nadszarpnąć zawartość portfeli wczasowiczów. Ci, którzy uważają, że nie ma wakacji nad Bałtykiem bez świeżej rybki, muszą szykować się na spory wydatek.
Wakacyjna atrakcja czy luksusowy dodatek? Smak Bałtyku w oczach urlopowiczów
Kiedy planujemy wakacje nad morzem, wyobrażamy sobie szum fal, zapach sosnowych lasów i... smak świeżej, lokalnej ryby. To jedna z tych przyjemności, która wydaje się niemal obowiązkowym punktem każdego urlopu w Krynicy, Ustce czy Kątach Rybackich. Jednak z każdym kolejnym sezonem pojawia się pytanie: czy na taką przyjemność może sobie pozwolić każdy?
Nie chodzi tylko o smak. Coraz częściej mówi się o tym, że bałtyckie ryby stały się symbolem sezonowej drożyzny. I choć jakość potraw pozostaje niezaprzeczalna — turyści nie kryją zaskoczenia, kiedy sięgają do portfela.
W wielu relacjach pojawiają się wątpliwości: czy to wciąż regionalny przysmak, czy może już luksusowy towar dostępny tylko dla nielicznych?

Dlaczego ryby nad Bałtykiem są tak drogie. Internauci nie kryją oburzenia
W ostatnich tygodniach temat znów stał się przedmiotem gorącej dyskusji w mediach społecznościowych. Wszystko za sprawą zdjęcia cennika z jednego ze sklepów rybnych w Kątach Rybackich, które błyskawicznie obiegło sieć. Internauci nie kryli emocji – jedni bronili jakości i tradycji, inni zarzucali przesadne windowanie cen pod turystów.
Nie mogę pojąć, dlaczego ryby nad morzem są trzy razy droższe niż w głębi kraju. Rozumiem krótki sezon, ale zarabiać można obrotem, nie tylko cenami – skomentowała pani Anna na Facebooku.
Z kolei pan Edward dodał: „Ryba z kutra 5 zł, a 100 m dalej w sklepie – 25 zł. Nad morzem ryby droższe niż w górach…”
Tego typu wypowiedzi pojawiają się niemal co sezon i nie dotyczą wyłącznie Kątów Rybackich. Podobne sygnały płyną z Darłówka, Władysławowa czy Helu. Co więcej, coraz częściej porównuje się ceny ryb z tymi obowiązującymi w Tatrach czy Beskidach. I nie zawsze nad Bałtykiem wypadają one korzystnie.
Ale czy rzeczywiście mamy do czynienia z cenową przesadą? A może to właśnie najwyższa jakość i świeżość tłumaczą te stawki?
Na taki cennik trzeba się przygotować podczas wakacji nad Bałtykiem
Dopiero konkretne dane pozwalają ocenić skalę zjawiska. I rzeczywiście – niektóre pozycje mogą wywołać zdziwienie nawet u stałych bywalców polskiego wybrzeża. W Kątach Rybackich za kilogram wędzonego węgorza trzeba zapłacić aż 155 zł. To obecnie jedna z najwyższych cen w regionie.
Łososiowa sałatka? 120 zł/kg. Filet z łososia kosztuje 88 zł za kg, a tatar z pstrąga to wydatek rzędu 86 zł/kg.
Na szczęście, są też tańsze opcje:
- Wędzony dorsz: 47 zł/kg
- Śledź solony: 27 zł/kg
- Śledź marynowany: 29 zł/kg
- Karmazyn: 40 zł/kg
- Pstrąg: 52 zł/kg
- Miętus: 58 zł/kg
- Halibut (kawałek): 72 zł/kg
- Filety i tuszki również różnią się ceną:
- Filety z dorsza – 52 zł/kg
- Filety z pstrąga – 54 zł/kg
- Tuszka dorsza – 39 zł/kg
- Halibut lub szczupak (tuszka) – 48 zł/kg
Jak zaznaczają sprzedawcy, ceny zależą od dostępności, gatunku i metody obróbki. Wędzenie na zimno, ręczne filetowanie czy sezonowe połowy wpływają na ostateczny koszt.

Mimo to nie brakuje turystów, którzy uważają, że to przesada. Inni bronią wysokiej ceny jako gwarancji jakości i oryginalnego smaku, jakiego nie da się podrobić w marketach.
Ceny ryb nad Bałtykiem zaskakują, dzielą i prowokują do dyskusji. Z jednej strony – jakość, tradycja i lokalny charakter. Z drugiej – portfele turystów, którzy czują się zaskoczeni. I choć sezon dopiero się rozpoczyna, pewne jest jedno – temat z pewnością jeszcze wróci.





































