Polacy zbudują własne wiatraki. Przekonali Niemców, został jeszcze Andrzej Duda

Polski biznes zyskał licencję na cały proces produkcji i serwisu turbin wiatrowych. To pierwszy krok w kierunku uniezależnienia od rozwiązań i technologii importowanych. Droga do produkcji została utorowana – zostaje jeszcze sprzedaż. Ten fragment może zablokować Andrzej Duda.
Polski wiatrak. Własny, choć licencjonowany
Grupa Grenevia składa się z kilku podmiotów, obsługujących konkretne sektory gospodarki. Wielkoskalową fotowoltaikę obsługuje Projekt Solartechnik, systemy bateryjne – Impact Celam Power Technology, a energetykę wiatrową – FAMUR. Struktura grupy została tak ustanowiona w celu realizacji ambitnej polityki klimatycznej i emisyjnej. Ten ostatni podmiot właśnie podpisał umowę licencyjną na produkcję kompletnej turbiny wiatrowej. Serwis WNP.pl podaje, że treść licencji, którą Grupa uzyskała od niemieckiej firmy inżynieryjnej enovation GmbH zakłada oferowanie, sprzedaż, produkcję, instalację i serwisowanie. FAMUR zajmie się więc całym procesem życia swojego produktu.
W tak zastanym środowisku jedyne, czego branży może brakować to przychylna legislacja. A ta czeka za rogiem – ustawa wiatrakowa wciąż musi jeszcze przejść przez gabinet odchodzącego prezydenta.
Zobacz też: Rząd "po cichu" aktualizuje polskie plany jądrowe. Mały zapis może być kluczowy
Ustawa wiatrakowa może pokrzyżować plany?
Paweł Majcherkiewicz, wiceprezes Famur SA, którego słowa przytacza WNP, precyzuje, że dobyte przez spółkę rozwiązanie (licencja) jest sprawdzonym na Kontynencie modelem energetyki wiatrowej. Ten fakt skraca, jak mówi, drogę wdrożenia gotowego wiatraka na polski rynek. “Przed naszym zespołem konstruktorów, elektryków, automatyków i programistów intensywny okres – w nadchodzących miesiącach będą przejmować dokumentację techniczną oraz uczestniczyć w szkoleniach organizowanych przez naszego partnera” – zapowiada.
Jednym z ostatnich kroków z punktu widzenia firmy będzie wprowadzenie gotowych wiatraków na rynek – w tym pomoże lub przeszkodzi ustawa wiatrakowa, która od dłuższego czasu nie może doczekać się pełnego przyjęcia przez obie izby Parlamentu.
Senat “za”. Wiatraki w rygorze 500 m i fundusz partycypacyjny
We wtorek 16 lipca Senat podjął dokument w formie, której oczekuje branża: zliberalizowanej. Ustawa w kształcie, w której proponuje senacka komisja, zakładałaby wykreślenie zakazu budowy farm wiatrowych w pobliżu terenów wojskowych i zmniejszenie minimalnego wymagania odległościowego (od zabudowy nieruchomościowej) – do 500 m, z obecnych 700.
“Te 500 m było już w projekcie poprzedniego rządu. Ale pojawiają się też nowe rozwiązania; np. fundusz partycypacyjny, który pozwoli na to, by ci rolnicy, którzy bezpośrednio sąsiadują z instalacjami (wiatrakami — red.) otrzymywali swego rodzaju odszkodowanie za to sąsiedztwo” – referował we wtorek senator Stanisław Gawłowski, sprawozdawca projektu.
Ustawa przyspieszy procedury inwestycyjne w swojej kategorii (obecnie to ok. 7 lat), ale jednocześnie wprowadza nowy mechanizm mrożenia cen energii. Ustala ceny konsumpcyjne na ostatni kwartał br. “Ta ustawa pozwala na to, byśmy mogli szybciej odchodzić od energii z węgla i przechodzić na energię z OZE. Mówiąc brutalnie i wprost; nie mamy zbytnio wyboru” – dodał Gawłowski. Po wyjściu z Senatu ustawa musi jeszcze trafić na biurko prezydenckie. Na ostatniej prostej to jeszcze biuro Andrzeja Dudy.
Zobacz też: Francuzi mówią pas: rezygnują z biznesu w Polsce w ostatniej chwili. “Brak perspektywy”
Ryzyko weta
Głównym celem noweli ustawy wiatrakowej pozostaje zniesienie wymogu 10 H (min. dziesięciokrotność wysokości wiatraka jako minimalna odległość od zabudowań). To prawo zostało wprowadzone w 2016 r. i utrudnia, według prawodawców, rozwój OZE.
Wiceminister klimatu Miłosz Motyka opiniował niedawno w Radiowej Jedynce, że “nie sądzi, by prezydent wetował to rozwiązanie” (wymienił obu; elekta i obecnego). Ocenił, że prezydenckie weto byłoby – przy uwzględnieniu warunków ustawy takich jak fundusz partycypacyjny i każdorazowe rozpatrywanie poszczególnych sytuacji, choćby w przypadku zabudowy terenów wojska – “kontrskuteczne politycznie”. Nie mówiąc o mrożeniu cen energii, czyli obniżeniu rachunków za prąd.
Andrzej Duda ocenił już, że widzi w tym ruchu “wymuszenie” jego podpisu.




































