Pierwszy ruch Tuska po wyborach. W sejmowych kuluarach krążą plotki. "Ludzie wyjdą na ulicę"

Donald Tusk nadal nie ustosunkował się do przegranej Rafała Trzaskowskiego, ale też własnej, w wyborach prezydenckich. O ile sam kandydat podziękował już swoim wyborcom, przeprosił ich za porażkę, ale też pogratulował Karolowi Nawrockiemu, to Tusk nadal milczy. Nie powinno to dziwić w kontekście nieoficjalnych doniesień, według których po wczorajszej porażce Tusk zamiast na słowa, stawia na czyny. Pierwsze działania mają zostać zapowiedziane jeszcze dziś.
Premier reaguje na wyniki wyborów prezydenckich. Decyzja ma zostać ogłoszona jeszcze dziś
Wspólnym mianownikiem różnorakich interpretacji wyników wyborów prezydenckich jest diagnoza, że zwycięstwo Karola Nawrockiego to wyraz niezadowolenia z działań rządu koalicji 15 października. Powstają memy, w których Jarosław Kaczyński pytany o to, kogo wystawi w wyborach, by wygrać, odpowiada: "kogokolwiek". Wobec Donalda Tuska podnoszone są powtarzane od dwóch dekad te same zarzuty: oderwanie od tego, czym żyje społeczeństwo i polityczne lenistwo.
W odpowiedzi na nie premier ma podjąć działania, które będą bezpośrednią reakcją na wyniki wyborów prezydenckich. Choć na razie nie są to oficjalnie potwierdzone informacje, to mowa o wręcz desperackiej decyzji, jaką ma dziś wieczorem ogłosić Donald Tusk. RMF FM potwierdziło, że o 20:00 premier wygłosi orędzie do narodu.

Donald Tusk ma zwrócić się o wotum zaufania dla swojego rządu
Wcześniej Polsat News dotarł do informacji, według której premier zwróci się do Sejmu o wotum zaufania dla swojego rządu. Chce w ten sposób uzyskać od niższej izby parlamentu walidację i mandat do dalszego rządzenia po przegranych wyborach prezydenckich.
Przypomnijmy, że wotum zaufania to mechanizm wyrażenia poparcia przez parlament polityki prowadzonej przez rząd na wniosek tego premiera. Aby zdobyć wotum zaufania, konieczne jest zdobycie większości głosów przy obecności na sali co najmniej połowy z 460 ustawowych posłów. Do otrzymania wotum wystarczy więc premierowi już 115 głosów.
Wotum zaufania nie należy mylić z wotum nieufności – o to zawnioskować może sam parlament, a konkretniej co najmniej 46 posłów. W takim wariancie do odwołania premiera jest potrzebnych więcej głosów, bo co najmniej 231.
Jeśli Donald Tusk rzeczywiście zwróci się do Sejmu o wotum zaufania, to jakie scenariusze będą na stole?

Wotum zaufania wobec rządu – jak działa? Możliwe konsekwencje
Jeśli rząd otrzyma wotum, co jest raczej formalnością, wówczas nie będzie ono miało żadnych konsekwencji. Premier nadal będzie mógł prowadzić swoją politykę w sposób niezmieniony, twierdząc, że ma do tego odświeżony mandat parlamentu.
Jeśli jednak premier nie uzyska wotum zaufania, wówczas będzie zobowiązany złożyć dymisję na ręce prezydenta. Następnie Sejm musi wybrać nowy rząd, a jeśli to się nie uda, wówczas prezydent skraca kadencję Sejmu i rozpisywane są wybory. Dodajmy, że w historii III RP przewodniczący rady ministrów sześciokrotnie – w tym dwukrotnie sam Donald Tusk – ubiegali się o wotum zaufania, każdorazowo je otrzymując.

Koalicjanci o wotum zaufania wobec rządu: "ludzie wyjdą na ulicę, jeśli nic się nie będzie działo"
Nawet koalicjanci nie mają złudzeń, że działanie premiera obliczone jest na ograniczanie szkód wizerunkowych i jego celem jest przede wszystkim ucięcie spekulacji ws. wcześniejszych wyborów. Szymon Hołownia zagroził, że jeśli jego stronnictwo z mediów będzie dowiadywać się o podobnych działaniach, to może się okazać, że podczas głosowania ws. wotum wstrzyma się od głosu.
Zwolennikiem wotum jest lider innej frakcji koalicyjnej, Włodzimierz Czarzasty. Lider Nowej Lewicy nie jest taki pewny, co do tego, że rząd powinien trwać mimo wyników wyborów i konieczne jest odnowienie jego mandatu. W jego ocenie Polsce grozić mają wręcz niepokoje społeczne:
Natomiast bardzo możliwe, że wymusi to [skrócenie kadencji – przyp.red.] ulica. Ludzie wyjdą na ulicę, jeśli nic się nie będzie działo i Polska nie będzie szła do przodu, a ludzie nie będą w tym widzieli sensu.
Na razie premier zamierza szukać poparcia dla swojego rządu w Sejmie, jednak właśnie na wspomnianej przez Czarzastego ulicy może go być coraz mniej. O ile trudno oczekiwać, że parlamentarna większość, jaką wciąż utrzymuje koalicja 15 października, odwołała rząd, to być może do serca premier powinien wziąć sobie słowa publicysty Jacka Żakowskiego. Ten już po I turze wyborów stwierdził, że gdyby podobny wynik stronnictwo rządzące uzyskało w którejś z zachodnich demokracji, to premier musiałby ustąpić.





































