Miłość do Konfederacji już wygasła. Polityczny zwrot Kaczyńskiego, dał sygnał do ataku

Choć do wyborów parlamentarnych zostały jeszcze dwa lata, coraz częściej pojawiają się pytania o to, jak będzie wyglądał przyszły rząd. Wyniki sondaży zmieniają się dynamicznie, a wraz z nimi kalkulacje dotyczące możliwych koalicji. Jeszcze niedawno, tuż po wyborach prezydenckich, scenariusz współpracy Prawa i Sprawiedliwości z Konfederacją wydawał się możliwy. Dziś coraz więcej wskazuje na to, że taki sojusz nie dojdzie do skutku. Co kryje się za tym politycznym zwrotem?
Społeczeństwo polskie podzielone jak nigdy
Nikogo już nie powinno dziwić, że Polska to kraj głęboko spolaryzowany, co jasno pokazały wyniki ostatnich wyborów prezydenckich. Polacy wciąż pozostają podzieleni na dwa silne obozy – konserwatywnej prawicy oraz strony liberalno-lewicowej. Wkrótce obywatele znów staną przed wyborem, tym razem wskazując swoich przedstawicieli w parlamencie. To, która strona okaże się silniejsza, pozostaje otwartym pytaniem.
Jeszcze niedawno wielu analityków sądziło, że naturalnym rozwiązaniem byłoby zbliżenie Prawa i Sprawiedliwości do Konfederacji. Obie partie łączy krytyka Unii Europejskiej, mocny akcent na kwestie suwerenności oraz postulaty dotyczące wolności gospodarczej. Jednak coraz więcej sygnałów wskazuje, że Jarosław Kaczyński odrzucił taki scenariusz. W kuluarach mówi się o wyczerpaniu cierpliwości do liderów Konfederacji, którzy skutecznie wykorzystali gesty PiS, by umocnić własną pozycję. Może się jednak kryć za tym coś więcej.

Polityczny pojedynek wciąż się toczy
Jeszcze kilka miesięcy temu można było odnieść wrażenie, że Prawo i Sprawiedliwość traktuje Konfederację jako potencjalnego partnera. Pojawiały się próby otwierania kanałów komunikacji, zaproszenia do rozmów i gesty mające pokazać gotowość do współpracy. Jednak operacja zbliżenia chyba nie przyniosła spodziewanych efektów. Politycy Konfederacji raczej wolą kreować się na niezależną siłę i nawet publicznie kpią z prób ocieplania relacji ze strony PiS. Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak konsekwentnie podkreślali, że nie są zainteresowani „wejściem pod skrzydła” starszego koalicjanta.

W efekcie prezes PiS zmienił strategię — zamiast budować sojusz, zaczął wyraźnie dystansować się od Konfederacji, traktując ją jako jednego z głównych przeciwników. Według komentatorów partia Kaczyńskiego dostrzegła, że sama nie zdoła pozyskać polityków Konfederacji, ale może powalczyć o jej wyborców. To oni, rozczarowani rządami PiS, w ostatnich latach masowo przesunęli się w stronę ugrupowania Mentzena. Z tego powodu celem numer dwa, zaraz po Donaldzie Tusku i Koalicji Obywatelskiej, stała się właśnie Konfederacja. Wygląda na to, że strategia PiS polega teraz na odbieraniu elektoratu drugiej prawicowej partii poprzez ataki personalne i osłabianie wiarygodności liderów ugrupowania.
Nowa strategia Prawa i Sprawiedliwości?
Niedawno szerokim echem w opinii publicznej odbiła się rozmowa Sławomira Mentzena z Mateuszem Morawieckim podczas spotkania w znanej już formule „Piwo z Mentzenem”. Były premier pojawił się w zaskakującym kontekście i mimo stawianych mu licznych zarzutów, zarówno pod jego adresem, jak i całej partii, wybronił się i podczas tego wywiadu można było odnieść wrażenie, że Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja mają więcej punktów wspólnych, niż mogło się wydawać. Jednak pozostali politycy PiS patrzą na takie gesty znacznie chłodniej. Przemysław Czarnek i Radosław Fogiel wprost krytykują lidera Konfederacji, dając do zrozumienia, że nie widzą przestrzeni do współpracy.
Warto przy tym zauważyć, że o ile Mentzen staje się głównym adresatem ostrych ataków ze strony PiS, o tyle Krzysztof Bosak, kojarzony z narodowym nurtem w polityce, traktowany jest z większą rezerwą, a momentami wręcz łagodniej. To zróżnicowane podejście może rodzić pytania o rzeczywiste intencje Prawa i Sprawiedliwości. Sami wyborcy, obserwując te sprzeczne sygnały, mogą czuć się skonfundowani — raz widzą sygnały otwartości na dialog, innym razem mocne deklaracje braku współpracy.
Przyszłość współpracy po prawej stronie sceny politycznej stoi więc pod znakiem zapytania. Dla wyborców może to być sygnał, że zamiast jedności, czeka ich dalsza rywalizacja pomiędzy ugrupowaniami konkurującymi o podobny elektorat. Najbliższe miesiące pokażą, czy takie działania przyniosą którejkolwiek ze stron realne korzyści, czy raczej umocnią przekonanie, że sojusz PiS i Konfederacji pozostaje jedynie polityczną iluzją.


































