Microsoft w pandemii znalazł żyłę złota. W Komisji Europejskiej ruszyło śledztwo

Czasy się zmieniają, a Microsoft wciąż musi odpowiadać na oskarżenia o nadużycie pozycji lidera. Pół wieku prób cementowania monopolu procentuje i także najnowsza historia korporacji pokazuje, że ta nie zrezygnowała z praktyk pozwalających na pozbycie się konkurencji stosowanych w latach 90. przez Billa Gatesa. Dobre wieści są takie, że dziś może w tej sprawie interweniować Komisja Europejska, z czego korzyści odczujemy także w Polsce.
Komisja Europejska podejrzewa nieuczciwą konkurencję – na celowniku ponownie Microsoft
Jednym z największych sukcesów w najnowszej historii Microsoftu było to, jak sprawnie korporacja zareagowała na spowodowane pandemią zmiany w świadczeniu pracy. Kryzys skapitalizował odkładane od lat zmiany, znacząco zwiększył popularność pracy zdalnej, ale aby to było możliwe, konieczne były odpowiednie narzędzia.
Odpowiedzią Microsoftu na nowy stan rzeczy była aplikacja – Teams, choć powstała w 2017 r., to następnie intensywnie rozbudowana stworzyła komunikacyjny kombajn, który szybko stał się w cyfrowych środowiskach biznesowych jednym z najważniejszych składników pakietu biurowego (także szkolnego). Teams przebojem wdarło się na miliony pecetów, a sukces był tak duży, że jego kulisom przyglądają się teraz organy unijne.

Długa historia grzywien dla Microsoftu – łącznie korporacja zapłaciła już 2,2 mld dol.
Microsoft jako jeden z tzw. strażników bram na europejskiego mocy aktu o rynkach cyfrowych znajduje się pod szczególnym nadzorem Komisji Europejskiej. Niejednokrotnie zdarzało się już, że korporacja była surowo karana za nadużywanie pozycji lidera, jak było w przypadku preinstalowania domyślnej przeglądarki internetowej Internet Explorer na komputerach z Windowsem.
Łącznie w przeszłości Microsoft musiał już zapłacić ok. 2,2 mld dol. kar w wyniku kar nałożonych przez Komisję Europejską. Na tym jednak nie koniec i stwierdzone zostały kolejne nadużycia i naruszenia zasad uczciwej konkurencji, tym razem właśnie w związku z modelem biznesowym Teams.

Najnowsze wątpliwości wzbudziły praktyki Microsoftu po wybuchu pandemii
Trzeba zdać sobie sprawę, że pandemia zastała Microsoft “z ręką w nocniku”. W biznesowym portfolio korporacji była luka – w pakiecie biurowym nie brakowało narzędzi, którymi można byłoby wykonywać pracę, ale próżno było tam szukać nowoczesnej aplikacji umożliwiającej komunikację, dzielenie się jej efektami. Jedynym komunikatorem był w zasadzie przestarzały i rozdrobniony Skype.
W 2020 r. Microsoft błyskawicznie zatrudnił ogromną rzeszę pracowników (którą po pandemii zwolnił), aby opracowali nową aplikację. Ta okazała się na tyle dużym sukcesem, że wysłała Skype'a na emeryturę. Wcześniej korporacja stanęła jednak przed trudnym zadaniem szybkiego spopularyzowania Teams, marki dotąd nieobecnej w świadomości konsumentów. Było na to niewiele czasu, liczba pracowników zdalnych rosła w bezprecedensowym tempie, więc Microsoft sięgnął po sprowadzone metody, które mogły naruszać prawo uczciwej konkurencji.
Według KE Microsoft mógł nadużył pozycji lidera na rynku dostawców oprogramowania SaaS poprzez dystrybucję Teams wraz z pakietem Office 365 / Microsoft 365. W ten sposób wykorzystał pakiet biurowy, by zdobyć udziały w rynku w sposób niedostępny dla konkurencji. Wydarzyło się więc mniej więcej to samo, co w przypadku popularyzacji Internet Explorera w Windowsie – Microsoft, aby zapewnić popularność nowemu produktowi, zapakował go w drugi, który cieszył się już ogromną bazą użytkowników.

Microsoft proponuje rozwiązania. Skorzystają klienci w Unii Europejskiej, ale mleko już się rozlało
W najnowszym komunikacie prasowym KE zaprezentowała środki, jakie zaproponował Microsoft, aby zakończyć praktyki mogące naruszać europejskie prawo konkurencji. Trzeba przyznać, że skorzystają na tym także sami użytkownicy, zwłaszcza biznesowi, którzy na licencje pakietów biurowych wydają niekiedy krocie. Również w Polsce.
Po pierwsze klienci zakupujący europejską licencję na Microsoft 365 będą mogli zrobić to w obniżonej cenie wynikającej z tego, że w składzie pakietu nie znajdzie się Teams. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by Teams doinstalować i opłacać następnie samodzielnie, jednak zasadniczy jest tu wybór oraz to, że jeśli ktoś nie chce korzystać z Teams, to nie musi za niego obligatoryjnie płacić w ramach opłat za subskrypcję Microsoft 365.
Po drugie ci klienci, którzy zakupili już pakiet wraz z obligatoryjnym Teams, będą mogli przełączyć się na nową wersję subskrypcji – tańszej i pozbawionej programu. Po trzecie zapewniona ma być interoperacyjność i kompatybilność z odpowiednikami Teams firm trzecich, tak aby Microsoft nie próbował zamknąć klientów w ekosystemie swoich usług w modelu vendor lock-in.
Choć negocjacje KE z Microsoftem przybrały korzystny dla klientów w UE obrót, to trzeba pamiętać, że szkody zostały już wyrządzone. Gdyby nie praktyki Microsoftu w 2020 r. to być może zupełnie inna aplikacja zupełnie innego producenta mogłaby dziś generować dla niego zyski, jakie Teams przynosi Microsoftowi.





































