Nie ma mowy o niższych zarobkach. Premier wynegocjował zastępczą reformę, ci pracownicy zyskają

Polski rząd wynegocjował u Komisji Europejskiej istotne zmiany w KPO, które mogą okazać się korzystne dla wielu pracujących obywateli. Chodzi o umowy zlecenie i o dzieło. Zatrudnienie oparte o te formy nie będzie wiązać się z niższymi zarobkami, ale to nie wszystko. Bruksela zgodziła się na inną reformę. O co dokładnie chodzi? Już wyjaśniamy.
Rząd sprowadza do Polski pieniądze z KPO
Krajowy Plan Odbudowy to reformy oraz inwestycje, które rozpoczęły się po 1 lutego 2020 r. i zakończą z dniem wraz z dniem 31 sierpnia 2026 r. Pieniądze pochodzą z Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności, który jest częścią Planu Odbudowy Europy. Przeznaczone są na realizację nowych inwestycji z różnych sektorów gospodarki, w tym m.in. na innowacje, transformację klimatyczną, środowisko, cyfryzację, edukację, zdrowie, czy rynek pracy.
W przypadku tej ostatniej na kilka dni przed druga turą wyborów prezydenckich polski rząd wynegocjował istotne zmiany, które dotyczą umów, jakie Polacy zawierają ze swoimi pracodawcami.


Rząd ogłasza nowinę. Chodzi o ozusowanie umów
Krajowy Plan Odbudowy obejmuje wielomiliardowe inwestycje, natomiast jednym z kamieni milowych było bez wątpienia ozusowanie umów zlecenie i umów o dzieło. Oznaczałoby to, że tego rodzaju umowy musiałyby być odprowadzane do ZUS. Skutki tego mogliby odczuć nie tylko pracownicy, ale i pracodawcy, którzy musieliby dostosować swoje rachunki, jak również przewidywać koszty związane z zatrudnianiem na umowę zlecenie czy też o dzieło.
Obecne składki ZUS przy umowach zlecenie są odprowadzane od kwoty minimalnego wynagrodzenia. Są pracownicy, którzy celowo omijają te przepisy, zawierają kilka umów zlecenie, przy czym składki są odprowadzane tylko od jednej umowy. Z kolei w przypadku umowy o dzieło, składki te nie są w ogóle potrącane. Zgodnie z ówczesnymi planami i reformą wpisaną w KPO zakładało się, że składki będą odprowadzane od każdej zarobionej złotówki. Oznaczałoby to niższe comiesięczne wynagrodzenia.
Jest decyzja w sprawie reformy. Rząd wynegocjował alternatywę
Reforma miała wejść w życie 1 stycznia br. jednak ostatecznie premier Donald Tusk podjął decyzję o wycofaniu się z pomysłu. Powodem miało być to, że niedostatecznie wielu Polaków zawiera umowy zlecenie i o dzieło. Ministra rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk stwierdziła z kolei, że istniało ryzyko, że mogłyby pojawić się obciążenia dla pracodawców i zleceniobiorców.
Jednakże w zamian za brak reformy, rząd zaproponował Komisji Europejskiej inne rozwiązanie i ta się zgodziła.

Bardzo ważną zmianą w tej rewizji jest wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy. Apelowali o nią zarówno pracownicy, jak i pracodawcy. Kluczowe jest to, aby PIP działała sprawniej i efektywniej, tak by nie kontrolowała na ślepo, a bardziej celowo. Do tego potrzebna jest reforma techniczna wewnątrz PIP w zakresie cyfryzacji. Będzie to wymagało zwiększenia budżetu Inspekcji - mówił na konferencji 28 maja Jan Szysko, wiceminister funduszy.
Według zapowiedzi wiceministra, PIP mogłaby zyskać nowe uprawnienia i przekształcałaby część umów cywilnoprawnych na umowy o pracę. Rząd zobowiązał się, że ten proces mógłby zacząć wchodzić w życie już od 1 czerwca 2026 r.




































