biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Coś niepokojącego dzieje się w przedszkolach. Tych sygnałów alarmowych nie da się już ignorować
Sebastian Mikiel
Sebastian Mikiel 19.06.2025 08:19

Coś niepokojącego dzieje się w przedszkolach. Tych sygnałów alarmowych nie da się już ignorować

przedszkole, edukacja
Fot. Canva/Xenia Charnaya

Jeszcze niedawno listy rekrutacyjne pękały w szwach, dziś dyrektorzy szkół liczą wolne krzesełka. Polskie szkoły mierzą się z wyzwaniami demograficznymi, które mogą zmienić krajobraz edukacji na dłużej. Spadająca liczba uczniów to sygnał, że nadchodzi czas trudnych decyzji – i dla samorządów, i dla dyrektorów. Czy szkolny dzwonek już wkrótce zabrzmi dla zbyt małej publiczności?

Niż demograficzny puka do drzwi przedszkoli. Pustka zamiast kolejek

Początek rekrutacji do przedszkoli zwykle oznaczał walczących o miejsce rodziców, nocne dyżury przed sekretariatami i głośne apele o nowe oddziały. Tym razem scenariusz odwrócił się o 180 stopni: w wielu miastach pojawiły się setki wolnych miejsc, a co bardziej zapobiegliwe gminy już podjęły decyzję o wstrzymaniu naboru do najmłodszych grup. 

Po raz pierwszy od 13 lat musimy organizować rekrutację uzupełniającą, mimo że do systemu wpłynęło mniej wniosków niż mamy krzesełek -  przyznaje Dorota Kuchta, dyrektorka Zespołu Szkolno‑Przedszkolnego nr 2 w Legionowie, cytowana przez Radio Zet.

Eksperci demografii nie mają złudzeń: zmiany widać gołym okiem w rocznikach dzieci urodzonych po pandemii. Gdy liczba urodzeń spada, puste miejsca w przedszkolach są tylko pierwszym sygnałem. Już teraz Ministerstwo Edukacji szykuje interpretacje dla samorządów w sprawie łączenia oddziałów – zabieg, który ma uratować finansowanie placówek, lecz budzi opór rodziców i nauczycieli.

Czytaj więcej: Coś niepokojącego dzieje się w Polsce. Wyliczenia GUS źle wróżą na przyszłość

przedszkole 1.jpg
Fot. maroke – Getty Images
Dorota Sierakowska, Adam Glapiński, Krzysztof Paszyk
Rządowy program do kosza? Dorota Sierakowska dla BiznesInfo: „Pojawiają się głosy krytyki”
Groźna choroba zwierząt rozprzestrzenia się w Polsce. Potwierdzono kilkadziesiąt nowych ognisk Tylu Ukraińców pobiera emerytury z KRUS. Polscy rolnicy nie mogą uwierzyć w skalą zjawiska

Łączenie grup zamiast stabilnej kadry

W Zduńskiej Woli władze miasta przyznały, że otworzą trzy oddziały mniej niż rok wcześniej, a mimo to pozostało 48 wolnych miejsc. 

Tak naprawdę to przelewanie z pustego w próżne - ocenia Katarzyna Fijałkowska, zastępczyni dyrektora biura edukacji. 

Podobna taktyka obowiązuje w Lublinie i Łodzi: tam, gdzie brakuje dzieci, dyrektorzy łączą trzy‑ i czterolatków lub pięcio‑ i sześciolatków, żeby zapełnić choć jeden pełny oddział. Skutek uboczny? Coraz trudniej zagwarantować ciągłość etatów. Zwłaszcza nauczyciele wychowania przedszkolnego, personel pomocniczy i kucharze słyszą, że nie ma gwarancji pracy od września. 

Liczba urodzeń przekłada się nie tylko na pensje pedagogów, ale i na zatrudnienie woźnych czy pomocy kuchennych - ostrzega Bożena Gozdalska‑Macuba, szefowa Przedszkola nr 15 w Lublinie w rozmowie z Radiem Zet. 

Skalę problemu widać na przykładzie tegorocznej rekrutacji elektronicznej do wrocławskich przedszkoli i oddziałów przedszkolnych, gdzie przygotowano około 6,4 tysiąca miejsc. W pierwszym etapie przyjęto blisko 91 procent zgłoszonych dzieci, z czego zdecydowana większość trafiła do placówek wskazanych jako preferowane. W drugim etapie rekrutacji uczestniczyło ponad 300 dzieci, a po jego zakończeniu w systemie wciąż pozostało ponad 1,6 tysiąca wolnych miejsc.

Samorządy szukają ratunku we wspólnych zespołach szkolno‑przedszkolnych, możliwościach „wypożyczania” nauczycieli pomiędzy placówkami albo w… marketingu. Dyrektorzy prywatnych przedszkoli wspominają lata 90., gdy niż demograficzny zamienił rekrutacje w ostrą konkurencję o „klienta”. Tym razem stawka jest równie wysoka, bo alternatywą bywa likwidacja placówki.

Niż demograficzny zbiera żniwo: nawet 8  tys. wolnych miejsc i widmo zwolnień

Kulminacja problemu ujawniła się w tegorocznej rekrutacji w stolicy. Warszawa odjęła 3,3 tys. miejsc jeszcze przed startem zapisów, a po pierwszym etapie i tak zostało niemal 4,4 tys. pustych krzesełek (2,8 tys. w placówkach miejskich oraz 1,6 tys. w niesamorządowych). Wrocław, mimo utworzenia 6 tys. nowych miejsc od 2019 r., ogłosił, że w systemie wciąż widnieje ponad 1,6 tys. wolnych miejsc. Jak wylicza Monika Dubec z tamtejszego magistratu, liczba wniosków spadła z 6 747 w 2020  r. do  zaledwie 4 520 w  2025 r.

Rok temu otworzyliśmy o jedną grupę mniej, teraz – o trzy mniej. A mimo to wolnych pozostaje 75 miejsc - wylicza Katarzyna Fijałkowska dla lokalnych mediów.

W mniejszych ośrodkach skala zjawiska uderza jeszcze mocniej. Racibórz notuje 95 wolnych miejsc przy ofercie 337, zaś Starachowice – ponad 200 pustych lokat rozdzielonych między przedszkola i zerówki. Tam, gdzie zapas miejsc rośnie rok do roku, gminy rozważają zamrożenie naboru najmłodszych grup albo przenoszenie „zerówek” z szkół do przedszkoli, by utrzymać finansowanie.

przedszkole 2.jpg
Fot. Freepik

Fala zwolnień w sektorze edukacji to kwestia przyszłości

Ekonomiści ostrzegają, że niż demograficzny w edukacji to koszt nie tylko dla budżetów gmin. Brak stabilnej kadry może obniżyć jakość opieki, a łączenie klas przypomina przyklejanie plastra na jątrzącą się ranę. Bo gdy uczniów zacznie ubywać również w podstawówkach, obecne zabiegi okażą się niewystarczające.

Już dziś Związek Nauczycielstwa Polskiego szacuje, że do 2028 r. etat może stracić nawet 15 tys. pedagogów pracujących w przedszkolach i klasach I–III. 

Ratuje nas na razie rotacja naturalna – odejścia na emerytury – ale rezerwy topnieją – mówi Joanna Poselt, dyrektorka łódzkich przedszkoli „Galileo” i „Familijna Łódka”.

Samorządowcy apelują o systemowe wsparcie: elastyczne standardy zatrudnienia, dotacje na przebudowę pustych sal w żłobki lub miejsca integracyjne, a w perspektywie pięciu lat – jasny plan dla szkół, które czeka ten sam los. Bez niego pustoszejące przedszkola mogą stać się pierwszą kostką domina w całym łańcuchu edukacji.

Czy samorządy zdążą przygotować się, zanim spadek liczby dzieci dotrze do podstawówek? Odpowiedź poznamy szybciej, niż wskazuje kalendarz – bo już tegoroczny wrzesień pokaże skalę wolnych ławek w zerówkach.

BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: