400 pracowników trafi na bruk, a to tylko początek. Solidarnościowcy na ulicy, radna: "Poważne uderzenie"

Solidarnościowcy zorganizowali protest w odpowiedzi na nową ścieżkę rozwoju branżowego giganta z Niemiec, który niedawno zapowiedział zamknięcie kilku hurtowni. Choć z nieoficjalnych informacji wynika, że związkowcy zakończyli już negocjacje z pracodawcą, i tak zorganizowali protest, “akcję ratunkową”. Wzięła w niej udział m.in. radna KO, nawołując: “To poważne uderzenie w lokalny handel”.
Protest w Rybniku
“Sieć handlowa z początkami w latach 60. XX wieku zwija z Polski część biznesu, reorganizując swoje zasoby” – pisaliśmy z końcem czerwca br., kiedy zarząd Makro zapowiedział branżową transformację i zamknięcie przynajmniej czterech oddziałów: w Rybniku, Zabrzu, Słupsku i Toruniu.
W tym czasie Solidarnościowcy wzięli udział w spotkaniu z pracodawcą, podpisując porozumienie dot. zwolnień grupowych. W poniedziałek 14 lipca protest pod lokalną halą i tak się odbył, a tempa i narracji nadaje mu radna KO w Sejmiku – Ewa Chmielorz. Zamknięcie hali to, obok zwolnień pracowników, także wyzwanie dla lokalnego biznesu. Wniosek do niemieckiej centrali może jednak nie wystarczyć.
Zobacz też: Ryanair pokazał nową strategię na Polskę. Prezes: “Parlament Europejski jest pełen szaleńców”
Wakacyjna pułapka na rodziców. Do końca sierpnia miliony mogą stracić dużą ulgę podatkowąPolskie problemy Makro i dziura w systemie zaopatrywania małego biznesu
Makro rezygnuje z części hal w Polsce, bo biznes przestaje się opłacać, przynajmniej w obecnej skali. Długoterminowo zarząd Makro chce się zwrócić w stronę branży HoRECa – połączenia sektora hotelarskiego z gastronomicznym, i rozwijać obsługę klientów profesjonalnych i masowych. Stąd cięcia na “drobnicy” – halach towarowych w Rybniku, Zabrzu, Słupsku i Toruniu.

Choć niemiecka sieć zadbała o możliwie najmniej dotkliwą transmisję swoich pracowników do nowych miejsc pracy – oficjalne stanowisko głosiło m.in. wsparcie w tym zakresie – i zagospodarowała potrzeby swoich mniejszych klientów, zapowiadając dostawy z okolicznych hal (z komunikatu wynika, że przejmą je np. oddziały w Katowicach, Zabrzu czy Gdyni), a negocjacje z Solidarnością już się odbyły, to poniedziałkowy protest pracowników przybrał nowego wymiaru.
Zapowiadała go już wcześniej w mediach społecznościowych m.in. radna z Sejmiku woj. śląskiego Ewa Chmielorz (Koalicja Obywatelska), do roszczeń pracowników dodając także perspektywę, nomen omen, makro. “Lokalni przedsiębiorcy – właściciele małych i średnich firm – alarmują: to nie tylko zamknięcie sklepu, ale poważne uderzenie w lokalny handel i dostępność zaopatrzenia” – podnosi Chmielorz.
400 pracowników straci pracę. Radna wyśle pismo do zarządu Makro
“Makro do dla wielu z nich (lokalnych przedsiębiorców — red.) kluczowe źródło towarów: konkurencyjne cenowo, lokalne, szybkie. Zamknięcie tych punktów oznacza wyższe koszty, dalsze dojazdy, ograniczenie swobody działania lokalnych firm” – punktuje Chmielorz. “W imieniu przedsiębiorców apeluję o ponowną analizę tej decyzji przez centralę Makro Polska” – kontynuuje.
Przepisy zebrane w poniedziałek pod halą w Rybniku mają trafić do centrali wraz z pismem radnej. Już wcześniej dyrektor ds. prawnych i regulacyjnych w polskiej spółce-córce Makro Polska Michał Skup tłumaczył, że decyzja o redukcji oddziałów jest odpowiedzią na strukturalną presję kosztową i wysoki poziom inflacji kosztów operacyjnych.
W sumie pracę straci 400 osób: do końca września w Rybniku i Zabrzu, a później Słupsku i Toruniu.



































