Za "polską firmą rodzinną" stoją Chiny. Jest potwierdzenie

Zakupy przez Internet są dziś codziennością dużej części Polaków, stwarza to jednak okazję dla oszustów, którzy w różnorodny sposób próbują skusić konsumentów. Od kilku miesięcy obserwowana jest metoda “na polski sklep”, a kolejne reklamy likwidowanych zakładów obiegają media społecznościowe. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zabrał głos w sprawie.
Nowy sposób na oszustwo w Internecie
Rozwój technologiczny przynosi społeczeństwu wiele dobrego — poprawia jakość życia, usprawnia komunikację, a także poprawia dostęp do informacji. Nie wszyscy jednak używają tych korzyści w dobrym celu. Od lat coraz głośniej mówi się o próbach oszustw za pośrednictwem technologii.
W erze cyfryzacji coraz więcej spraw załatwiamy online — płacimy rachunki, robimy zakupy, inwestujemy, rozmawiamy, uczymy się. To ogromna wygoda, ale też przestrzeń, którą chętnie wykorzystują przestępcy. Oszustwa technologiczne są nie tylko coraz częstsze, ale także coraz bardziej wyrafinowane. Metody “na wnuczka” czy “na policjanta” to zaledwie wierzchołek góry lodowej, a dziś odróżnienie prawdy od fikcji staje się znacznie trudniejsze.

Wśród najczęstszych metod oszustw technologicznych wymienia się:
- phishing — podszywanie się pod instytucje (banki, urzędy, platformy sprzedażowe) i wyłudzanie w ten sposób danych lub pieniędzy,
- vishing — oszust podszywa się przez telefon pod pracownika banku, ZUS, policję itp.,
- reklamy w mediach społecznościowych zachęcające do szybkiego zarobku na kryptowalutach, akcjach lub "specjalnych platformach”,
- deepfake — sztucznie wygenerowane nagranie głosu lub twarzy.
Mimo ciągłych ostrzeżeń, ofiar tego typu przestępstw jest wiele. Wynika to przede wszystkim z faktu, że oszuści wykorzystują jeden z najwrażliwszych elementów człowieczeństwa, a więc emocje. Ryzyko utraty pieniędzy, sugestia, że naszym bliskim dzieje się krzywda, a nawet gra na nostalgii — to tylko część sytuacji, w których trzeźwość naszych umysłów może zostać zaburzona.
Teraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ostrzega przed nowym typem oszustwa. W ten sposób można stracić pieniądze, skala jest szokująca.
Sklepy fałszują oznakowanie mięsa. IJHARS pokazał listę: w tych jest najgorzej W Biedronce oszaleli. Błyskawiczna promocja dostępna tylko jutro. Klienci się obłowiąRodzinna tradycja, likwidacja zakładu i gigantyczne promocje
Na te butiki trafia się zazwyczaj całkowicie przypadkiem — najczęściej poprzez reklamę wyświetlającą się w mediach społecznościowych. W niej znajdą się piękne zdjęcia, kobieta w stylowym płaszczu lub z atrakcyjną torebką, a także logo sklepu z dopiskiem “rodzinna marka od 1998 roku”. Opisy zachęcają: ”likwidacja sklepu, ostatnie sztuki”, “polska jakość”, ”darmowa wysyłka”. Sweter z moheru, który normalnie kosztowałby 300 zł, jest przeceniony o 70 proc.
Strona z pozoru wygląda profesjonalnie — estetyczna, dużo zdjęć, chwytliwe hasła, a w zakładce “O nas” wzruszająca historia rodziny, która ”od pokoleń szyje z pasją”. To właśnie gra na emocjach i gigantyczne promocje na towar sprawiają, że coraz większa liczba Polaków decyduje się na zakupy w takich podmiotach. Później można się jednak zaskoczyć.

Okazuje się, że numer telefonu podany na stronie nie działa, a na maile nikt nie odpowiada. Polityka zwrotów jest napisana łamaną polszczyzną, na co wcześniej nie zwróciło się uwagi. Gdy jednak paczka ostatecznie dociera, w środku znajdziemy produkt — jednak nie pochodzi on z polskiej szwalni, a z dalekich Chin. Daleko mu również do moheru czy jedwabiu — najczęściej to akryl lub poliester. Brakuje również metki oraz paragonu.
To coraz popularniejszy schemat oszustwa. Fałszywe sklepy działają pod nazwami stylizowanymi na małe, rodzinne firmy — często łączą imię i nazwisko lub nazwę miejscowości z dopiskiem “moda” albo ”butik”. Adresy internetowe są łudząco podobne do znanych marek, różnią się jedną literą, myślnikiem lub końcówką domeny.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ostrzega klientów przed potencjalnym narażeniem się na oszustwo. Przekazano, na co powinno się zwrócić największą uwagę.
UOKiK ostrzega przed fałszywymi sklepami
Fałszywe sklepy internetowe coraz częściej używają profesjonalnie wyglądających szablonów i reklam w mediach społecznościowych, by przyciągnąć klientów — często przez posty sponsorowane i profilowanie ofert. Widoczne jest również coraz bardziej profesjonalne wykorzystywanie sztucznej inteligencji do generowania wizerunków “właścicieli” sklepów lub oferowanych produktów.
Widzimy coraz większą skalę takich zjawisk jak fałszywe sklepy internetowe, podszywanie się pod rodzime marki i ukryty dropshipping. Nieuczciwi przedsiębiorcy wprowadzają w błąd odnośnie pochodzenia swojego biznesu i towarów. Interesy konsumentów są w ten sposób naruszane, spada też reputacja firm, pod które te podmioty się podszywają. Konsumenci muszą wiedzieć, na co zwracać uwagę, żeby zminimalizować ryzyko straty pieniędzy i nieudanych zakupów – mówi Prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
Ceny bywają zaskakująco niskie, ale dane kontaktowe są niepełne, komunikaty z błędami językowymi, a regulamin niejasny. Nierzadko adres zwrotu okazuje się być w kraju azjatyckim.
Konsumenci są zdziwieni tym, że kupili od podmiotu z Chin, skoro nazwa i treści na stronie sugerowały, że mają do czynienia z polską firmą. To budzi uzasadnione obawy o terminy dostaw i ewentualne procedury reklamacyjne, ale przede wszystkim o to, czy oferta nie jest oszustwem – mówi Prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
Nie zawsze też wiadomo, kto jest sprzedawcą. W przypadku ukrytego dropshippingu strona działa jako pośrednik, a towar trafia bezpośrednio od producenta. Gdy sklep nie informuje jasno o tym modelu, klienci dowiadują się o nim dopiero wtedy, gdy produkt nie dotrze, będzie niezgodny z opisem lub nie uda się go zwrócić.
Nieuczciwi przedsiębiorcy potrafią ukryć informacje o tym, że działają w modelu dropshippingu (...). Tymczasem już w momencie zapoznawania się z ofertą sklepu [konsumenci przyp. red.] powinni wiedzieć, od kogo w rzeczywistości kupują – tłumaczy szef UOKiK.
Zakupy z takich stron wiążą się z ryzykiem — nie tylko utraty pieniędzy, ale także braku ochrony konsumenckiej. Zwrot produktu do Azji to wysokie koszty, a brak przejrzystości regulaminu uniemożliwia skuteczną reklamację.
W razie problemów należy:
- zgłosić sprawę na policję i do CERT Polska (incydent.cert.pl),
- poinformować bank (jeśli płacono kartą, można skorzystać z procedury chargeback)
- skorzystać z pomocy rzeczników konsumentów lub Europejskiego Centrum Konsumenckiego, jeśli sprzedawca jest z UE.
UOKiK prowadzi również postępowanie wyjaśniające dotyczące reklam w mediach społecznościowych, w tym Facebooka, Instagrama i platform powiązanych z Google.
Podczas zakupów należy uważać na nietypowe rozszerzenia domen (.xyz, .top, .lol, ale również .pl i .com mogą być ryzykowne), sklepy o nazwie imię + miasto/moda/butik, reklamy dotyczące likwidacji sklepu czy gigantycznych promocji, wyskakujące okienka lub liczniki (dark patterns), błędy językowe, niejasny regulamin czy brak danych kontaktowych, a także adres zwrotu, jeśli wskazuje on na kraje azjatyckie.





































