W tych sytuacjach pracodawca musi wypłacić świadczenie. Polacy o tym nie wiedzą i tracą tysiące złotych
Moment zakończenia aktywności zawodowej to dla wielu Polaków czas ogromnego stresu, przez co często zapominają o należnych im pieniądzach. Kodeks pracy przewiduje jednak konkretne mechanizmy finansowe, które nie są wyrazem dobrej woli, lecz obowiązkiem. Nieznajomość przepisów w tym zakresie może kosztować utratę co najmniej jednej pensji.
- Wtedy Polacy kończą karierę zawodową
- Wtedy pracodawca musi wypłacić świadczenie
- W tych sytuacjach świadczenie nie przysługuje
Wtedy Polacy kończą karierę zawodową
Polska gospodarka od dłuższego czasu charakteryzuje się relatywnie niską stopą bezrobocia, która według ostatnich odczytów Głównego Urzędu Statystycznego oscyluje w granicach 5 proc. Taka sytuacja na rynku pracy teoretycznie daje pracownikom poczucie bezpieczeństwa i sprawia, że zmiana pracodawcy stała się czymś naturalnym, a nie dramatycznym. Rotacja kadr w wielu sektorach jest zjawiskiem powszechnym, a pojęcia takie jak okres wypowiedzenia czy ekwiwalent za niewykorzystany urlop weszły na stałe do świadomości zatrudnionych.
Gdy decydujemy się na zmianę otoczenia zawodowego w kwiecie wieku, zazwyczaj pilnujemy terminów i skrupulatnie rozliczamy się z powierzonych zadań, traktując finanse jako kwestię drugoplanową, uregulowaną ostatnim przelewem wynagrodzenia. Zupełnie inna dynamika towarzyszy jednak definitywnemu zakończeniu kariery zawodowej. Przejście na emeryturę lub rentę to moment, w którym pracownik jest szczególnie narażony na finansowe przeoczenia, wynikające często z niewiedzy lub błędnego przekonania, że jedynym płatnikiem świadczeń staje się od tego momentu Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Rozwiązanie umowy o pracę w związku z nabyciem uprawnień emerytalnych uruchamia procedury, które dla pracodawcy oznaczają konieczność sięgnięcia do kieszeni. Warto mieć świadomość, że w ferworze załatwiania formalności w ZUS łatwo przeoczyć świadczenie, które w przypadku wieloletnich pracowników czy osób zajmujących stanowiska specjalistyczne, może wynosić od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Często bagatelizujemy ten temat, zakładając, że działy kadr automatycznie dopełnią wszelkich formalności. Rzeczywistość bywa jednak bardziej skomplikowana, a przepisy prawa pracy, choć precyzyjne, bywają interpretowane na niekorzyść nieświadomego pracownika. Kluczowe jest zrozumienie, że rozwiązanie umowy o pracę w tym specyficznym momencie życia to nie to samo, co standardowe wypowiedzenie, jakie składaliśmy wielokrotnie w toku kariery. Tutaj w grę wchodzi dodatkowa gratyfikacja, której niewypłacenie jest naruszeniem praw pracowniczych.
Wtedy pracodawca musi wypłacić świadczenie
Wielu pracowników żyje w błędnym przekonaniu, że dodatkowe pieniądze na koniec kariery to nagroda jubileuszowa lub uznaniowy bonus od zarządu za "lata wiernej służby”. To niebezpieczny mit. Mowa tu o odprawie emerytalno-rentowej, która jest świadczeniem powszechnym i gwarantowanym ustawowo. Zgodnie z art. 92 Kodeksu pracy, pracownikowi spełniającemu warunki uprawniające do renty z tytułu niezdolności do pracy lub emerytury, którego stosunek pracy ustał w związku z przejściem na to świadczenie, przysługuje odprawa pieniężna.
Ustawodawca określił jej minimalną wysokość na poziomie jednomiesięcznego wynagrodzenia. Co istotne, jest to próg dolny, przepisy wewnątrzzakładowe, układy zbiorowe pracy czy regulaminy wynagradzania mogą tę kwotę znacząco podwyższyć, ale nigdy obniżyć. Dla przeciętnego Kowalskiego kluczowe jest słowo “związek”. Aby pieniądze trafiły na konto, rozwiązanie umowy o pracę musi być ściśle powiązane z przejściem na emeryturę. Nie wystarczy samo osiągnięcie wieku emerytalnego, wynoszącego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Jeśli pracownik osiągnie ten wiek, ale będzie kontynuował zatrudnienie, prawo do odprawy ”czeka” razem z nim do momentu faktycznego rozwiązania umowy. To właśnie w tym punkcie dochodzi do największej liczby nieporozumień.

Pracodawca nie ma prawa odmówić wypłaty, argumentując to na przykład słabą kondycją finansową firmy czy brakiem zapisu o odprawie w samej treści umowy o pracę. Prawo do tego świadczenia wynika wprost z ustawy i jest niezbywalne, o ile spełnione są przesłanki ustawowe. Warto również zwrócić uwagę na to, jak obliczana jest wysokość tego świadczenia. Stosuje się tu zasady obowiązujące przy ustalaniu ekwiwalentu pieniężnego za urlop wypoczynkowy. Oznacza to, że pod uwagę brana jest nie tylko pensja zasadnicza, ale również stałe składniki wynagrodzenia oraz przeciętna wysokość składników zmiennych (np. premii regulaminowych) z odpowiednich okresów poprzedzających ustanie zatrudnienia. Nie jest to więc kwota "z kapelusza", lecz precyzyjnie wyliczona suma, która dla wielu domowych budżetów stanowi istotny zastrzyk gotówki na nowym etapie życia. Pominięcie tych wyliczeń lub ich zaniżenie przez pracodawcę jest prostą drogą do roszczeń przed sądem pracy.
Zobacz też: Bez limitów dochodowych. Świadczenia z MOPS-u dla wszystkich
W tych sytuacjach świadczenie nie przysługuje
Największą pułapką, w którą wpadają pracownicy, jest brak świadomości istnienia tak zwanego związku funkcjonalnego między zwolnieniem a emeryturą. Jak wskazuje portal Next.gazeta.pl, błąd w tym zakresie może kosztować ludzi tysiące złotych. Chodzi o sytuację, w której pracownik rozwiązuje umowę, ale nie występuje od razu o świadczenie emerytalne lub robi to ze znacznym opóźnieniem, przerywając ciągłość zdarzeń. Sądy wielokrotnie podkreślały, że związek ten nie musi być zbieżny w czasie co do dnia, ale musi być wyraźny.
Jeśli ktoś zwalnia się z pracy, by "odpocząć”, a wniosek o emeryturę składa pół roku później, pracodawca może skutecznie podważyć konieczność wypłaty odprawy, twierdząc, że ustanie stosunku pracy nie nastąpiło w związku z przejściem na emeryturę. Ciekawym, a rzadziej omawianym aspektem, jest sytuacja osób zatrudnionych w kilku miejscach jednocześnie. Polskie prawo jest w tym względzie korzystne dla pracownika. Jeżeli jesteśmy zatrudnieni na etacie u dwóch różnych pracodawców i z obu miejsc odchodzimy w związku z przejściem na emeryturę, odprawa należy się od każdego z nich niezależnie. Nie ma tu mechanizmu sumowania czy wykluczania, każdy stosunek pracy traktowany jest odrębnie.
To istotna informacja dla osób łączących etaty, które często błędnie zakładają, że świadczenie otrzymają tylko od “głównego” pracodawcy. Należy jednak pamiętać o kardynalnej zasadzie jednorazowości. Art. 92 Kodeksu pracy mówi jasno: pracownik, który otrzymał odprawę, nie może ponownie nabyć do niej prawa. Oznacza to, że jeśli emeryt zdecyduje się na powrót do aktywności zawodowej, a następnie definitywnie zakończy pracę po kilku latach, drugiej odprawy emerytalnej już nie otrzyma. W kontekście finansowym warto również pamiętać o kwestiach podatkowych i składkowych. Odprawa emerytalno-rentowa stanowi przychód ze stosunku pracy, co oznacza, że podlega opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych (PIT). Jednak, co jest dobrą wiadomością dla beneficjentów, kwota ta jest zwolniona ze składek na ubezpieczenia społeczne oraz ubezpieczenie zdrowotne. Dzięki temu realna kwota, która trafia ”na rękę” pracownika, jest relatywnie wyższa w porównaniu do standardowego wynagrodzenia obłożonego pełnym oskładkowaniem ZUS. Świadomość tych mechanizmów pozwala lepiej zaplanować domowy budżet i skutecznie egzekwować swoje prawa, nie pozostawiając należnych nam pieniędzy na firmowym koncie.