Ulubiony przysmak Polaków jest coraz droższy. Konsumenci przecierają oczy ze zdumienia
W ostatnich miesiącach światowe giełdy towarowe przyniosły pozorną ulgę dla branży cukierniczej. Mimo to konsumenci w Polsce przecierają oczy ze zdumienia, patrząc na sklepowe półki, gdzie uwielbiany smakołyk bije kolejne rekordy cenowe. Giełdowa przecena surowca nie przekłada się na niższe paragony, Polacy wydadzą krocie na ten przysmak.
Ceny tego surowca poszybowały
Jeszcze do niedawna sytuacja na rynku kakao przypominała scenariusz filmu katastroficznego dla każdego łasucha. Przez większość 2024 roku ceny tego surowca szybowały w górę w tempie, które analitycy określali mianem bezprecedensowego. Głównym winowajcą okazała się pogoda w Afryce Zachodniej, regionie odpowiadającym za lwią część globalnych dostaw ziarna kakaowego. Wybrzeże Kości Słoniowej i Ghana, będący kluczowymi producentami, zmagali się z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, od susz po ulewne deszcze, co w połączeniu z chorobami drzew kakaowych, takimi jak wirus CSSV, doprowadziło do drastycznego spadku podaży.

W szczytowym momencie ceny kontraktów terminowych w Nowym Jorku i Londynie przebiły psychologiczne bariery, osiągając poziomy niewidziane od dekad. Jednak końcówka roku i początek 2025 roku przyniosły niespodziewany zwrot akcji. Notowania giełdowe kakao zaczęły dynamicznie spadać. Korekta ta, sięgająca w niektórych momentach nawet 50 proc. w stosunku do historycznych maksimów, teoretycznie powinna zwiastować koniec czekoladowej drożyzny.
Inwestorzy zaczęli wyceniać lepsze prognozy zbiorów oraz naturalny mechanizm rynkowy, w którym niebotycznie wysokie ceny ostatecznie dławią popyt. Mimo to optymizm płynący z wykresów giełdowych brutalnie zderza się z rzeczywistością w handlu detalicznym, gdyż mechanizm transmisji cen surowców na ceny produktów gotowych nie jest natychmiastowy.
Skutki wahań cen kakao
Kluczem do zrozumienia, dlaczego czekolada wciąż drożeje, jest specyfika kontraktowania surowców przez dużych graczy rynkowych. Wielkie koncerny spożywcze nie kupują kakao z dnia na dzień po aktualnej cenie spotowej. Zabezpieczają one dostawy z wielomiesięcznym, a czasem nawet rocznym wyprzedzeniem, korzystając z rynków terminowych. Oznacza to, że ziarno, które trafiło do tabliczek produkowanych i sprzedawanych obecnie, było kupowane w momencie, gdy na giełdach panowała największa panika, a ceny biły rekordy.

Branża wciąż zużywa drogie zapasy, a tańsze kakao, które widzimy dziś w notowaniach giełdowych, realnie wpłynie na koszty produkcji dopiero w perspektywie kolejnych kwartałów. Co więcej, kakao to tylko jeden ze składników ceny końcowej produktu. Choć jest fundamentem czekolady, producenci muszą mierzyć się z szerokim wachlarzem rosnących kosztów operacyjnych. Ceny cukru również pozostają na podwyższonym poziomie, a koszty energii, transportu oraz opakowań wciąż wywierają presję inflacyjną na marże przedsiębiorstw.
W Polsce dochodzi do tego silna presja płacowa, rosnące wynagrodzenia pracowników, w tym podwyżki płacy minimalnej, są składową, której nie da się pominąć w kalkulacji ceny tabliczki czekolady. Według danych rynkowych producenci nie są w stanie wziąć tych wszystkich podwyżek na siebie, co skutkuje przerzucaniem kosztów na klienta końcowego. Warto również zauważyć, że obecna sytuacja sprzyja zjawisku lepkości cen, co oznacza, że ceny znacznie chętniej i szybciej rosną w odpowiedzi na wzrost kosztów, niż spadają, gdy koszty te maleją.
Zobacz też: Rosyjski dyskont wślizguje się do Europy tylnymi drzwiami. Dla niepoznaki zmienia nazwę
Polacy zapłacą krocie za ten przysmak
Sytuacja nad Wisłą jest szczególnie jaskrawa na tle reszty Europy. Polska znalazła się w niechlubnej czołówce krajów Unii Europejskiej pod względem dynamiki wzrostu cen wyrobów czekoladowych, notując skoki rzędu 40 proc. rok do roku. Rynek ten w naszym kraju jest wart miliardy złotych, a wyroby czekoladowe stanowią blisko 60 proc. całego sektora słodyczy. Mimo głębokiego przywiązania do tradycyjnych marek i smaków, bariera cenowa zaczyna być nie do przeskoczenia dla przeciętnego gospodarstwa domowego.
Ogólne dane branżowe wskazują na niepokojący trend: choć wartość rynku rośnie (głównie przez inflację), to wolumen sprzedaży, czyli liczba kupowanych ton słodyczy, zaczyna spadać. Konsumenci, postawieni przed wyborem kupna droższego produktu lub rezygnacji z niego, coraz częściej szukają alternatyw. Zauważalny jest zwrot w stronę marek własnych dyskontów, które oferują akceptowalną jakość w niższej cenie, lub produktów czekoladopodobnych i wafli, gdzie zawartość drogiego ziarna kakaowego jest niższa.
Producenci z kolei mogą uciekać się do shrinkflacji (zmniejszania gramatury produktu przy zachowaniu ceny) lub skimpflacji (zmiany składu na tańszy), aby utrzymać rentowność bez drastycznego odstraszania klientów kolejnymi podwyżkami. Perspektywy na najbliższe miesiące nie są optymistyczne, zanim tańsze kakao z giełd przepłynie przez cały łańcuch dostaw i zneutralizuje inne rosnące koszty, minie jeszcze sporo czasu.