Turyści boją się jeść ryby nad Bałtykiem. W tle tajemnicza choroba, sanepid wydał oświadczenie

Kąpiele w morzu, opalanie na plaży i ryba z frytkami. Bez tych trzech rzeczy trudno sobie wyobrazić urlop na północy Polski. W tym sezonie jednak nie wszyscy chętnie odwiedzają smażalnie. Obawy wzbudziła rosnąca liczba zarażeń, której przyczyną miało być właśnie spożycie ryb z polskiego morza. Gdzie i czy lepiej unikać jedzenia owoców morza? Komunikat sanepidu rozwiewa wątpliwości.
Objedli się rybami i zaraz pożałowali. Oto objawy
Pierwsze przypadki zarażeń pojawiły się jeszcze przed początkiem sezonu. Już w połowie maja sanepid poinformował, że w okolicach Zalewu Wiślanego pięć osób trafiło do szpitala. Każdy z pacjentów niedługo przed wystąpieniem objawów spożył spore ilości ryb, przede wszystkim flądry i węgorza.
W ciągu następnych kilku godzin zaczęli odczuwać ból mięśni, pojawiło się także zatrzymanie moczu. Lekarze wskazują jednak, że sygnałów może być więcej, a w skrajnych przypadkach może dojść do niewydolności nerek. Wszystko to z powodu choroby Haff, która nadal straszy turystów nad Bałtykiem.
Choroba Haff. Kolejne zarażenia nad polskim morzem
Majowe przypadki zarażenia okazały się dopiero początkiem. Kolejne cztery osoby zachorowały na początku czerwca, w województwie warmińsko-mazurskim, a 11 czerwca sanepid wydał komunikat po tym, jak dziesięciu pacjentów wymagało dializoterapii.
Eksperci wyjaśniają, że w większości przypadków choroba Haff nie stanowi dużego zagrożenia dla organizmu, a objawy powinny ustąpić same lub po odpowiednim nawodnieniu. Wspomniane sytuacje pokazują jednak, że zarażenie może skończyć się wizytą w szpitalu, dlatego w razie wystąpienia objawów należy skonsultować się z lekarzem. Choroba Haff charakteryzuje się wystąpieniem:
- silnego bólu i sztywności mięśni;
- ciemnym zabarwieniem i zatrzymaniem moczu;
- nadmierną potliwością;
- nudnościami;
- dusznością;
- bólem w klatce piersiowej;
- nadwrażliwością na dotyk.
Jeszcze w czerwcu sanepid zaapelował o ograniczenie konsumpcji ryb, zwłaszcza węgorzy i flądry. Od tego momentu wiele osób unika smażalni ryb i spożywania owoców morza. Jak sytuacja wygląda obecnie?



Sanepid przebadał ryby w Zalewie Wiślanym. Polacy muszą o tym wiedzieć
Już po wystąpieniu pierwszych zarażeń, sanepid poinformował, że z Zalewu Wiślanego zostały pobrane próbki wody, do badania przekazano również ryby, zarówno świeże, jak i mrożone. Do czasu uzyskania wyników, które Państwowy Instytut Weterynarii — PIB w Puławach miał przekazać po kilku tygodniach, zalecano ograniczenie spożycia dużych ilości flądry i węgorzy, które zostały złowione w tej okolicy. Główny Inspektorat Sanitarny zaapelował również, że w razie wystąpienia objawów, które powinny pojawić się w ciągu 12-24 godzin, zgłosić się do lekarza.
A czy w lipcu można już jeść ryby bez obaw? Po uzyskaniu wyników sanepid wydał w tej sprawie kolejny komunikat, w którym poinformował, że w rybach nie wykryto substancji szkodliwych dla zdrowia.
Badania nie wykazały niezgodności z przepisami prawa żywnościowego w zakresie zanieczyszczeń toksykologicznych, takich jak pozostałości pestycydów, produktów leczniczych, metali szkodliwych dla zdrowia, dioksyn, polichlorowanych bifenyli, mikotoksyn, amin biogennych i biotoksyn skorupiaków morskich" – czytamy w informacji.
GIS poinformował również, że dochodzenie epidemiologiczne zostaje zamknięte, sytuacja będzie jednak nadal monitorowana w celach prewencyjnych. Osoby, które spędzają wakacje nad Zalewem Wiślanym mogą jednak bez obaw jeść ryby.





































