Polacy masowo przywożą to z wakacji. Celnicy na pewno się tym zainteresują

Wakacje za granicą są nie tylko okazją do odpoczynku, ale również zakupów, których nie da się zrobić w Polsce. Turyści masowo przywożą do kraju wiele produktów, jednak nie wszystkie z nich można swobodnie transportować. Jeśli kontrola wykaże obecność tych rzeczy, można być pewnym, że celnicy się tym zainteresują. Nie warto ryzykować.
Polacy wyjeżdżają na upragnione urlopy
Coraz więcej Polaków decyduje się na letnie urlopy poza granicami. To już nie tylko moda, ale realny trend. W sezonie lipca i sierpnia 2025 roku zagraniczne wyjazdy zanotowały znaczący wzrost zainteresowania, a Polacy coraz chętniej wybierają takie kierunki jak Hiszpania, Włochy, Grecja, Chorwacja, Turcja czy Egipt.
Zagraniczne wyjazdy to według analizy wyszukiwarki Google aż 51 proc. wszystkich zapytań, w związku z czym istnieje duże prawdopodobieństwo, że coraz większa liczba osób wybierze właśnie ten typ letniego wypoczynku.

Warto pamiętać, że średni koszt tygodniowego wyjazdu zagranicznego w lipcu i sierpniu 2025 to około 3600 zł na osobę, co mimo wzrostu ceny względem ubiegłego roku, pozostaje korzystniejsze niż wiele ofert krajowych. Zalet tego typu wypoczynku jest wiele, a przede wszystkim wymienia się:
- słońce i stabilną pogodę, szczególnie na południu Europy,
- bogactwo kulturowe i atrakcje,
- atrakcyjne ceny pakietów all inclusive,
- wybór nowych kierunków i egzotyka.
Polacy słyną z zamiłowania do pamiątek, poczynając od magnesów i lokalnych przysmaków, aż po drobne wyroby rzemieślnicze, rękodzieło i ubrania. Okazuje się jednak, że niektóre z przywożonych do Polski przedmiotów mogą wyjątkowo mocno przykuć uwagę celników na lotnisku. Na to warto szczególnie uważać, kary mogą być wysokie.


To Polacy kupują na wakacjach
Letnie podróże to nie tylko czas wypoczynku, ale również okazja do zrobienia zakupów i przywiezienia pamiątek. Polacy od lat chętnie wracają z urlopów z walizkami pełnymi lokalnych przysmaków, alkoholi, kosmetyków czy rękodzieła. Zakupy zagraniczne traktujemy jako część wakacyjnego rytuału, chcemy bowiem zabrać ze sobą kawałek odwiedzanego miejsca. Warto jednak pamiętać, że istnieją przepisy regulujące to, co i w jakiej ilości można wwieźć do Polski (i Unii Europejskiej) bez naruszania prawa.
Podczas podróży zagranicznych najczęściej chcemy wrócić do kraju z takimi pamiątkami jak:
- alkohol i lokalne trunki — wino z Włoch, rakija z Bałkanów czy rum z Karaibów;
- słodycze i produkty spożywcze — baklawa z Turcji, oliwki i sery z Grecji, włoskie makarony;
- kosmetyki i produkty naturalne — na bazie oliwy z oliwek czy błota z Morza Martwego;
- rękodzieło i lokalne wyroby — biżuteria, ceramika, wyroby skórzane;
- ubrania, torby, buty — często w lepszych cenach, niż w Polsce;
- magnesy, pocztówki i drobiazgi.

Warto pamiętać, że towary wwożone do Polski z zagranicy podlegają kontrolom i licznym ograniczeniom. Z poradnika turystycznego Krajowej Administracji Skarbowej dowiadujemy się, że za pośrednictwem samolotu możemy przywieźć towary o łącznej wartości 430 euro, nie wliczając w to leków podróżnego, wartości bagażu osobistego, wartości paliwa w kanistrach oraz wartości tytoniu i wyrobów tytoniowych, a także napojów alkoholowych przywożonych przez podróżnego, który ukończył 17 lat w ramach ustalonych limitów.
Regulacji zawartych w dokumencie jest wiele, jednak o jednej konkretnej zasadzie wielu Polaków wciąż zapomina. Jeśli spróbujemy wwieźć te produkty do kraju, możemy być pewni, że zainteresują się nami celnicy.
Zobacz: Przez ten jeden błąd można stracić zasiłek. Polacy nagminnie go popełniają na L4
W tym przypadku celnicy się zainteresują
Turcja, obok Chin, należy do światowej czołówki pod względem produkcji podrabianych towarów. Według danych OECD oraz Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej, co roku powstaje tam aż 200 milionów par podrobionych butów. Do tego dochodzą ogromne ilości fałszywych ubrań, zegarków i akcesoriów. Wiele z tych towarów trafia do sklepików i bazarów w popularnych miejscowościach wypoczynkowych, takich jak Alanya czy Bodrum.
Choć podróbki najczęściej kojarzą się z zachodnimi markami, na nielegalnym handlu cierpi również turecka branża tekstylna i obuwnicza. Turcja, będąca jednym z głównych producentów bawełny, niegdyś kojarzyła się z solidnym rzemiosłem i dobrą jakością. Dziś etykieta "made in Türkiye" coraz częściej przywodzi na myśl kiepskiej jakości imitacje, które rozpadną się po kilku praniach.
Zjawisko nasiliło się do tego stopnia, że w luksusowych dzielnicach kurortów zaczęły powstawać "fałszywe butiki". Wyglądają jak sklepy znanych marek, z identycznym wystrojem i wzornictwem, ale oferują tańsze, nieoryginalne produkty, z logotypami różniącymi się jedynie detalami.
Zakup podróbek może mieć poważne konsekwencje. Choć handel nimi jest w Turcji zabroniony i może skutkować karą grzywny, a nawet więzienia, to również turyści powinni być ostrożni. Polskie prawo nie zakazuje wprawdzie kupowania podróbek na własny użytek, ale ich wwożenie do kraju w większych ilościach, np. kilku par butów czy koszulek, może zostać potraktowane przez celników jako próba wprowadzenia do obrotu. W takiej sytuacji grozi nie tylko konfiskata zakupów, ale i poważniejsze sankcje, takie jak zarzuty karne i kara do dwóch lat więzienia.
Planując zakupy na zagranicznych wakacjach, warto więc zastanowić się dwa razy. Choć ceny mogą kusić, ryzyko i potencjalne konsekwencje prawne są realne, a pamiątka z podróży może zamienić się w powód do stresu.



































