Pacjenci oburzeni prywatną opieką medyczną w Polsce. Lekarz dostępny dopiero za dopłatą

Nie brakuje głosów, że publiczna opieka zdrowotna w Polsce powinna być mniej publiczna, a bardziej prywatna – taki pogląd panuje m.in. wśród polityków Konfederacji, którzy mogą w 2027 r. decydować o kształcie większości sejmowej. Spora część Polaków już teraz korzysta z prywatnej opieki zdrowotnej, która coraz częściej zdradza objawy rosnącej niewydolności. Doświadczają tego w sytuacjach, kiedy ich zdrowie podlega zwyczajnym procesom rynkowym.
Problemy publicznej opieki zdrowotnej kierują Polaków do sektora prywatnego
Resort zdrowia był jednym z tych, które podczas lipcowej rekonstrukcji rządu został objęty przez nową ministrę. Izabelę Leszczynę zastąpiła Jolanta Sobierańska-Grenda, była prezes spółki Szpitale Pomorskie. Niestety, zmiany na czele ministerstwa same w sobie nie zasypią luki w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia.
W ocenie Adriana Zandberga, który jako jeden z nielicznych podczas kampanii prezydenckiej opiekę zdrowotną traktował jako priorytet, pod koniec roku szpitale znów przestaną udzielać świadczeń, bo w NFZ skończą się na to pieniądze. Zmiany kadrowe niewiele zmienią, jeśli po zdrowie publiczne jest przez rząd traktowane po macoszemu w sposób ciągły i systemowy. Widzą to Polacy, którzy szukają nadziei na pomoc w potrzebie w sektorze prywatnym.

Płacą co miesiąc krocie, a jakość usług pozostawia wiele do życzenia. Problemy są z dostępnością lekarzy
Problem w tym, że dzisiejsze funkcjonowanie rynku dalekie jest od wyobrażeń jeszcze sprzed kilku lat, kiedy w ramach stałego abonamentu oczekiwano usług medycznych jakości premium, stuprocentowej dostępności najlepszych lekarzy i pełnej niezależności od systemu publicznego. Jest na odwrót, a prywatne usługi medyczne coraz częściej mają jeszcze większe problemy niż publiczna opieka zdrowotna.
Najświeższy przykład obiegł dziś polskojęzyczne media społecznościowe. W serwisie LinkedIn swoim doświadczeniem podzielił się Bartłomiej Jojczyk, prezes Fundacji Dobrych Inicjatyw działającej na rzecz dzieci i młodzieży z pieczy zastępczej. Jego relacja zdobyła już tysiące reakcji i udostępnień i jest poważnym problemem dla jednego z największych ubezpieczycieli działających w Polsce.
Prywatna opieka zdrowotna w Polsce zaczyna przywodzić na myśl dystopijny serial science ficiton
Jojczyk, prywatnie klient firmy Medicover Polska, zwrócił uwagę na problem braku dostępności lekarzy, jednak braku uzależnionego od tego, ile jest w stanie zapłacić pacjent. Już płacący pacjent, dodajmy.
W aplikacji Medicover nie udało się odnaleźć choćby jednego wolnego terminu wizyty u lekarza, w ogóle nie było takiej możliwości. To się jednak zmieniło po odwiedzeniu strony internetowej Medistore. Tam terminarz był pełen możliwości umówienia wizyty z potrzebnym lekarzem, nawet na kolejny dzień. Różnicą było jednak to, że wizyty te były dodatkowo płatne. Koszt takiej wizyty – przypomnijmy ponownie, że dla już płacącego co miesiąc klienta – wynosił 350 zł.
Zastrzeżenia wzbudza uczciwość takiego systemu, bo klient Medicover nie był w stanie uzyskać na infolinii satysfakcjonującej odpowiedzi o przyczyny występowania ograniczeń. Powiedziano mu tylko, że może włączyć sobie powiadomienia i otrzyma jedno, gdy zwolni się termin, lub może złożyć reklamację. Jojczyk tak komentuje sytuacje, kiedy pacjenci abonamentowi nie mają dostępu do tych samych terminów, które są wolne dla pacjentów prywatnych:
Nie kwestionuję faktu, że komercyjna oferta może funkcjonować równolegle z abonamentową, ale mam poważne wątpliwości, czy ograniczanie dostępności terminów pacjentom abonamentowym jest uczciwe i transparentne.
Po dobie, w trakcie której pacjent nadal nie otrzymał satysfakcjonującej odpowiedzi, Jojczyk skierował apel do zarządu Medicover, w którym zaprasza do rozmowy. Nie tylko o możliwej nieuczciwości wobec klientów, ale też o wadliwej komunikacji w kwestii, która poruszyła tysiąca internautów. Podobnie jak w jednym z najnowszych odcinków serialu SF "Black Mirror", tak tu i teraz w Polsce wykupienie prywatnej opieki zdrowotnej nie gwarantuje jeszcze niczego, a w celu umówienia wizyty potrzebne są kolejne dopłaty.


































