Elon Musk odchodzi. Bilans zdecydowanie poniżej najskromniejszych oczekiwań

Elon Musk żegna się z Białym Domem. Miliarder, który z dnia na dzień stał się integralną częścią administracji Białego Domu, wraca do kierowania swoimi biznesami, z naciskiem na Teslę, która głównie nie tylko za sprawą chińskiej konkurencji, ale też aktywności samego Muska, znajduje się w coraz trudniejszej sytuacji. Choć Donald Trump zapewnia, że inicjatywa Muska to wielki sukces, to dane wskazują na coś zupełnie innego.
Musk opuszcza Biały Dom, Donald Trump dziękuje miliarderowi
Decyzja Muska nie powinna być zaskoczeniem – "misja" miliardera od początku miała przewidziany termin końca, a o tym, że zostanie on dotrzymany informował w ostatnich tygodniach sam Musk. Nie można także powiedzieć, aby Musk odchodził z Białego Domu pod wpływem bieżących decyzji i wydarzeń, co w komunikatach podkreśla sam Trump.
Administracja przekonuje w filmach propagandowych, że praca Departamentu Efektywności Rządowej (Department of Government Efficiency, DOGE), którym kierował Musk w ciągu ostatnich 3 miesięcy, okazała się gigantycznym sukcesem. Miliarder miał się rozprawić z marnotrawstwem, oszustami i nadużyciami, ale czy tak było naprawdę?
130 dni Muska w Białym Domu – zwykli Amerykanie zaznali metod z Doliny Krzemowej
Departamentu Efektywności Rządowej został utworzony po to, aby dokonać cięć w amerykańskiej administracji federalnej, przy czym oczekiwanie były takie, aby cięcia były drastyczne. Muskowi, który w łaski administracji Trumpa wkupił się jako jeden z największych darczyńców podczas kampanii, przypadła rola rzeźnika.
Szybko zaczął wprowadzać wobec pracowników rządowych metody zarządzania, jakich zaznali pracownicy przejętego przez Muska w 2022 r. serwisu Twitter. Po tym, jak z niewspółmiernym do oczekiwań Muska zainteresowaniem spotkał się program dobrowolnych odejść, pod koniec lutego br. Musk zaczął m.in. wysyłać do pracowników federalnych maila z żądaniem przekazania informacji, czym zajmowali się w ciągu ostatniego tygodnia. Na odpowiedź mieli 48 godzin, a jeśli jej nie przygotowali lub nie była satysfakcjonująca – Musk zwalniał.

Wyniki DOGE gorsze od najniższych oczekiwań, wobec Muska mnożą się zarzuty
To tylko jeden z przykładów metod, jakimi posługiwał się Musk i jego DOGE w ciągu ostatnich 130 dni. Według danych z początku kwietnia br. pracę w podobnych okolicznościach straciło 216 tys. pracowników administracji, co stanowiło ok. 10 proc. całości. Można oczywiście argumentować za podobnymi cięciami porzekadłem z epoki stalinowskiej, że gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Problem w tym, że drwa ze zwolnień Muska uzyskano relatywnie niewiele.
Oryginalnym planem przyświecającym DOGE było zaoszczędzenie budżetowi USA 2 bilionów dolarów (sic, w długiej skali), co zresztą miało pokryć cały deficyt budżetowy. Każdy, kto zna modele biznesowe Muska nie od wczoraj, wie, że jego obietnic nie należy traktować serio, a w branży kosmicznej ukuto nawet termin "lata Muska", w analogii do lat świetlnych, co oznacza mniej więcej tyle samo, co nasz idiom "na święty nigdy".
W rezultacie w miarę upływu czasu Musk obniżał sobie poprzeczkę. Najpierw z 2 bilionów DOGE miało zredukować koszty o 1 bilion. I tego nie udało się osiągnąć – stan na 30 maja, ostatni dzień Muska na urzędzie, to 150 mld dolarów oszczędności.
Associated Press porównuje ten wynik z analogicznymi działaniami administracji Billa Clintona, który w swoich czasach także chciał odchudzić administrację federalną. Jemu udało się zaoszczędzić 240 mld dolarów (zwolnił przy tym 400 tys. pracowników rządu), jednak trzeba oddać sprawiedliwość, że działania te rozłożone były na 8 lat obu jego kadencji. Musk przekroczył 62 proc. wyniku Clintona w 130 dni.
Osobną kwestie stanowią zarzuty kierowane pod adresem Muska w związku z działalnością DOGE. Przez krytyków administracji Trumpa Musk jest on oskarżany m.in. o faworyzowanie własnych firm w kontraktach rządowych, wpływanie na administrację tak, aby odwlekać lub umarzać toczące się przeciwko jego spółkom postępowania oraz naruszenia ochrony danych osobowych i danych wrażliwych obywateli. Nie ma jednak wątpliwości, że pod rządami Donalda Trumpa miliarder nie zostanie w tych sprawach przesłuchany.





































