Dubajska to już przeszłość. Czekolada Labubu podbija sklepy, cena to nie żart

Dubajska czekolada przejęła rynek słodyczy na kilka dobrych miesięcy. Wiele wskazuje na to, że właśnie pojawił się jej następca. W sklepach pojawił się zupełnie nowy produkt inspirowany figurkami Labubu, które są jednym z najnowszych trendów w mediach społecznościowych. Jego cena zwala z nóg, tyle trzeba zapłacić za ten słodycz.
Popularne słodycze przejmują rynek spożywczy
Rynek słodyczy żyje dziś trendami, które rodzą się i umierają w rytmie przewijanych rolek na Instagramie i TikToku. Doskonałym i niezwykle świeżym przykładem jest fenomen tzw. dubajskiej czekolady. Gruba tabliczka od Fix Dessert Chocolatier, wypełniona gęstym kremem pistacjowym i chrupiącą prażynką kataifi, stała się globalnym obiektem pożądania.
Jej fenomen nie opierał się na unikalności receptury, lecz na audiowizualnym doświadczeniu, a więc charakterystycznym dźwięku łamania, który masowo powielali influencerzy. W Polsce trend rozlał się błyskawicznie, początkowo w formie domowych przepisów i testów przeprowadzanych przez food bloggerów. Chwilę później rzemieślnicze cukiernie i pączkarnie podchwyciły temat, tworząc własne wariacje. Na rynku pojawiły się pączki, lody, a nawet serniki "w stylu dubajskim”. W ten sposób jeden produkt stworzył całą, krótkotrwałą niszę smakową, a producenci FMCG dostrzegli w tym potężny mechanizm rynkowy.

Teraz na horyzoncie pojawia się kolejny produkt, który próbuje zdyskontować podobną popularność. Jego siła ma leżeć nie w smaku, lecz w nawiązaniu do globalnego trendu ze świata kolekcjonerskich gadżetów nazywanych Labubu. To właśnie ten fenomen producenci próbują zamknąć w formie słodyczy. Wiele wskazuje na to, że już wkrótce półki będą się uginały pod kolejną fascynującą przekąską, a do kas ustawią się długie kolejki klientów.
Trendy w mediach społecznościowych żyją krótko
Inwestycja w produkty oparte na popularności w mediach społecznościowych jest strategicznym koszmarem i jednocześnie ogromną pokusą dla gigantów FMCG. Podstawowym problemem jest fundamentalny konflikt z tempem.
Czas życia trendu w social mediach liczy się w tygodniach, a korporacyjny cykl wprowadzania nowego produktu na rynek to w optymistycznym wariancie kilka miesięcy. Proces ten obejmuje badania i rozwój, pozyskanie dostawców specyficznych składników, projekt opakowania, testy konsumenckie, negocjacje z sieciami handlowymi i wreszcie logistykę.

Każdy z tych etapów generuje koszty, które wpływają na kalkulację zwrotu z inwestycji. Tymczasem zjawiska takie jak kawa Dalgona pokazują, że zanim produkt trafi na półki, jego pierwotna popularność może spaść do zera. Statystyki rynkowe są bezlitosne, według analiz nawet 75 proc. nowych produktów FMCG nie utrzymuje się na rynku dłużej niż rok. Dlaczego więc firmy podejmują to ryzyko? Nagrodą jest coś, czego nie da się łatwo kupić, czyli organiczne zaangażowanie i niemal darmowy, globalny marketing napędzany przez samych konsumentów.
Sukces oznacza dotarcie do nieuchwytnego pokolenia Z i błyskawiczny skok sprzedaży, który może zrekompensować kilka porażek. Producenci rezygnują więc z powolnego budowania lojalności na rzecz szybkiego, choć ryzykownego, "surfowania po trendach”.
Można zakładać, że producenci nowego produktu spożywczego z potencjałem mają podobny cel. Choć sukces czekolady inspirowanej Labubu nie jest gwarantowany, Polacy z pewnością z zainteresowaniem będą przyglądać się temu nowemu trendowi.
Zobacz: Polacy szturmują słowackie sklepy. Furorę robi kilka produktów. “Wywożą nawet 3 kontenery”


Czekolada Labubu już na półkach, tyle kosztuje
Tym nowym, ryzykownym produktem jest czekolada inspirowana figurkami Labubu. Aby zrozumieć jej potencjał, trzeba wyjść poza kategorię słodyczy i wejść w świat psychologii kolekcjonerstwa i statusu. Figurki te to nie tylko zabawki, stają się bowiem również elementem tożsamości i symbolem przynależności do określonej subkultury. Całość jest napędzana marketingowo za pomocą mechanizmu "blind boxów”, który działa jak loteria i dostarcza ekscytacji.
Posiadanie rzadkiego wzoru staje się formą cyfrowego i realnego manifestowania swojego statusu. Wprowadzenie na rynek czekolady Labubu to przykład rozwinięcia trendu i przeniesienia go na zupełnie nowe kategorie. Można się spodziewać, że słodycz trafi w gusta przedstawicieli pokolenia Z, dla którego produkt staje się narzędziem do stworzenia angażujących treści. Pojawia się pytanie, czy smak również okaże się satysfakcjonujący.
W Polsce kolorowe tabliczki, dostępne w czterech wariantach smakowych (truskawkowym, jagodowym, pistacjowym i orzechowym), pojawiły się już m.in. w warszawskim sklepie Kuchnie Świata w galerii Arkadia. Ich cena, 17,90 zł za sztukę, jasno pokazuje produkt nie jako zwykłą przekąskę, ale jako modny gadżet. Media społecznościowe podają, że można ją dostać również w sieci Dealz za kwotę 14 zł. Warto zaznaczyć, że same figurki są sprzedawane za 20 do 40 dolarów, co w przeliczeniu daje ok. 80-160 zł.
Jak wskazują prognozy, rynek social commerce rośnie lawinowo, skracając ścieżkę od obejrzenia filmu do zakupu do kilku kliknięć. Producenci to widzą i tworzą produkty, których smak staje się drugorzędny wobec ich zdolności do generowania "lajków”. Pozostaje czekać, aż wyjdzie na jaw, jak jest w tym przypadku.





































