Donald Trump ogłasza "wielki dzień". Nie cofnie się przed niczym w realizacji swojego planu

Konflikt pomiędzy Izraelem a Hamasem trwa od lat, a jego pełna eskalacja nastąpiła w październiku 2023 roku. Po dwóch latach krwawego ludobójstwa w Strefie Gazy Donald Trump przedstawił propozycję, na którą przystały obie strony konfliktu. Prezydent USA obwieścił historyczne porozumienie. Nie obyło się jednak bez stanowczych reakcji. Sprawa wciąż jest rozwojowa.
Wojna pomiędzy Izraelem a Hamasem
Wojna w Strefie Gazy, której ostatnia, niezwykle brutalna odsłona rozpoczęła się po ataku Hamasu na Izrael 7 października 2023 roku, jest kulminacją dziesięcioleci nierozwiązanych sporów. U jej podstaw leżą kwestie terytorialne, polityczne i religijne, podsycane przez kolejne pokolenia wzajemnej nienawiści i nieufności.
Atak bojowników Hamasu, w którym zginęło ponad 1200 Izraelczyków, a 253 osoby uprowadzono, wywołał bezprecedensową w skali odpowiedź militarną. Operacja "Żelazne Miecze” prowadzona przez Siły Obronne Izraela (IDF) doprowadziła do ogromnego kryzysu humanitarnego. Według danych Ministerstwa Zdrowia w Gazie, strefie kontrolowanej przez Hamas, liczba ofiar po stronie palestyńskiej przekroczyła 67 tysięcy, a ponad 169 tysięcy osób zostało rannych. Znaczna część z ponad 2 milionów mieszkańców Strefy Gazy została zmuszona do opuszczenia swoich domów, a infrastruktura cywilna, w tym szpitale i szkoły, legła w gruzach.

Organizacje międzynarodowe, takie jak ONZ, od miesięcy alarmują o katastrofalnej sytuacji, wskazując na powszechny głód i brak dostępu do podstawowej opieki medycznej w Strefie Gazy. Dotychczasowe próby mediacji, podejmowane przez Egipt, Katar i Stany Zjednoczone, rozbijały się o nieprzejednane stanowiska obu stron: Hamas odmawiał złożenia broni, podczas gdy rząd w Tel Awiwie za absolutny priorytet uznaje całkowitą likwidację Hamasu i zapewnienie bezpieczeństwa swoim granicom.
Czytaj więcej: Ogromne zwolnienia w ONZ. Zrzucają winę na Trumpa
Sytuacja ta doprowadziła do głębokiego impasu politycznego i moralnego, w którym żadna ze stron długo nie była skłonna do ustępstw. Teraz Donald Trump obwieścił, że plan pokojowy został zatwierdzony.
Donald Trump przedstawił plan pokojowy
Inicjatywa, którą Donald Trump przedstawił jako własny sukces, w rzeczywistości bazuje na propozycji opracowanej wcześniej przez administrację prezydenta Joego Bidena. Plan składa się z trzech starannie określonych etapów, mających stopniowo deeskalować konflikt i budować fundamenty pod trwałe rozwiązanie.
Pierwsza faza zakłada wprowadzenie natychmiastowego, sześciotygodniowego zawieszenia broni. W tym okresie siły izraelskie miałyby wycofać się ze wszystkich gęsto zaludnionych obszarów Strefy Gazy. Kluczowym elementem tego etapu jest wymiana zakładników: Hamas miałby uwolnić część izraelskich cywilów (głównie kobiety, osoby starsze i ranne) w zamian za uwolnienie setek palestyńskich więźniów przetrzymywanych w izraelskich aresztach. W tym czasie do Strefy Gazy miałaby również trafić zmasowana pomoc humanitarna.
Druga faza, warunkowana powodzeniem pierwszej, przewiduje permanentne zakończenie wszelkich działań wojennych. W jej ramach doszłoby do uwolnienia wszystkich pozostałych przy życiu zakładników, w tym żołnierzy, a siły izraelskie miałyby całkowicie opuścić Strefę Gazy. Trzecia, ostatnia faza, to szeroko zakrojony plan odbudowy zniszczonej enklawy, wspierany przez międzynarodową społeczność. Projekt zakłada również zwrot szczątków zmarłych zakładników ich rodzinom. To kompleksowa mapa drogowa, której każdy krok wymaga jednak ogromnej woli politycznej i wzajemnego zaufania, o które w obecnych warunkach niezwykle trudno.

Plan Trumpa przewiduje utworzenie tymczasowego "Pokojowego Zarządu” nad Strefą Gazy, w którego skład mieliby wejść Donald Trump i były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair. Zarząd ten nadzorowałby administrację złożoną z palestyńskich i międzynarodowych ekspertów, mającą kierować Gazą do czasu przeprowadzenia reform w Autonomii Palestyńskiej. Zgodnie z propozycją Hamas zostałby całkowicie pozbawiony wpływu na władzę, a jego struktury militarne, w tym tunele i zakłady produkcji broni, zniszczone.
Demilitaryzację Gazy mieliby kontrolować niezależni obserwatorzy oraz tymczasowe Międzynarodowe Siły Stabilizacyjne, złożone z żołnierzy państw arabskich. Plan zakłada, że Izrael nie będzie okupował ani anektował Strefy Gazy, a kontrolowane przez niego obszary przekaże siłom międzynarodowym. W dalszej perspektywie realizacja tych założeń ma umożliwić odbudowę Gazy, reformę Autonomii Palestyńskiej i stworzenie warunków do powstania niepodległego państwa palestyńskiego.
Znane są reakcje Hamasu oraz Izraela na ogłoszone przez Donalda Trumpa porozumienie.


Izrael i Hamas reagują na plan pokojowy
Pomimo optymistycznego tonu komunikatu Donalda Trumpa, reakcje głównych aktorów dramatu są dalekie od jednoznacznego entuzjazmu. Rzecznik MSZ Kataru, Madżed Al-Ansari, potwierdził, że Hamas pozytywnie odniósł się do propozycji, co stanowi istotny krok naprzód. Liderzy Hamasu podkreślają jednak w swoich oświadczeniach, że jakakolwiek umowa musi gwarantować całkowite zakończenie wojny i pełne wycofanie izraelskich wojsk, co jest warunkiem nie do końca zgodnym z izraelską interpretacją planu.
Wzywamy prezydenta Trumpa, państwa gwarantujące porozumienie oraz wszystkie zaangażowane strony (…), by zmusiły rząd okupacyjny do pełnego wdrożenia warunków porozumienia i niedopuszczenia do zwłoki lub uchylania się od realizacji tego, co zostało ustalone - głosi komunikat Hamasu.
Z drugiej strony, biuro premiera Izraela, Benjamina Netanjahu, wydało komunikat, w którym co prawda upoważniono zespół negocjacyjny do pracy nad szczegółami porozumienia, ale jednocześnie twardo przedstawiono priorytety.
Dziękuję z całego serca Prezydentowi Trumpowi i jego zespołowi za zaangażowanie w tę świętą misję uwolnienia naszych zakładników. Z Bożą pomocą wspólnie będziemy nadal realizować wszystkie nasze cele i szerzyć pokój z naszymi sąsiadami.
Ta deklaracja to również sygnał dla skrajnie prawicowych koalicjantów w rządzie Netanjahu, którzy grożą jego obaleniem, jeśli zgodzi się na zakończenie wojny bez, w ich mniemaniu, ostatecznego zwycięstwa. W tle pozostaje polityczna gra Donalda Trumpa, który przypisując sobie zasługi za ewentualny przełom, stara się wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Przyszłość pokoju w Strefie Gazy wisi więc na bardzo cienkiej nici, a sukces planu zależy od tego, czy uda się pogodzić fundamentalnie sprzeczne cele i oczekiwania obu stron konfliktu.





































