Ceny masła w Polsce tłumaczą teorią spiskową. Prawicowi politycy odlecieli
Czy prezydent mógłby obniżyć cenę masła do 5 zł? Taka deklaracja wywołała falę emocji i ironicznych komentarzy. W tle debaty politycznej eksperci wskazują na brutalną prawdę o rynku spożywczym, której nie da się zmienić za pomocą prostych obietnic. Jak jest i jak będzie?
Symbol drożyzny w sejfie: masło na ustach polityków
W odpowiedzi na wysokie ceny żywności, politycy Prawa i Sprawiedliwości postanowili sięgnąć po efektowne gesty. Podczas jednej z konferencji prasowych masło symbolicznie zamknięto w sejfie. Minister Mariusz Błaszczak stwierdził: „To jest masło za dychę. To jest symbol drożyzny pod rządami koalicji 13 grudnia”. Fortunnej dla prawej sceny narracji nie przegapił nawet Jarosław Kaczyński, od niedawna obecny w serwisie X.
O ile zamykanie masła w sejfie jest co najwyżej niezbyt lotne, o tyle kilka innych inicjatyw polityków tłumaczących świat może już być niebezpieczne. Głos w tej sprawie zabrał ekspert, prezes zarządu w Związku Polskich Przetwórców Mleka, Marcin Hydzik.
Ceny prądy zamrożone na 2025 r. Tyle zapłacisz od stycznia Ruszyły masowe kontrole policji. Przez nową metodę Polacy spłacają mandaty kredytamiPolityczne obietnice kontra rzeczywistość rynkowa
Pierwsze oderwane od rzeczywistości komentarze zaczęły się jednak od zaskakującej prognozy Adama Szłapki (KO/Nowoczesna), który zasugerował, że po wygranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, kostka masła mogłaby kosztować 5 zł. Deklaracja ta wzbudziła poruszenie zarówno wśród zwolenników, jak i przeciwników opozycji.
Ekspert branży mleczarskiej, Marcin Hydzik, szybko zareagował, rozwiewając nadzieje na nagłą poprawę sytuacji.
„Nie, cena masła nie spadnie do 5 zł, gdy jeden z pretendentów zostanie Prezydentem RP” – napisał na LinkedIn.
Podkreślił, że koszty produkcji i dystrybucji masła są wynikiem globalnych procesów gospodarczych, na które nawet głowa państwa nie ma wpływu.
„Światowa produkcja mleka (niższa), koszty pracy, energii i transportu (wysokie) oraz obostrzenia proklimatyczne UE to czynniki, które kształtują obecną cenę” – dodał Hydzik.
Najdalej odpłynął Marek Jakubiak
W debacie na temat cen masła pojawiły się także inne pomysły na oszczędności. Poseł Polski 2050, Rafał Kasprzyk, w rozmowie z wPolsce24 stwierdził: „Dziś jadłem bułkę bez masła i też się dało zjeść”. Jego słowa szybko stały się obiektem żartów, ale też zwróciły uwagę na realny problem rosnących kosztów życia.
Hydzik odpowiada na to z humorem, ale i troską o zdrowie Polaków. „Można bez masła, ale po co? Masło dostarcza takie witaminy jak A, D, E i K, które są kluczowe dla zdrowia” – przypomina ekspert. W jego opinii warto raczej skupić się na długofalowych rozwiązaniach, które poprawią dostępność produktów spożywczych, niż szukać prostych oszczędności w codziennej diecie.
Najdalej od rzeczywistości odpłynął poseł Marek Jakubiak. Obecnie delegat skromnej frakcji polskich Republikanów w rozmowie z “Faktem” ocenił, że ceny masła wynikają ze… spekulacji. Pudło.
Nie, to są mechanizmy rynkowe, a ewentualna spekulacja musiałaby być akcją globalną, a więc ocieramy się o teorie spiskowe - odpowiada Hydzik.
Nie jest też tak, że ceny masła na polskim rynku są wynikiem spisku zagranicznych potentatów. Rynek tłuszczu bowiem stabilnie trzymany jest bowiem przez rodzimych producentów. W Polsce, według słów Hydzika, w tym segmencie dominują spółdzielnie (ok. 70 proc.), będące własnością polskich rolników. Trzy największe podmioty to Mlekovita, Mlekpol i Polmlek. Wszystkie z polskim kapitałem.
Udział firm zagranicznych jest stosunkowo niewielki, aczkolwiek to właśnie te firmy są w awangardzie zmian technologicznych i środowiskowych.