Tak wygląda grób Tadeusza Gołębiewskiego. Nie doczekał otwarcia dzieła swojego życia
Tadeusz Gołębiewski, okrzyknięty mianem "króla hoteli” był symbolem epoki polskiej transformacji – budował na potęgę, często ignorując krytyków. Był także członkiem Polskiego Klubu Biznesu. Gdy przyszła pandemia, zaryzykował prywatny majątek, by ratować blisko tysiąc pracowników. Choć nie doczekał otwarcia swojego "dzieła życia" w Pobierowie, jego dziedzictwo i charakterystyczny styl zarządzania wciąż budzą emocje. Jak dziś wygląda jego grób? W okazałym pomniku można zobaczyć samego siebie.
Tadeusz Gołębiewski - król ciastek, który pokochał hotele
Tadeusz Gołębiewski, zmarły w czerwcu 2022 r., po dziś dzień jest jednym z najbardziej charakterystycznych przykładów osoby, która samodzielnie osiągnęła sukces. Jego kariera przypadła na okres transformacji w Polsce w latach 80., kiedy kształtowano wolny rynek. Choć zaczynał znacznie wcześniej, bo w 1966 roku od produkcji wafli i słodyczy pod marką TAGO, to lata 90. pozwoliły mu rozwinąć skrzydła. Firma cukiernicza stała się fundamentem jego rozrastającego się imperium biznesowego.
Nie chciałem pracować całe życie na państwowej posadzie w PRL, a taka tylko była alternatywa - wyjaśnił Gołębiewski w rozmowie z "Wyborczą" w 2020 roku.
Gołębiewski wykorzystał boom gospodarczy i rosnące aspiracje Polaków, by wejść na rynek hotelarski z rozmachem, jakiego nikt wcześniej się nie odważył. Jego pierwszy hotel w Mikołajkach, otwarty w 1991 roku, od razu wyznaczył standard, który powielał: to w wielkości tkwi prawdziwa potęga.
Budowa kolejnych ogromnych obiektów w Wiśle, Karpaczu i Białymstoku umocniła jego pozycję lidera w segmencie luksusowo-masowego wypoczynku w Polsce. Krytycy zarzucali mu gigantomanię i architektoniczne niedopasowanie do otoczenia, ale tysiące gości co roku głosowały portfelami, wypełniając charakterystyczne budynki.
Największym marzeniem Tadeusza Gołębiewskiego był hotel w Pobierowie (woj. zachodniopomorskie). Przedsiębiorca inwestował w obiekt wszystkie siły i środki, doglądając prac osobiście. Niestety, budowa napotykała liczne trudności – od problemów z finansowaniem po opóźnienia związane z pandemią.
Pandemia i zakład o wszystko
Gdy w 2020 roku uderzyła pandemia COVID-19, branża hotelarska zamarła - lockdown i zakaz przemieszczania się oznaczały dla firmy Gołębiewskiego katastrofę finansową. Przedsiębiorca stanął przed dylematem: zwolnić tysiące ludzi i ciąć koszty, jak robiło to wiele korporacji, lub spróbować przetrwać, licząc na szybkie odbicie.
W tamtym czasie sieć zatrudniała około tysiąca osób. Presja była ogromna, zwłaszcza że firma była już mocno zaangażowana finansowo w budowę gigantycznego obiektu w Pobierowie. Obiekt, który miał być największy w Polsce, od początku budził kontrowersje ze względu na swoją skalę oraz wpływ inwestycji na krajobraz nadmorski i środowisko. Problem stanowiła również legalizacja basenów zewnętrznych.
Banki, widząc ryzyko, odmówiły dalszego kredytowania. Wówczas Gołębiewski podjął decyzję, która zdefiniowała jego wizerunek w ostatnich latach życia. Właściciel oszacował, że utrzymanie 950 miejsc pracy przez trzy miesiące to koszt 30 mln zł. W tym celu wziął pożyczkę, dając pod zastaw cały swój majątek, aby zdobyć środki na wypłaty dla pracowników i utrzymanie płynności firmy.
Nagle zabrakło mi pieniędzy na wypłatę pensji dla załogi, a mam teraz w hotelach zatrudnionych prawie tysiąc osób. Na takie sytuacje przedsiębiorca gromadzi tzw. poduszkę finansową, ale moja poduszka okazała się zbyt słaba, bardzo szybko się wyczerpała - tłumaczył w rozmowie z “Wyborczą”.
Ten ruch, choć ryzykowny z biznesowego punktu widzenia, pokazał jego przywiązanie do ludzi i "stary" styl prowadzenia biznesu, oparty bardziej na osobistej odpowiedzialności niż na chłodnej kalkulacji. Gołębiewski zarządzał swoim imperium w sposób bardzo osobisty, znany był z doglądania budów, ręcznego sterowania i bezpośredniego kontaktu z załogą, co okazało się kluczowe w największym kryzysie jego życia.
Tak wygląda grób Tadeusza Gołębiewskiego. Cichy spoczynek w Radzyminie
Mimo zainteresowania ze strony wielu przedsiębiorców Tadeusz Gołębiewski nie zdecydował się sprzedać swojej firmy. Niestety przedsiębiorca nie doczekał otwarcia “dzieła swego życia”, jak nazywał hotel w Pobierowie: zmarł 22 czerwca 2022 roku w wieku 79 lat. Gołębiewski został uhonorowany przez burmistrza i Radę Miejską Radzymina podniosłym nekrologiem, w którym podziękowano mu za zaangażowanie w życie społeczności.

Dziś obiekt w Pobierowie wciąż formalnie nie jest ukończony, a zarządzanie imperium przejęli spadkobiercy - żona Grażyna i trójka dzieci. Hotelarz spoczął w swoim rodzinnym mieście, 30 kilometrów od Warszawy. Grób Tadeusza Gołębiewskiego znajduje się na cmentarzu Bohaterów Bitwy Warszawskiej 1920 r. w Radzyminie. Jest to nowoczesny nagrobek wykonany z białego marmuru. Płyta została tak dokładnie wypolerowana, że odbija obraz niczym lustro - lśni tak mocno, że można się w niej przejrzeć.
Na płycie, oprócz imienia, nazwiska i dat (1.01.1943 - 22.06.2022), znajduje się uśmiechnięte zdjęcie przedsiębiorcy. Uwagę przykuwa jednak jeden, subtelny detal – na kamieniu wygrawerowano charakterystyczne logo "G", identyczne jak to, które widnieje na jego hotelach. W centrum obelisku z surowego kamienia znajduje się wyrwa symbolizująca stratę bliskiej osoby, a na grobie widnieje znana sentencja ks. Jana Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi – tak szybko odchodzą”.
