Aż trudno uwierzyć, co stało się z gazem w Polsce. Kierowcy nawet nie mieli pojęcia, skąd pochodzi

Wojna w Ukrainie zamroziła rynek autogazu, ale ceny na stacjach w Polsce utrzymują się w okolicach 3,20 zł za litr. Jednak nie wszystkie wiadomości z polskiego rynku prezentują się tak obiecująco. Najnowsze dane pokazują, że w bakach wielu kierowców ląduje mieszanka, której prawdziwe pochodzenie może zadziwić nawet doświadczonych importerów.
Tak wygląda rynek LPG w 2025. Aż trudno uwierzyć
Gdy 24 lutego 2022 r. rosyjskie czołgi przekroczyły granicę Ukrainy, na polskich importerów gazu padł blady strach, że odetnie to główny strumień dostaw. Tymczasem popyt wzrósł, a cena utrzymała się poniżej europejskiej średniej. Kluczowe okazało się grudniowe embargo Unii Europejskiej (12. pakiet sankcji, wdrożony 20 grudnia 2024 r.), które objęło propan, butan i mieszanki. Polscy przedsiębiorcy zwrócili się w kierunku innych źródeł paliwa, a wizja kryzysu wydawała się oddalać.
Okazuje się jednak, że nie wszystkie problemy zostały rozwiązane w sposób, jaki zakładali twórcy przepisów. W efekcie kierowcy mogą nawet nie wiedzieć, co trafia do baków ich samochodów.
Koń Trojański na stacjach paliw. Takiego paliwa używają kierowcy
Unijne przepisy jasno pokazały, że gaz gazowi nie równy. Na wniosek Węgier i Słowacji z embargo wyłączyło produkt o kodzie CN 2901 10 00, czyli wysoko-czysty n-butan oraz izobutan. Dlaczego? Czysty n-butan nie może być w Polsce stosowany jako paliwo, dlatego na granicy widnieje jako surowiec chemiczny. Po rozładunku trafia jednak do mieszalni, gdzie łączy się z propanem z Norwegii, Szwecji czy USA.
W marcu wolumen rosyjskiego n-butanu skoczył do 38 tys. ton, a różnica hurtowej ceny między nim a propanem sięgnęła 600 zł na tonie. Na wschodnich terminalach autogaz z domieszką „rosyjskiego składnika” był nawet o 0,20 zł tańszy na litr niż paliwo dostarczane drogą morską z Gdyni.
Dla kierowców to niewidoczna oszczędność, dla logistyki – złoty interes. Eksperci biją jednak na alarm – to nie jest droga, po której powinien podróżować polski biznes.

Co dalej z autogazem? Ceny kontra reputacja rynku
W samym styczniu 2025 do Polski wjechało ponad 21 tys. ton n-butanu z Rosji, które stanowiły aż 14,2 proc. całej struktury autogazu. Przed wprowadzeniem sankcji, miesięczny import tego “surowca” nie przekraczał 8 tys. ton.
Branża uspokaja, że rosnący import morski zabezpiecza popyt: w styczniu 2025 r. 28 proc. autogazu przypłynęło ze Szwecji, a 14,6 proc. z USA. W całościowym bilansie energii import z Rosji do UE spadł do 1,1 proc. w II kw. 2025 r., lecz w polskim segmencie LPG udział Kremla wciąż przewyższa unijną średnią. I wiele wskazuje na to, że taki stan rzeczy musi niedługo ulec zmianie.
Jak ostrzega dyrektor generalny Polskiej Organizacji Gazu Płynnego Bartosz Kwiatkowski w rozmowie z serwisem eNewsroom.pl, wykorzystywanie rosyjskiego surowca na tak szeroką skalę, może odwrócić proces dywesyfikacji dostaw LPG na polskim rynek. Wbrew staraniom polityków, może to ponownie zwrócić import na Wschód. W związku z tym, Ministerstwo Klimatu zapowiedziało już rozszerzenie rozporządzenia i objęcie n-butanu zakazem. Jeżeli regulacja nie wejdzie w życie przed sezonem grzewczym, rosnące frachty i presja opinii publicznej mogą obrócić tanią “chemiczną” furtkę w poważny kryzys reputacyjny dla całej branży.





































