Iran zamyka kluczowy węzeł dostawy ropy. Ekspert: Mogą powrócić wszystkie kryzysy

Nowe sygnały z jednego z kluczowych regionów dostaw surowców mogą wpłynąć na globalne łańcuchy logistyczne i zwiększyć niepewność na rynkach. Co się dzieje i dlaczego eksperci mówią o możliwym efekcie domina?
Globalny łańcuch surowców na krawędzi niepokoju
Kiedy logistycy wielkich koncernów planują trasy ładunków na miesiące naprzód, przyzwyczajeni są do zaskoczeń: burz tropikalnych, strajków w portach czy nagłych skoków frachtu. Tym razem jednak zarysował się wariant, którego skali nie widziano od dekad. Na strategicznym szlaku między Bliskim Wschodem a resztą świata pojawiła się groźba blokady mogącej sparaliżować przepływy energii i towarów przemysłowych.
W branżowych raportach rosną ostrzeżenia przed możliwym „czarnym łabędziem” – zdarzeniem, które uruchomi kaskadę konsekwencji: od skoku cen surowców po napięcia polityczne w stolicach najbardziej uzależnionych od importu. Analitycy przypominają, że jeszcze niedawno pandemia i wojna na Ukrainie wystarczyły, by światowy handel na chwilę zamarł. Dziś stawką jest ruch przez najważniejszy morską „nitkę” węglowodorów, a sektor paliw kopalnych po raz kolejny styka się z pytaniem, czy istnieje realna alternatywa dla kilku mil szerokości wody.
Spokojniejsze tony próbują wybijać armatorzy, którzy przekonują, że statki „pływały, pływają i będą pływać”. Ale zastrzegają, że gotowość do nagłych zmian tras jest kosztowna. Im dłużej utrzymuje się aura niepewności, tym bardziej inwestorzy przestawiają portfele w stronę surowcowych bezpiecznych przystani, do których tradycyjnie należą ropa i złoto. Już samo oczekiwanie na decyzję potrafi pogłębić wahania indeksów giełdowych, a to z kolei napędza kolejną falę spekulacji.

Rosnące stawki przewozowe i nerwy flot – pierwsze sygnały kryzysu
Na giełdach żeglugowych panika zwykle objawia się cichymi rozmowami brokerów i błyskawicznymi zmianami kwotowań, zanim temat trafi do serwisów ogólnoinformacyjnych. Tak było i tym razem: w raporcie Clarksons Research odnotowano, że koszt czarteru supertankowca skoczył ponad dwukrotnie w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin. Dla międzynarodowych firm naftowych to znak, że ubezpieczyciele wliczyli ryzyko militarne w cenę każdego rejsu.
Choć oficjalne komunikaty dużych przewoźników utrzymują ton biznesowej powściągliwości, w kuluarach mówi się o alternatywnych marszrutach okrążających Afrykę. To jednak oznacza tygodnie opóźnień i dodatkowe setki tysięcy dolarów na bunkier, co ostatecznie przełożyłoby się na rachunki zwykłych konsumentów – od paliwa na stacjach po produkty z dalekowschodnich fabryk. „Będziemy stale monitorować ryzyko w regionie i w razie potrzeby podejmiemy działania operacyjne” – podkreśliła spółka Maersk w lakonicznym oświadczeniu dla Reutera, nie precyzując, jakie scenariusze ma w zanadrzu.
Atmosferę podsycają doniesienia o precyzyjnym ataku lotniczym, w którym – według władz USA – zniszczono trzy kluczowe obiekty programu nuklearnego państwa z Zatoki. Operacja „Midnight Hammer” miała wykazać możliwości amerykańskiego lotnictwa i pokazać, że Zachód będzie reagował błyskawicznie, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo w regionie. Jednak z militarnych demonstracji mocy do paraliżu gospodarki droga bywa krótsza, niż przywódcy są skłonni przyznać na konferencjach prasowych. Inwestorzy już dziś próbują wycenić ryzyko przerwania dostaw, nawet jeśli oficjalnie nic jeszcze nie zostało zamknięte.
Iran rozważa zamknięcie cieśniny Ormuz – eksperci biją na alarm
W niedzielę parlament Iranu formalnie zatwierdził zamknięcie cieśniny Ormuz – jedynego kanału, którym z Zatoki Perskiej wypływa ropa na światowe rynki. Ostatnie słowo należy do Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Teheranie, ale sam fakt przyjęcia uchwały wysłał na trading floors wyraźny sygnał: to nie jest już polityczny blef. „Decyzja ostateczna zostanie podjęta, gdy będzie to konieczne” – zapowiedział poseł Esmail Kosari z Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, cytowany przez agencję Mehr.
Stawka jest ogromna. Przez wąski przesmyk przepływa około 18 mln baryłek ropy dziennie, czyli 20 proc. globalnego zużycia. Jak policzył „Financial Times”, już sama eskalacja podniosła dzienny czarter tankowca z 20 tys. USD do blisko 48 tys. USD. A to dopiero efekt spekulacji. „W jednej chwili powróciłyby wszystkie kryzysy, które dopiero co przezwyciężyliśmy: kryzys energetyczny, wysoka inflacja, zakłócenia łańcuchów dostaw i groźba masowego bezrobocia” – ostrzega prof. Gerrit Heinemann w rozmowie z „Bildem”. Jego zdaniem blokada byłaby gorsza „niż koronawirus i Putin razem wzięci”, bo uderzyłaby równocześnie w energię i handel morski.

Teheran nie ukrywa, że decyzja jest odpowiedzią na weekendowy atak USA na ośrodki nuklearne w Fordo, Natanz i w pobliżu Isfahanu.
Iran jest zdecydowanie zdeterminowany, by bronić swojej narodowej suwerenności (…) wszelkimi możliwymi środkami – napisał w serwisie X rzecznik MSZ Esmaeil Baqaei.
W praktyce oznacza to, że zatkanie cieśniny stanowi kartę przetargową w grze o ustępstwa Zachodu.
Dla światowej gospodarki scenariusz ten maluje się w ciemnych barwach: gwałtowny wzrost notowań Brent powyżej 120 USD za baryłkę, presja inflacyjna w Europie i USA oraz nerwowe poszukiwanie alternatywnych źródeł energii przez największe gospodarki Azji. Na krótką metę nie pomoże ani rezerwa strategiczna w Stanach Zjednoczonych, ani zdywersyfikowane szlaki norweskiego gazu do Europy.
Zarazem warto pamiętać, że Iran już kilkakrotnie groził zablokowaniem Ormuz – i za każdym razem wstrzymywał się w ostatniej chwili. Rynki liczą więc, że także teraz twarde deklaracje pozostaną elementem negocjacyjnej taktyki. Inaczej – jak ostrzega Heinemann – możemy ujrzeć powrót „zimowego” kryzysu energetycznego w środku lata, a to połączenie, którego zdążono zasmakować w 2022 r.
Czy Najwyższa Rada Bezpieczeństwa Narodowego rzeczywiście zaryzykuje gest, który wstrząśnie łańcuchem dostaw na całym globie? Zależy to od odpowiedzi Waszyngtonu i europejskich stolic na atak z soboty. Im głośniejsze będą groźby kolejnych sankcji, tym większa szansa, że wąskie gardło światowej logistyki faktycznie zostanie zaciśnięte. Inwestorzy i konsumenci pozostają więc w zawieszeniu – a każdy kolejny nagłówek z Teheranu czy Waszyngtonu będzie tylko dokręcał śrubę niepewności, przekładając się na kolejne centy na dystrybutorach i procenty na rachunkach za prąd.




































