Żona najbogatszego posła otrzymała ponad milion złotych z KPO. "Do wszystkich cynicznych mend"

Na jaw wychodzą kolejne fakty związane z aferą KPO. Politycy koalicji 15 października zapewniają, że trwają skrupulatne kontrole, jednak nie wszyscy z pokorą znoszą krytykę. Wyjątek stanowi poseł Koalicji Obywatelskiej Artur Łącki, którego żona jest beneficjentką funduszy z KPO. Poseł, który sam jest milionerem, zwrócił się on do dziennikarzy i "hejterów" w słowach dalece nieparlamentarnych.
Przekaz dnia: ani jedna złotówka z KPO nie zostanie zmarnowana
Przedstawiciele rządu, koalicji 15 października i sam rzecznik rady ministrów Adam Szłapka wysyłają do Polaków ten sam komunikat: ani jedna złotówka z KPO nie zostanie zmarnowana. Towarzyszą temu deklaracje, że trwają kontrole, a "nieuzasadnione" wydatki – czyli takie, w których nieuczciwi przedsiębiorcy np. kupowali łodzie czy remontowali z KPO prywatne mieszkania – będą wymagały zwrotu pieniędzy.
Nie wiadomo tylko na jakiej podstawie, bo nieuczciwi przedsiębiorcy nie zrobili niczego nielegalnego, nie złamali prawa. To system wypłat był dziurawy i pozwalał na nadużycia, więc na jakiej podstawie rząd chce teraz odzyskiwać wypłacone już nieuczciwie, choć legalnie pieniądze? Nie wiadomo.

Na liście beneficjentów KPO jest żona najbogatszego posła. Artur Łącki z KO: "sprawa jest czysta"
Wirtualna Polska wśród beneficjentów Krajowego Planu Odbudowy w segmencie HoReCa (hotele, restauracje, catering) rozpoznała przedsiębiorstwo prowadzone przez żonę Artura Łąckiego, posła Koalicji Obywatelskiej. Ośrodek Wypoczynkowy "Gryf" w Pobierowie łącznie otrzymał z KPO nieco ponad 1 mln zł.
Za te pieniądze dokonano najpierw przystosowania pomieszczenia na salę konferencyjną, rozbudowy i modernizacji sali konferencyjnej oraz budowy ogrodu zimowego. Nie ma więc mowy o jachtach. Poseł zapewnia, że "sprawa jest czysta" w tym sensie, że żona posła wykorzystała środki z KPO zgodnie z ich przeznaczeniem. Zastrzeżenia wzbudza co innego.
Poseł Łącki to prawdziwy krezus. Mimo to ośrodek wypoczynkowy jego żona rozbudowywała za publiczne pieniądze
Poseł postanowił bardzo agresywnie zareagować na oskarżenia, że mogło dojść do nadużyć i wręcz karczemnym językiem zaczął wygrażać internautom i dziennikarzom:
A tak przy okazji parę słów do hejterów wszelkiej maści, niedoinformowanych dziennikarzy i w ogóle do wszystkich cynicznych mend płci obojga: jeśli ktoś będzie naruszał dobre imię mojej żony, mojej rodziny bądź moje, może być pewny, że zostanie rozliczony z każdego kłamstwa, z każdej kalumni. Nie ma zgody na pomawianie i szarganie reputacji budowanej latami.
Zachowanie posła jest odbierane jako antyskuteczne, wręcz jako dokładanie cegiełki do kryzysu, z jakim mierzy się rząd. Zwłaszcza że sam poseł Łącki, nota bene członek zarządu w spółce Baltic Gryf Apartments Sp. z o.o, delikatnie mówiąc, nie należy do osób, które znajdowałyby się w finansowych tarapatach. Przeciwnie, według oświadczenia majątkowego za 2024 r. Łącki był najbogatszym polskim parlamentarzystą.
Według ostatniego oświadczenia o stanie majątkowym złożonego poseł KPO jest milionerem. I to już na podstawie zgromadzonych oszczędności: ponad 1,1 mln złotych, ponad 480 tys. zł w euro. Do tego należy doliczyć obligacje o łącznej wartości 1,3 mln zł i 150 tys. euro.
W ramach współwłasności małżeńskiej jest też właścicielem licznych nieruchomości: domów, działek i mieszkań o wartości ponad 60 mln zł. Samodzielnie jest z kolei właścicielem pięciu luksusowych samochodów (Mercedes, Land Rower, Jeep, kabriolet BMW) i czterech zegarków o wartości powyżej 10 tys. zł, w tym IWC i Rolex.
Choć, jak zapewnia poseł, "sprawa jest czysta", to zasadne wydają się w takim kontekście inne wątpliwości. Mianowicie takie, czy to właśnie publiczne pieniądze powinny służyć do rozwoju Ośrodka Wypoczynkowego "Gryf".

































