Inwestycje w Ukrainie. Szaleństwo czy okazja życia? Były prezes GPW bez ogródek o ryzyku i pieniądzach
Rosyjski atak rakietowy na fabrykę Barlinek, należącą do jednego z najbogatszych Polaków, Michała Sołowowa, po raz kolejny postawił pytanie o sens prowadzenia biznesu w Ukrainie. Czy to skrajna nieodpowiedzialność, czy może wkalkulowane ryzyko, które może przynieść historyczne zyski? Ludwik Sobolewski, były prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, analizuje, kto tak naprawdę rozdaje karty w grze o przyszłość ukraińskiej gospodarki. I czy Polska ma szansę uszczknąć z tego tortu coś więcej… niż resztki?
Atak na polski biznes w Ukrainie...
… wstrząsnął opinią publiczną, ale dla inwestorów działających w strefie konfliktu był brutalnym przypomnieniem o ryzyku, z którym mierzą się na co dzień. Ludwik Sobolewski podkreśla, że obraz inwestowania w czasie wojny nie jest czarno-biały. Chociaż światowi giganci finansowi wstrzymali nowe projekty i czekają na zakończenie konfliktu, na miejscu toczy się zupełnie inna gra.
Paradoks wojny: Kto zarabia, gdy lecą bomby?
Jedną z kluczowych tez Sobolewskiego jest stwierdzenie, że wojna, podobnie jak wcześniej pandemia, stała się paradoksalnym generatorem wzrostu dla niektórych sektorów. Podczas gdy tradycyjne, fizyczne aktywa, takie jak fabryki, są narażone na zniszczenie, biznesy oparte na usługach cyfrowych i logistyce przeżywają rozkwit.
Były prezes GPW podał przykład ukraińskiej firmy kurierskiej Nowa Poszta, której wolumeny i zyski poszybowały w górę. Wojna wymusiła na społeczeństwie przejście na zdalny, bezpieczniejszy tryb funkcjonowania, co napędziło popyt na e-commerce i usługi dostawcze. To pokazuje, że nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach istnieją nisze, które pozwalają nie tylko przetrwać, ale i dynamicznie się rozwijać.
Ukraina to nie jest „byle jaki” kraj
Sobolewski stanowczo odrzucił uproszczone postrzeganie Ukrainy jako jedynie strefy buforowej czy pola bitwy. Jego zdaniem, kluczem do zrozumienia przyszłości inwestycyjnej jest świadomość strategicznej wagi tego kraju dla globalnych mocarstw. Wskazał na ogromne złoża metali ziem rzadkich, kluczowych dla nowoczesnych technologii, potężne rolnictwo oraz infrastrukturę energetyczną, w tym elektrownie jądrowe. Te aktywa sprawiają, że Ukraina jest w centrum zainteresowania USA, Niemiec i innych światowych graczy.
Ukraina to nie jest taki kraj, przepraszam za wyrażenie, byle jaki. Donald Trump zorientował się co do tego dosyć szybko – stwierdził Ludwik Sobolewski.
Ten dosadny cytat podkreśla, że przyszłość ukraińskiej gospodarki i jej odbudowy będzie wynikiem nie sentymentów, a twardej, geopolitycznej kalkulacji. To właśnie strategiczne zasoby, a nie wdzięczność za okazaną pomoc, zadecydują o tym, kto będzie głównym beneficjentem powojennych kontraktów.
Czy Polska ma szansę na swój kawałek tortu?
Były szef giełdy studzi optymizm dotyczący roli Polski w odbudowie Ukrainy. Jego zdaniem, nikt nie wręczy polskim firmom „medali” ani preferencyjnych warunków tylko dlatego, że byliśmy hubem logistycznym dla pomocy militarnej i humanitarnej. Decyzje będą podejmowane w Waszyngtonie i Berlinie, a tam liczyć się będą kapitał i polityczne wpływy, w których Polska nie jest pierwszoplanowym graczem. Podkreślił, że aby wziąć udział w tej grze, trzeba być gotowym na podjęcie ogromnego ryzyka i posiadanie znacznych środków. Prowadzenie biznesu w Ukrainie to dziś akceptacja faktu, że ryzyko trzeba wkalkulować w cenę usług i produktów, a nie liczyć na taryfę ulgową.
Rozmowa z Ludwikiem Sobolewskim maluje obraz rynku ukraińskiego jako miejsca dla najodważniejszych inwestorów. To arena, gdzie strach miesza się z ogromną szansą, a decyzje biznesowe są nierozerwalnie splecione z wielką polityką. Wojna pokazała, że największe fortuny rodzą się na gruzach starego porządku, ale dostęp do nich będą mieli tylko ci, którzy potrafią nawigować w warunkach strategicznej niepewności.





























